23 lipca w toruńskim lasku bielańskim odbyła się kolejna, jubileuszowa 10 edycja Cross Maratonu organizowanego przez Tadeusza Spychalskiego – jednego z najbardziej znanych toruńskich maratończyków. Rok temu publikowaliśmy już na naszych łamach wywiad z Tadeuszem, ale z tej okazji postanowiliśmy zrobić to ponownie.
T.S. – Tadeusz Spychalski
K.L. – Kamil Leśniak
K.L. - Tadeusz, wiadomo, że Cross Maraton to Twoja największa impreza i Twoje „dodatkowe dziecko”. Jak się czujesz po Jubileuszu? Biegłeś, czy raczej doglądałeś porządku?
T.S. - Do jubileuszowego dziesiątego Top-Cross Maratonu przygotowania trwały kilka miesięcy (tradycyjnie). Liczyłem się z tym że może uczestniczyć nawet 100 biegaczy dlatego też dla wszystkich były przygotowane pakiety startowe i upominki, a dla najlepszych nagrody. Również czekało dla nich 100 medali. W rzeczywistości uczestniczyło 74 biegaczy z polski i nie tylko (Białoruś, Niemcy), maraton ukończyło 42 biegaczy. Miałem sporo ludzi do pomocy (sami przyjaciele) i dzięki temu jako organizator tradycyjnie byłem uczestnikiem w/w maratonu. Byłem bardzo gościnny jako mieszkaniec Torunia pozwoliłem wszystkim ze mną wygrać i zamknąłem imprezę przybiegając jako ostatni do mety z czasem 7 godzin i 5 minut :-)
K.L. -Ta Nasza toruńska gościnność ;) A w przeciągu 10 lat jak maraton się prezentuje? Parę słów o statystykach?
T.S. - Dotychczas pełny maraton ukończyło 225 osób. Wszystkie edycje maratonu ukończyli: Dominik Drygalski z Bydgoszczy i Przemysław Torłop z Gdańska. Wszystkich uczestników którzy przebiegli choć jedno okrążenie jest 386, przebiegli oni łącznie 23160 kilometrów i 70 metrów. Co daje prawie 549 pełnych maratonów od 1do 9 Edycji.
Dotychczas w 9 edycjach najwięcej biegaczy ukończyło maraton w pierwszym biegu 77, jak już wspomniałem - w tym roku 42. Ten bieg jak każdy miał swój wspaniały urok od momentu przyjazdu zawodników, każdy był miły i przyjemny dla organizatorów i innych biegaczy (kolegów). Ci co biegali już u mnie kilkukrotnie zawsze powtarzali, że „do Ciebie Tadeusz zawsze trzeba przyjechać ze względu na wspaniałą rodzinną (naprawdę rodzinną) atmosferę i cudowną, nie zapomnianą, typowo ekologiczną, zieloną trasę ciężkiego to trzeba przyznać maratony. Jak będziemy żyli, będziemy zawsze przyjeżdżać"". Oczywiście ja cytuje w bardzo wielkim skrócie pozytywne wypowiedzi dotychczasowych uczestników.
K.L. - Poza tym, że co roku organizujesz Cross Maraton to głównie zajmujesz się innymi biegiem. Też w tym samym lasku i na tej samej trasie.
T.S. - Można powiedzieć że my uczestnicy jesteśmy wspólnie organizatorami Top-Cross Torunia w rekreacyjnych biegach przełajowych w lasku bielańskim od 1994r. Mówię wspólnie gdyż uczestnicy, którzy przyjeżdżają na bieg od razu się pytają w czym można pomóc idąc na rozgrzewkę(od miejsca zapisów do startu 200m.) i natychmiast pomagają. Chwytają ciężkie termosy i zbiorniki z wodą do picia, inni oznakowują trasę taśmami ostrzegawczymi. Osoby towarzyszące biegaczom jak trzeba to z chęcią pomagają przy sędziowaniu i rozdawaniu upominków lub gadżetów jeżeli ktoś ufunduje. Również spośród uczestników. Ta wspaniała pomoc od serca to jest coś wspaniałego. My biegacze chcemy sami sobie pomagać w czasie wolnym od pracy, nauki, i to jest nie do pomyślenia żeby mieć taki wspaniały teren w lasku bielańskim i raz w miesiącu nie spotkać się na Top-Crossie rywalizując ze sobą na dystansie 6666 metrów. Po skończonym biegu przy punkcie odżywczym (na mecie) długo dyskutujemy o skończonym biegu, o taktyce, technice biegu, gratulujemy debiutantom których jednocześnie zachęcamy do ponownego przybycia.
