2014-08-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Gdyński Aquathlon - parę krytycznych uwag (czytano: 2552 razy)
W Gdyni od paru lat jest organizowany aquathlon. W zeszłym roku był rozgrywany razem z triatlonem, w tym roku znowu jest osobną imprezą. Czas rozgrywania jest mocno zmienny, był już (jeżeli dobrze pamiętam) w lipcu, był (na pewno) we wrześniu, najczęściej jest rozgrywany w sierpniu. W tym roku start wyznaczono na ostatni weekend sierpnia, dokładnie na sobotę 30-go. Zapisy wraz z nową stroną internetową wystartowały, o ile się orientuję, koło dziesiątego lipca. W pierwszym terminie, czyli do końca tamtego miesiąca, opłata wynosiła 50 PLN, teraz jest to już 60 PLN.
Przyznam się, że nie podoba mi się kierunek ewolucji tej imprezy. Termin rozgrywania to koniec lata. Ludzi już zbyt wielu na plaży nie ma, woda robi się chłodna. Trasa rozgrywania zawodów – w wodzie przy plaży na wysokości Wzgórza (nie wiem czemu uparcie nazywa się to miejsce Redłowem, które przecież geograficznie jest dalej, między klifami, z dojściem przez las od szpitala redłowskiego), bieg zaś ma miejsce po bulwarze. Nie ma konieczności zamykania żadnych ulic. Do tej pory aquathlon kosztował od 20 do 30 PLN (były lata, kiedy dochodził koszt licencji). W zeszłym roku w pierwszym terminie było to 25 PLN, czyli w tym roku podwyżka wynosi sto procent. Co więcej warto wziąć pod uwagę miejsce, gdzie impreza jest rozgrywana – w zeszłym roku była to główna plaża miejska, basen jachtowy, alejki spacerowe, kawałek ulicy oraz plac koło akwarium, w tym roku jest to kawałek plaży i bulwar, to tegoroczne rozwiązanie jest logistycznie organizacyjnie i prostsze i mniej kosztowne.
Jak to zwykle w Gdyni – jestem mieszkańcem, płacę podatki z których jest utrzymywane miasto, imprezy sportowe korzystają z udogodnień oferowanych przez miasto (czyli opłacanych z mojej kieszeni), ale ja, jako mieszkaniec, nie mam z tego żadnych korzyści. Nie zachwyca mnie to specjalnie – oczekiwałbym raczej od mojego miasta wykazywania się patriotyzmem lokalnym i udogodnieniami dla tych, którzy przez cały rok wpłacają składkę do budżetu. To naszymi pieniędzmi Gdynia finansuje swoje wydatki, nie pieniędzmi letników. Szkoda, że niektóre okoliczne miejscowości potrafią, a Gdynia nie.
Po drugie nie podoba mi się taki przyrost ceny za tę konkretną imprezę. Ja nie otrzymałem stuprocentowej podwyżki uposażenia. Nie działają na mnie współczesne zaklęcia odmieniające przez wszystkie przypadki słowo „profesjonalizm”, bo zbyt często ich celem jest przykrycie zwykłej pazerności (NB do startu dziesięć dni, a w zakładce nagrody wciąż tekst: informacje wkrótce). W regulaminie jest mowa, o wsparciu finansowym miasta Gdynia. Skoro moje miasto za moje pieniądze wnosi coś do tej imprezy to uważam, że obowiązkiem władz jest myśleć o swoich mieszkańcach, a nie o dobru firmy zewnętrznej. Jeżeli Gdynia wnosi jako miasto swój wkład w Aquathlon, a ode mnie oczekuje jedynie płacenia coraz większych sum, to na takie postępowanie zgody nie ma i nie będzie.
To kolejny raz kiedy odnoszę wrażenie, że włodarze Gdyni za bardzo się już zasiedzieli na swoich stołkach (niedawny inny przykład pierwszy z brzegu to śmieci; w zeszłym roku w Gdyni wymyślono, że opłata ma zależeć od metrażu mieszkania, a nie od ilości ludzi je zamieszkujących). Myślę że dobrze by było przy okazji wyborów samorządowych przypomnieć niektórym, że samorządowcy są przede wszystkim dla mieszkańców swoich miejscowości. To ich dobro i ich potrzeby powinni mieć na uwadze, a nie na przykład dobro i bilans ekonomiczny firmy sportowej z Warszawy. Los firmy marketingu sportowego jest mi najzupełniej obojętny. Chcą sobie robić drogie, snobistyczne imprezy triatlonowe – to niech je sobie robią na zdrowie. Gdyński aquathlon miał szansę być prostą, tanią imprezą dla każdego, bez wielkiego zadęcia i osobiście uważam, że ten jego potencjał jest zwyczajnie marnowany. Co roku startowało w nim w open koło dwustu osób. W tym momencie do startu jest nieco ponad tydzień, a na liście opłaciły udział 83 osoby. Na rekord frekwencji raczej nie ma jak sądzę co liczyć.
Nie wiem, może po prostu jest tak, że Gdynia znalazła sobie nową, chwilowo najmodniejszą zabawkę, triatlon, i skutkiem tego aquathlon idzie w kąt i szuka się jakiegoś sposobu rezygnacji z tej imprezy. Bo jeżeli coś można (całkiem słusznie) mojemu miastu w kwestiach imprez sportowych zarzucić, to słomiany zapał i brak konsekwencji i wytrwałości.
Jakoś tak jest, że Gdynia szybko się nudzi. Zorganizowała sobie raz ultra – 75km na 75-o lecie miasta i tyle. Zorganizowała sobie parę razy połówkę i maraton – i też impreza po kilku edycjach poszła w kąt. Dyszka w Gdyni niedługo będzie obchodzić dziesiąte urodziny, ale przy trasie ciągle trwa majsterkowanie.
Witamy w mieście z morza i marzeń :-)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Piotr Fitek (2014-08-20,17:33): Artur, bardzo trafny komentarz. Pytanie co można z tym zrobić obok napisania na portalu? Marfackib (2014-08-26,13:39): Cześć Artur. Pozdrowienia z Leszna :-))
|