Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [20]  PRZYJAC. [100]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Toya
Pamiętnik internetowy
"Przede wszystkim: zero sportu" W.Churchill

Luiza Buryło
Urodzony: --
Miejsce zamieszkania: Oświęcim-Zdrój
72 / 72


2012-05-05

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bal u kosmitów (czytano: 1455 razy)



Jesteś u celu. Prowadził Cię Krzysztof Hołowczyc. Pozdrawiam.
I oto leżę w całej rozciągłości na łóżku, nad sobą widząc pochylone beznamiętne mongolskie twarze mężczyzny i kobiety, przysłuchując się konsylium, jakie niechybnie odbywa na moją okoliczność, a raczej kakofonii obco brzmiących dźwięków. „Dorwali mnie kosmici i wezmą na eksperymenty” przemyka mi przez myśli i zamykam oczy. Prawdopodobnie za dużo ostatnio oglądam telewizji :)
Narada dobiega finału i azjatycki lekarz uroczyście deklamuje po polsku dziwaczną diagnozę „Ma pani w mięśniach za mało tlenu, co powoduje, że przy wysiłku fizycznym na łydkach pojawia się bolesny obrzęk. Myślę, że potrafię pomóc”.
Lekarz nie spiesząc się wyciąga z szafki pakiecik igieł.
„Czy pani boi się akupunktury?”. Kilka ułamków sekund potrzebnych do zeskanowania mózgu w poszukiwaniu odpowiedzi.. Właściwie to ja niczego na świecie się nie boję. Owszem, mogę wymienić na życzenie pewien repertuar zdarzeń, których nie chciałabym doświadczyć. I drugi, krótszy, tych jakie chciałabym /jeszcze, powtórnie, kiedyś/ przeżyć. Co by powiedział psycholog, która lista powinna być dłuższa? Nie wiem.
„Nie, nie boję się” Okazuje mi się, że igły wyciągnięto ze sterylnego opakowania i zaczyna się zabieg.
Zataczając się z osłabienia, w jakie wprawia mnie nakłuwanie, opatulenie grubymi ręcznikami, mechaniczne rozmasowanie pokłutych łydek i nieuchronne wyprawienie na bardzo chłodne powietrze idę do samochodu i nerwowo włączam wszystko co może ogrzać, choć i tak ciepło pojawi się po kilku przejechanych kilometrach.
Życie bez biegania wydaje mi się ciasne. Otacza mnie jakby niewidoczna bańka, dokładnie taka jak na szkicu Leonardo da Vinci przedstawiającym człowieka z ramionami w ruchu. Po kilku miesiącach niebiegania organizm adoptuje się do bezruchu i tłuszczu cichaczem wyścielającego brzuch. Psychiczne uzależnienie nie ustępuje. Zawsze chcesz ubrać buty i pobiegać. Albo chociaż rozerwać nienawistną okalającą cię bańkę. Robię najszybciej jak potrafię dwa kroki w prawo, tak jak się tańczy krakowiaka, ale bańka przesuwa się razem ze mną.
Jeszcze siedem razy puk-puk do azjatyckiego chirurga i pomiędzy czas wypełniony pracowitym popijaniem we wskazanych porach ziół w kulkach i naparach i ból uniemożliwiający bieganie roztapia się jak cukier w wodzie. Znowu można na biegowe ścieżki, znika bańka, a w polu widzenia pojawia się długa prosta, szeroka niczym autostrada. I nawet pojawia się chęć wpisać coś w blog, o który przy każdym spotkaniu zagaduje mnie Truskawa.
Myślę jakie to szczęście, ze zgadałam się z BeatąG, która naraiła mi sprawdzonego na skuteczność azjatyckiego lekarza; czemu nie wcześniej; dobrze że w ogóle. Czemu to nie zdarza się częściej, że ktoś wyciągnie ku Tobie rękę, która wyciągnie cię z jakiegoś dołka. Mogłoby być, do cholery! czasem trochę łatwiej.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Truskawa (2012-05-05,18:52): Jezu, jak ja lubię Twoje pisanie Luiza to nie masz pojęcia... No lubię Cię czytać. :)
jacdzi (2012-05-05,23:49): "Czuc" ze wielkimi krokami idzie ku dobremu.







 Ostatnio zalogowani
IR@S
06:10
biegacz54
05:15
[NIXON]
02:37
INGL66
00:35
Grzegorz Kita
00:26
Roadrunner
00:20
lordedward
23:58
Citos
23:45
krizi
23:37
konsok
23:16
Slash
23:15
zbyszekbiega
22:51
and68
22:50
tomas
22:32
golus3
22:31
duck
22:20
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |