2009-11-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ostatnie 10 dni treningu oraz Bieg z okazji Dnia Podchorążego (czytano: 1118 razy)
Drodzy czytelnicy,
Na początku zacytuję mój pamiętnik treningowy aby przybliżyć to, co robiłem przez ostatnie dziesięć dni. Potem zamieszczę relację z kolejnego oficjalnego startu.
13.11
Dziś postawiłem na poranny trening.
Biegałem po pobliskim stadionie.
Warunki pogodowe były bardzo dobre.
Zrobiłem 13 kółek to jest ok.3380(może nieco więcej bo przez kałuże biegać musiałem miejscami po zewnętrznej)
Czas 19.38 finiszując ostro na ostatnich 50/70 metrach. Jestem zadowolony bo cały czas to truchtanko było w tempie 6min/km tak jak założyłem.
Niestety w drugiej fazie znowu odezwał się ból barku, który już kiedyś występował u mnie - kilka tygodni temu. Będę musiał w wolnej chwili poszukać w dziale "Zdrowie" czy ktoś też miał taki przypadek?
14.11
Dzisiaj całą noc spędziłem w autokarze:/
Potem odespałem nieco i jak wstałem to od razu na trening;)
Leciutkie 20minut - nie znam dystansu, bo pierwszy raz biegłem po niemieckiej ziemi, ale czuję, że było to coś nieco poniżej 6m/km, może jakieś 5,45s/km.
Delmenhorst (obok Bremen) - to tutaj biegałem i tutaj mam jutro ważny mecz w szachowej Bundeslidze niemieckiej - trzymajcie kciuki
ps przed meczem zrobię jeszcze 15 minutek z rana sobie
15.11
Dziś 15 minut zgodnie z planem, leciutki bieg
jutro wolne, bedę przygotowywał się do egzaminu z finansów ktory mam we wtorek, no i wypoczywal po kolejnej nocy w autokarze:/
PS Wygraliśmy !!!
17.11.2009
Trening
Dzisiaj dla wyluzowania po ciężkim okresie wyjazdowo/egzaminowym postanowiłem mocniej sprawdzić jak tam forma przed sobotnimi zawodami
(i czy w ogóle warto na nie iść )
Swoje 20 minut z planu chciałem wyrobić na jak najdłuższym dystansie, bez szaleństw, ale możliwe szybko.
Zrobiłem 3.97km -linia prosta (Google Earth) - po ul.Grabiszyńskiej
A po drodze z 10 sekund zajęło mi przywitanie z kumplem (i wybiło z rytmu)
do tego było jedno czerwone światło (biegam na nim leciutko w miejscu - a Wy?)
Obstawiam zatem, że realnie było to w granicach 4.50/4.45 km - jak na moje możliwości to bardzo dobry rezultat.
Pojutrze pobiegnę 20minut wolno i relaksowo - 3.400 maks a najchętniej nawet 3.140 (12-13 kółek na stadionie szkolnym)
19.11
Rano zrobiłem jakoś około 1 km na basenie.
Bieganie:
Dzisiaj za to z 12-13 planowanych kółek zrobiło się 14,5 w 20 minut, co daje 3770m mniej więcej 5,18m/km - szybciej niż planowałem, nie wiem czy się cieszyć czy płakać - wolałbym jednak realizować to co zakładam. Warunki były idealne czułem się świetnie i nawet mnie bark/obojczyk nie bolał
Jeszcze dzisiaj czeka mnie kurs tańca...
21.11
Wczoraj było wolne po wyczerpującym dniu (basen+bieganie+taniec)
Dzisiaj 21.11 w dniu życzliwości -(pamiętajmy o niej) wybrałem się na drugie w życiu ZAWODY.
Ale pokolei
Wczoraj wieczorem była impreza od której wywinąć się nie mogłem, planowałem spędzić ją spokojnie, wyjść szybko itd, ale wyszło jak wyszło
Zasnąłem o godzinie 6 rano!!
Obudził mnie telefon od mojej koleżanki "Mychy", to miał być jej debiut - na który ją namówiłem (sukces w propagowaniu biegania?!). Na szczęście pomyślała o tym, żeby do mnie dryndnąć, szybko wstałem, zebrałem się i bez śniadania popędziłem na przystanek. Zupełny brak profeski.
Przy przystanku czekając na autobus zjadłem coś niecoś popijając poweradem, była godzina 9 rano.
2 godziny do startu - zaczęłem odżywać.
Do jednostki wojskowej w której odbywał się Bieg z okazji Dnia Podchorążego dotarliśmy bez problemu. Przebraliśmy się, słuchając dookoła jakichś opowieści o swoich życiówkach itd itp - dla mnie póki co mrok - dla debiutującej koleżanki tym bardziej.
Od razu wiedziałem, że będzie tego dnia ciężej - bardziej profesjonalnie - niż na pierwszym moim oficjalnym biegu.
Na rozgrzewce o dziwo nie czułem dyskonfortu nieprzespanej nocy, ani innego zmęczenia czy bólu.
Na starcie czułem się już zupełnie happy wśród ok 190, młodych tym razem w większości, biegaczy.
Ruszyłem za szybko, niesiony nurtem rywalizacji, potem lekki kryzys złapał mnie w okolicach 2/3 trasy. Generalnie biegłem szybko jak nigdy - czułem to, ale nie czułem ani zmęczenia, ani bóli - było ok.
Wielu żołnierzy biegło spiewając - fajna sprawa
Na mecie biegu który według różnych źródeł miał od 3450(miara jakiegoś z zawodników) do 3600 miara organizatora zameldowałem się z czasem równym
15:00,
4.10/km ?? WHAT, WHAT, WHAT ?? to był naprawdę szybki bieg
Kupa radości,pyszna ciepła herbata i debata na temat biegu z Myszą która w debiucie wykręciła 15:39 i poczuła rozpierającą dumę finiszującego debiutanta
Wierzę, że uda mi się pobiec na 10km już 31 grudnia w Trzebnicy...
Zapraszam do komentowania
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |