Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [5]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
slawek2910
Pamiętnik internetowy


Sławek
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Toruń
5 / 6


2016-12-07

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Ach te Mikołaje (czytano: 1834 razy)

 

Jesień jest dziwnym okresem gdy z letniego szaleństwa przechodzę w stan uśpienia i wewnętrznego kryzysu. Męczę się tym roztrenowaniem i bezruchem ale trzeba to jakoś przetrwać.
Często myślę wówczas o tym jaki będzie kolejny sezon i czy sprostam nowym wyzwaniom które staną przede mną. Chcę zachować rodzaj balansu pomiędzy sportem a rodziną i nie przeholować w żadną ze stron. Wiem jakie to jest ważne dla kogoś kto jest obok mnie.
Zapisuję się więc na kolejne imprezy rozważnie upychając daty w papierowym wiszącym kalendarzu na 2017r aby nie stanąć i nie zatrzymywać się…. Kwadraciki i kółka nanoszę mazakiem na sobotnie i niedzielne daty tak aby rozkładały się w jakąś logiczną całość . Od wczesnej wiosny miesiąc po miesiącu liczę starty i z niecierpliwością wyczekuje Nowego Roku .
Taki kalendarz zawieszę w kuchni w centralnym miejscu gdzie będzie spokojnie odliczał dni do pierwszych startów .Wierzę w to co przede mną co napędza i daje tzw. „Ścianę” .
Mijający sezon był dla mnie łaskawy parę życiówek posypało się w TRI i RUN ,a jakoś i kontuzje i choróbska mnie omijały . Więc czego chcieć więcej!
Gdy zdecydowałem się na udział w toruńskim Półmaratonie Św. Mikołajów czarna łapczywość podpowiadała abym startował solo i jeszcze urwał coś z życiówki. Ale za wysoko podnoszona poprzeczka też jest rodzajem pułapki którą lepiej odgryzać po kawałku .Podrapałem się po głowie i postanowiłem to co mówiło mi w duszy „Zostaw sobie chłopie te życiówki na kolejne sezony! Stało się wówczas jasne że że ten Półmaraton Mikołajów podaruję mojemu najmłodszemu synkowi Jerzykowi Na kolejne życiówki przyjdzie jeszcze czas.
Obawiałem się tylko dwóch rzeczy: czy na czas zdążę wymienić łożyska w wózku biegowym bo te dotychczasowe się zatarły …. no i czy pogoda dopisze bo z tym bywa różnie!
Problematyczne stały się łożyska których nie mogłem kupić w żadnym sklepie w Toruniu. Wybrnąłem jednak z opresji gdyż po odpowiednich pomiarach okazało się że pasują takie od kosiarki spalinowej do trawy marki HONDA. Po wysłaniu zamówienia dotarły pocztą na czas i we wtorek w pośpiechu wymieniłem je na nowe . Przetestowałem cały sprzęt czy wszystko jest OK.
Wózek toczył się dobrze choć ten Jogger jest już mocno rozklekotany.
Aśka wykonała krawiecką robotę modyfikując dużą czapę mikołajkową na czapeczkę Mikołaja dla Jurka a ja przygotowałem cały pozostały sprzęt biegowy żeby nie było niespodzianek.
Pogoda dopisała, lekki mróz sucho i bezwietrznie .Trasa biegu została mocno zmodyfikowana względem lat ubiegłych a mapka trasy nie była dla mnie zaskoczeniem .Wiedziałem czego się spodziewać bo większa jej część znacząco pokrywała się z moją historyczną trasą treningową .
Na starcie kilka fotek i przedstartowe zamieszanie Przyjęliśmy taktykę usadowienia się tuż z przodu biegowej elity. Wiedzieliśmy że pierwsze dwa kilometry i tak pobiegniemy po ciasnej Starówce ze średnim tempem poniżej 4/km minut więc wszystko było jasne. Nie warto ryzykować i przepychać się z tyłu.
Wspólny start z Jerzykiem w kwidzyńskim Biegu Papiernika i tłumy wolniejszych od nas biegaczy utrudniały nam równe i szybkie tempo od początku do końca.
Ruszyliśmy…..
Tak jak się można było spodziewać poszedł ogień. Przez pierwsze dwa kilometry rozciągnęła się trochę czołówka ,ale było przynajmniej luźno i spokojnie. Kostka brukowa i krawężniki wybiły nasz zestaw nieco z rytmu ale wypracowana pozycja dawała nadzieję na dalszy rozwój wydarzeń.
Na pierwszy dłuższy płaski podbieg na Szosie Lubickiej wdrapaliśmy się całkiem nieźle a i zbieg na Winnicę mimo nierównej nawierzchni poszedł nam gładko. Dopiero tępy krótki podbieg pod nowy most pokazał swoje oblicze. Niewiele brakowało a przeszli byśmy go pieszo, ale gorący doping kibiców i konkurencji nie pozwalał nam się zatrzymać. Na nowo wybudowanej równej jak stół ścieżce rowerowej prowadzącej wzdłuż nowego mostu zrobiło się sielankowo. Jerzyk zasnął a ja odzyskałem rytm i tętno. Stopniowo znów zacząłem wyprzedzać konkurencję . Mozolnie pchałem zestaw do przodu i spoglądałem przed siebie .Gdy dobiegliśmy do ul Kujawskiej znowu zaczęły się chopki .Dziurawy i szutrowy odcinek drogi wzdłuż torów kolejowych naznaczony był kałużami i błotem.
Próbowałem reagować na nierówności terenu żeby „Mały Mikołaj” się nie obudził ale się nie udało .
Olbrzymia szeroka na całą drogę kałuża nie pozwoliła nam przebrnąć przez nią bez strat. Na pełnym pędzie wdrapaliśmy się zestawem na jedyną suchą tutaj muldę i jak z katapulty przeskoczyliśmy ma drugi jej brzeg. Szarpnęło wówczas zestawem tak mocno że suchy prowiant zgromadzony w szufladzie wózka w postaci trzech biszkoptów wylądował w błocie.
Pędziliśmy jednak dalej a zegar z 10 km – pokazał 40min :54s Dużo znajomych na trasie dopingowało nas gorąco a małe oczka Jerzyka zaczęły znów obserwować konkurencję.
Stary Most pokonaliśmy samotnie a przed Krzywą Wieżą Aśka i wujek Jarek krzyczeli w niebogłosy.
Na 14 kilometrze przymusowy postój od drgań opadła dźwignia hamulca i zblokowało jedno kółko.
Szybka reakcja kierowcy i znowu gazem do przodu .Potem Park na Bydgoskim Przedmieściu i punkt kontrolny . Wolontariusz podawał kolejne miejsca 45,46. burknąłem do Jerzyka jest nieźle ale trzeba jak naj mniej tracić. Na ulicy Bydgoskiej ostatni punkt żywieniowy .Krzyknąłem do wolontariusza „Rzućcie Mikołajowi do wózka kawał banana bo ma kryzys …. „ Zdziwiony wolontariusz rzucił Jerzykowi na śpiworek odciętą porcję banana a ten w rękawiczkach bez palcowych do samej mety próbował obrać go ze skóry. Ostatnie kilometry przy Lasku Bielańskim minęły dość szybko i bez większych problemów. Gorący doping wykrzesał z nas resztki energii Na finszu jeszcze trochę powalczyliśmy .Wpadliśmy na metę zegar pokazał 1:28:47
Brawa ,owacje i medal. Jerzyk udało się …. no to co idziemy na ciepłą herbatkę ?……
No pewnie tata jest co świętować..he


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


ronan51 (2016-12-07,21:48): a ten biedny mały jogger męczył się z tym bananem i myśli sobie o k...a nie mogę ściągnąć tej skórki a ojciec nie chce zatrzymać się, a wujek musi jeszcze popracować nad pewnym charakterystycznym gestem dla Jerzyka?ha ha ha







 Ostatnio zalogowani
Henryk W.
16:54
platat
16:19
jacek wąsik
16:17
gora1509
16:15
stawmar
15:40
kamil.run
15:12
lachu
15:11
Roxi
14:57
Pawel63
14:55
panpanda
14:49
ewa_ryzner
14:31
mariuszkurlej1968@gmail.c
14:25
gpnowak
13:51
BOP55
13:44
biegacz54
13:25
zulek
13:17
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |