2024-09-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| XLIV TRZEBIATOWSKA DZIESIĄTKA 22.09.2024 r. (czytano: 789 razy)
Kolejny mój bieg w rodzinnym mieście dziecięcych wspomnień. Mój drugi start w tym sezonie. Po dużej dawce adrenaliny przed 3 tygodniami w Szczecinie, głodny biegowych występów zapisuję się w ostatniej chwili na bieg w sąsiednim mieście.
Zawody obejmują nordic walking na 5 km i 10 km z nadmorskiej miejscowości Mrzeżyno do Trzebiatowa. Dawniej bieg rozgrywany był w pierwszą niedzielę czerwca, ale od kilku sezonów przeniesiony na wrzesień ze względu na czerwcowe upału i udary cieplne nękające zawodników. Bieg tani - wpisowe w pierwszym terminie 40 zł. W pakiecie energetyk, wafelek, izotonik skarpetki i bandanka. Ostatni raz startowałem tu przed pandemią w 2019 r.
Co chwilę spotykam znajomych, dawno niewidzianych biegaczy ( o dziwo rozpoznają mnie, ja nie każdego od razu. Mercedes bus zawozi nas na start w Mrzeżynie. Znowu rozwijam się towarzysko, krótki rozruch i start. Mam nadzieję pobiec poniżej 45 min, żeby nie było wstydu. Pogoda niesprzyjająca - 24 st.C w cieniu, bezchmurne niebo i lekki wiaterek.
Drzewa przy drodze dawno wycięte, cień mocno reglamentowany. Jak zwykle nie ufam organizatorom i w pierwszej mijanej wsi, Dawid ( syn kuzyna, który biegnie ze mną w imprezie ) podaje mi w butelce zimną wodę, którą sączę do końca trasy i polewam kark. Wielkie dzięki, mój ostateczny czas to także Twoja zasługa – jak będziesz pełnoletni to wujek postawi Ci piwo)
Początkowo łapię się z mijającą mnie dwudziestolatką biegnącą na 42:30, ale po 1,5 kilometra, stwierdzam, że tempo 4:15 może być zabójcze dla mnie na dłuższą metę i odpuszczam mimo, że mam wciąż pełen komfort krążeniowo -oddechowy. Wciąż mijam pojedynczych biegaczy ( znajomy
Mariusz na mecie wyznał, że wkurzył się jak go mijałem :). Po zażyciu ożywczej wody przyspieszam i na 6 km doganiam i mijam wspomnianą dziewczynę. Stawka biegaczy bardzo rozciągnięta i przede mną następni 200 m z przodu - mam kogo gonić. Długi podbieg pod Nowielice – już widać gotycką, kościelną wieżę w Trzebiatowie, co dobrze działa na zmęczone nogi i głowę We wsi brak tradycyjnego punktu z wodą ( organizator tłumaczył to brakiem chętnych wolontariuszy).
Ten brak wodopoju to jedyny mankament zawodów - nie było czego się przyczepić. Dawniej mogłem jeździć po organizatorach za różne niedostatki:).
Jeszcze tylko masakryczny podbieg pod ratusz i ostatni kilometr cienistą ulicą. Jestem coraz bliżej rywala z przodu i muszę uciekać temu z tyłu. Meta jak zwykle na stadionie. Mam jeszcze siły i przyspieszam wpadając na metę na pełnym gazie. Ostateczny czas 43:44 – w zasadzie, gdybym miał jakieś wsparcie współbiegacza czas byłby trochę lepszy ( zwykle tutaj za metą leżałem dłuższy czas na murawie).
Na stadionie catering full wypas: rosół, kiełbasa z rusztu, kanapki,sałatka owocowa, woda, herbata i kawa i ciasteczka. Potem prysznic, ( co ostatnio nie jest standardem) i ubrany na galowo z medalem i numerem startowym czekam na podium ( w mojej nowej kategorii M60 nie mam zbyt dużej konkurencji).
Odwrotnie niż zwykle kategorie wiekowe nagradzane od najstarszych i zaskoczony swoim nazwiskiem wpadam ostatni na podium żwawym podbiegiem. Puchar za pierwsze miejsce wręcza mi Sławek kolega klasowy z liceum. Za I miejsce w kategorii 130 zł. W tej imprezie w 2017 roku przeszedłem na zawodowstwo – po raz pierwszy gotówka za zwycięstwo w M50.
Mam osobistego fotografa – nasza sekretarka Pani Irenka, zachwycona imprezą (deklaruje udział za rok, więc będę zmuszony pojawić się zwłaszcza, że będzie to jubileuszowa edycja) zabezpiecza zdjęcia z mety i podium.
Zawody zostały dedykowane wieloletniemu pierwszemu organizatorowi imprezy, zmarłemu przed rokiem Henrykowi Cirockiemu - nauczycielowi, sportowcowi, pasjonatowi wędrówek górskich i przyrody. Okazjonalny, piękny medal również ku jego czci.
Za 2 tyg. następne zawody w Pobierowie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Inek (2024-09-24,20:17): Gratulacje! Dzięki za informacje o biegach, można już sobie coś tam na przyszły rok planować ..
|