K.L. - To właśnie na Top-Crossie stawiałem swoje pierwsze biegowe kroki. Odkąd pamiętam zawsze był Topcross. Krótko biegam więc nie wiem jak to było wcześnie. Nieprzerwanie co miesiąc odbywał, i odbywa się bieg ?
T.S. - Tak. Dotychczas odbyło się 150 biegów regularnie i systematycznie co miesiąc odbywał się Top-Cross bez żadnej przerwy. W 2004 roku przez 3 miesiące byłem w Norwegii (u siostry Barbary) i nie miałem żadnych obaw czy Top-Cross się odbędzie. Swojej żonie i dzieciom podałem terminy biegów i przy wspaniałej pomocy uczestników biegi normalnie się odbyły i jest zachowana ciągłość. Nieraz chwilami żartuję, że do końca życia będziemy spotykać się na Top-Crossie, a gdy ja ""zemrę"" to są moi następcy.
K.L. - Tak jak mówiłeś wcześniej, teren do biegania w tym lasku jest wspaniały. Popieram w 100%, ale z tego co wiem krajobraz wokół lasku się zmienia? Chyba wiesz o czym mówię? Nie grozi to TopCrossowi?
T.S. - Oj! Bardzo, bardzo grozi. Dotychczas biegaliśmy dookoła lasku przez żużlówkę, chodnik i z powrotem do lasku (1306m okrążenie). Najpierw przy budowaniu ronda szutrem i gruzem zasypali ścieżkę dookoła lasu, aż do samych drzew (przykre). Zmieniliśmy troszkę trasę, biegnąc w środku lasku (1296m okrążenie). Przed 10 Cross Maratonem zmierzyłem różnicę metrów aby zachować 32 okrążenia w celu przebiegnięcia 42,195m. Wymiar był przygotowany… ale po dwóch dniach budowa hali sportowej (bardzo popieram i chciałbym żeby wreszcie w Toruniu była wielka hala sportowa z prawdziwego zdarzenia) tak bardzo się rozszerzyła, że zniszczyła teren aż do samej żużlówki - wycięto wszystkie drzewa i krzewy zielone niszcząc profil alei żużlowej która została zamknięta (zablokowana) pod potrzeby budowy.
Na ten temat co myślę nie chcę się wypowiadać, bo gdy powracam do tej prawdziwej rzeczywistości o której pisze prasa, że w środku lasku powstaną bloki mieszkalne to mam łzy w oczach (nie tylko ja, ale proszę mi wierzyć, chyba 99% mieszkańców Torunia). Podczas 10 Top-Cross Maratonu gdy wystartowaliśmy o godz. 9 rano to podczas biegu na trasie spotkaliśmy policję i straż miejską, która podjechała do firmy wycinającej dosłownie drzewa w środku lasku bielańskiego robiąc szeroką drogę lub wjazd do przyszłej budowy (to był przykry widok wyciętych, leżących drzew w środku parku). Naszym zdaniem sporządziła protokół i od tego momentu nie było widać żadnej firmy, ale drzewa co wycięto to wycięto. Tak naprawdę trzeba usiąść i płakać…
K.L. - Do bardzo przykre. Nie wiem jak to nazwać - wandalizm, bezmyślność? Panie Tadeuszu nie ma co się martwić. Ja wierzę, że będzie dobrze. Wracając zaś do samego biegu - rekord trasy jest bardzo wyśrubowany i ma już chyba parę lat... Zapewne niejeden wybitny zawodnik tu biegał. I nikt nie próbował bić rekordu trasy?
T.S. - Były przymiarki do pobicia rekordu trasy Top-Crossu wynoszącej jak wszyscy wiedzą 6666 metrów. Rekord należy do Roberta Witta i wynosi 20:46, a został ustanowiony w kwietniu 2001 roku podczas 27 edycji biegu. Najpoważniej podchodzili do ataku na niego Jarosław Lewandowski i Krzysztof Bartkiewicz z Torunia, ale najbliżej pokonania rekordu trasy był podczas 100 edycji Bartosz Mazerski ze Sztumu – uzyskał czas 20:48, a więc tylko dwóch sekund zabrakło mu do jego wyrównania, a trzech do pobicia. Sporo biegaczy przyjeżdżało z różnych klubów biegacza z całej polski, ale wspaniały rekord Roberta Witta pozostaje nie pobity do dnia dzisiejszego. Dlatego też tradycyjnie co roku na medalu okolicznościowym Top-Crossu umieszczany jest rekord trasy oraz imię i nazwisko rekordzisty.
K.L. - Wcześniej zorganizowałeś 52 edycje Grand Prix Torunia. Czy tamte biegi GP różniły się jakoś o tych, które są organizowane dziś przez Jadzię Wichrowską?
T.S. - Tak może troszkę historii. Grand Prix Torunia istnieje od początku powstania ogniska TKKF rekreacja w Toruniu, nawet wcześniej niż ja zacząłem biegać. Biegi odbywały się co miesiąc w różnych miejscach Torunia: Lasek bielański, lasek przy UMK, Rubinkowo, Na skarpie, poligon wojskowy na podgórzu, bulwar filadelfijski między mostami itp. Ja gdy zostałem wybrany prezesem TKKF ""Rekreacja"" biegi odbywały się w lasku bielańskim (tam gdzie Top-Cross), ale w liceum Medycznym w którym była bieżnia żużlowa. Start był na tej bieżni dookoła stadioniku i wybiegaliśmy na dotychczasową trasę Top-Crossu, powracając na bieżnię 5 razy. To było bardzo widowiskowe dla kibiców i rodzin biegaczy (swego czasu kiedyś zająłem drugie miejsce, to było coś wspaniałego dla mnie). Później szkołę tą przejęło Seminarium Duchowne, które postawiło duży mur i i przerwało tym samym możliwość organizowania biegu. Gdy już nie byłem prezesem TKKF Grand Prix organizowany jest na trasie w lasku przy UMK, a na trasie lasku bielańskiego Top-Cross.
K.L. - Fundusze. Czy wpisowe wystarczają na zorganizowanie comiesięcznego biegu i upominków. A może jest jakiś sponsor?
T.S. - Fundusze uzyskane z wpisowego (5 pln) częściowo jest przeznaczone na przykład na ksero (wyniki), karty zgłoszeń itd. Na koniec roku wygospodarowane pieniążki przeznaczane są na puchary, upominki, nagrody i medale. Gdy kończy się cykl biegów tak się fajnie składa, że zawsze ktoś pomoże i dorzuci upominków i symbolicznych nagród. Staram się tak zrobić, żeby każdy rok wyszedł na zero.
K.L. - A jak wyjdzie na plus, to będzie na następny rok ;) Hmmm... Co jest dla Ciebie najważniejsze w organizowaniu Top-crossu? Na co zwracasz szczególną uwagę?
T.S. - Po pierwsze ważne są cykliczne spotykanie się z biegaczami po to, aby mogli oni sprawdzić swoją formę (mam na myśli uczestników). Zawsze mam na myśli, że my biegacze nie musimy się umawiać bo chciał czy nie chciał i tak spotykamy się na biegach. Od kilku lat prasa lokalna mało pisze o biegach (kiedyś bardzo medialnie pomagała) ale dla nas biegaczy nie ma problemu, na każdych komunikatach, wynikach po biegu są terminy następnych biegów do końca roku, no i dzięki Bogu jest Internet, m.in. www.maratonypolskie.pl, www.bieganie.torun.pl oraz maratonmetropolii.pl
K.L. - Jaki chciałbyś widzieć Topcross za parę lat?
T.S. - Oj czarno widzę, w 100% mam namyśli trasę biegu. Na dzień dzisiejszy nasza trasa została już przyblokowana z kilku stron, musimy biegać alejkami w lasku (bardzo malownicza i ciekawa nowa trasa) ale za kilka miesięcy w samym środku naszego lasku powstanie niczym grzybek po deszczu nowy blok mieszkalny a co za tym idzie w środku lasu pojawią się chodniki, drogi dojazdowe, parkingi dla samochodów oraz kilkudziesięciu ludzi spacerujących z pieskami, które mogą chcąc nie chcąc zaatakować jakiegoś biegacza itp. Znając życie powstanie jeden blok mieszkalny a kilka miesięcy później wcisną kilka następnych bloków - to są nasi słynni polscy "deweloperzy". Ja już psychicznie się nastawiłem, że powoli ta świetna i słynna trasa przechodzi do lamusa.
K.L. - Mam nadzieje że jednak uda się coś wymyślić i TopCross nie zaginie. Rozmawiamy cały czas o biegu, ale przecież sam organizator jest bardzo ciekawą postacią i wartą opowiedzeniu paru słów. Nawet troszkę więcej niż paru słów ;) Może tak jak ostatnim razem powiesz nam coś o sobie?
T.S. - Cóż, nazywam się Tadeusz Spychalski, lat 51. Jestem z Torunia i mam zaliczonych 246 maratonów, 35 ultramaratonów (biegów na dystansie powyżej 42.195m). Jako pierwszy w Polsce w 1998r. zorganizowałem swój jubileuszowy setny maraton koleżeński (w którym uczestniczyło 67 maratończyków). Od tego momentu większość biegaczy, którzy obchodzą jubileusz 100 maratonów organizują podobne koleżeńskie maratony. Zorganizowałem ogólne jedenaście klasycznych maratonów o dystansie 42.195m.
K.L. - Wielu czytelników polega na doświadczeniach osób, które mają już kilka lat przebiegane. Zapewne spędziłeś kilka, kilkaset godzin na ścieżkach biegowych. To mnie ciekawi. Jak trenowałeś? Skądś te siły musiały być na te katorżnicze biegi ultra…
T.S. - Ja starałem się biegać (trenować) przy każdej okazji (na przykład rano biegłem do pracy 6km i z powrotem) nie raz w tym samym dniu odbywały się zawody biegowe. Przez 11 lat pracując w Toruń Pacyfic (płatki Nestle) biegałem od 6 rana do pętli tramwajowej jedynki i z powrotem robiąc 9 km (około 40 minut), potem byłem w pracy od 7 do 15. Również lubiłem treningi tzw. docelowe - pobiec do kolegi za Toruń w ramach odwiedzin i z powrotem (swego czasu do Sławka Szumskiego). Takie treningi na prawdę sprawiają mi dużą przyjemność.
K.L. - Sam trenowałeś? Można się zanudzić. Chyba, że byli inni biegacze z którymi można było potruchtać. W tamtych czasach biegacz to była jednak rzadkość?
T.S. - Tak. Szczerze mówiąc to często umawiałem się z innymi biegaczami na wspólne treningi o określonych godzinach. Często mi nie pasowało (praca zawodowa, coś wyskoczyło). Również miejsce treningu było nieco odległe. A wspólne bieganie nie zawsze odpowiadało mojej kondycji i zadowolenia z mojej wydolności. „Oni” często przyśpieszali, zwalniali, niektórzy byli przystosowani do innych treningów (szybkościowych, kilometrowych itp.) Ja zawsze lubię sam decydować o sobie, gdy mam kryzys jest mi ciężko (gotuję się) - wtedy zwalniam, lub kilka metrów idę i jakoś regeneruję swój organizm.
K.L. - Nie wiem czy dobrze słyszałem ale byłeś Rekordzistą Polski? To prawda?
T.S. - Prawdę mówiąc byłem, ale tylko nieoficjalnym. Ustanowiłem rekord Polski biegu 48 godzinnym w Koln (Niemcy) w 1999r. Przebiegłem wtedy 333 kilometry i 300 metrów. Był to bieg w sezonie letnim na otwartej przestrzeni wzdłuż rzeki Ren. Pętla była umieszczona między dwoma mostami.. W Koln zająłem 4 miejsce, przez moment po 35 godzinach byłem na podium ale organizatorzy trzeciego zawodnika, który w ostateczności mnie wyprzedził, bardzo informowali o naszej różnicy czasowo-kilometrowej. Nawet TVP1, radio Zet i media lokalne oficjalnie informowały o moim sukcesie sportowym. Podczas tego biegu praktycznie miałem 20 minut przerwy siedząc przy stoliku jednocześnie zasypiając. Później biegałem cały czas a szedłem najczęściej tylko podczas konsumowania posiłku i napoju.
K.L. - Wow! Jestem pod wrażeniem! Musiałeś być mocno zmotywowany żeby tyle godzin walczyć z sobą i z trasą. Dużo początkujący biegaczy ma problem z brakiem motywacji i po kilku dniach biegania rezygnują. Masz jakąś receptę na to?
T.S. - Ja sporo biegam dla przyjemności bez żadnych obciążeń (złamania 3 godzin w maratonie, poniżej 35 minut na 10km. poniżej 1.20 na połmaratonie) – po prostu mam taki organizm i z lekka charakter, że podchodząc do jakiejś pracy to nie mogę zawieść nikogo nawet samego siebie jak ktoś mi coś powierzył lub ja sam coś sobie to muszę to wykonać. W dzisiejszym przypadku przebiegnięcie dystansu na zawodach gdy pojechałem na maraton czy też bieg 100km., bieg 12 godzinny, 24 godzinny, 48 godzinny, spartathlon 246km., do okoła jeziora Varen w Szwecji 450 km. itp. to moim zadaniem i jakimś pozytywnym zakodowaniem w moim organizmie - byłoby wstydem wrócić do domu nie ukończywszy biegu. Zawsze muszę to robić powagą i szacunkiem.
K.L. - Zdarzyło Ci się nie ukończyć któregoś z biegów?
T.S. - Przez kilkanaście lat kończyłem wszystkie biegi maratońskie i ultramaratońskie, również 3 spartathlony w latach 96-98. W następnych dwóch latach 1999 i 2000 po raz pierwszy nie ukończyłem spartathlonów przebiegając 100 km oraz 156 km z liczącej 246 km trasy. To były moje jedyne dwa biegi których nie ukończyłem ze względu na limit czasu na poszczególnych punktach kontrolnych. Pamiętam jak po raz pierwszy wysiadły mi mięśnie nóg, poczułem zimno i jednocześnie bezwład. Oczywiście płakałem gdy schodziłem z trasy i skojarzyłem sobie, że chyba nie było współpracy mózgu z resztą ciała łącznie z nogami. Pierwszy raz mnie coś takiego spotkało, w następnym roku (2000) miałem złe wkładki w butach (włożyłem do obuwia wkładki plastikowe z siateczki, które kiedyś nosiłem w wojskowych butach). Bardzo mi się dusiły stopy i powstały duże pęcherze. Prawdę mówiąc do dzisiaj nigdy nie miałem problemów z pęcherzami na stopach i odciskami, jedyne co to po każdym maratonie następuje wymiana kilku paznokci :-)
K.L. - Znam ten stan braku współpracy mózgu i ciała ;) Czy oprócz organizacji biegów, masz jeszcze czas na bieganie?
T.S. - Organizowanie biegów wbrew pozorom wcale nie przeszkadza w bieganiu na zawodach czy też trenowaniu. Organizując bieg staram się zapewnić sobie pomoc tylu osób, by samemu móc uczestniczyć w zawodach. Gdy nie mam możliwości biegania na zawodach organizowanych przeze mnie, to staram się ich dystans zaliczyć przed lub po biegu.
K.L. - Czyli nadal nabijasz kilometry. Ulubiony bieg Tadeusza?
T.S. - Myślę, że wystarczy to: "Moje najpiękniejsze słowo na świecie to Maraton".
K.L. - Najtrudniejszy Bieg?
T.S. - Mój najtrudniejszy bieg… było ich kilka. Najtrudniejszym, a za razem najwspanialszym był oczywiście Spartathlon (246 km). Piękne widoki, dużo gór, temperatura ponad 40 st. we wrześniu - oczywiście w Grecji. Biegło się w noc, dzień, noc. To było coś wspaniałego, że mogłem kilkukrotnie zwiedzić na własnych nogach ładny historyczny kawałek Grecji.
K.L. - Osiągnąłeś już chyba wszystko w bieganiu. Nie masz dość biegania? O to jeszcze nie spytałem. Ile lat już biegasz?
T.S. - Biegam od 23 lat. Moim pierwszym startem był Maraton Chełmno-Toruń w 1988 roku. Wcześniej nie biegałem niczego, a prawdę mówiąc to nienawidziłem biegania. W 1988 roku przed maratonem nasze Toruńskie media, zwłaszcza „Nowości” bardzo otwarcie namawiały do uczestnictwa w maratonie. Początkowo myślałem, że trzeba być jakimś wyczynowcem żeby uczestniczyć w takiej imprezie sportowej a zwłaszcza biegu maratońskim. Ten maraton organizował prezes TKKF Ryszard Kowalski a w „Nowościach” redaktor Mróz - wspólnie bardzo zachęcali wszystkich do uczestnictwa, każdego dorosłego człowieka, którzy nawet nigdy nie uczestniczyli w imprezie sportowej. To było coś wspaniałego z ich strony a ja oczywiście dałem się namówić i zapisałem się na maraton.
Najpierw przestraszony przebiegłem 7 km, później resztę kilometrów, aż do mety na stadionie Pomorzanina. Na przemian szedłem kilometr i biegłem kilometr, na mecie byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! Zająłem 7 miejsce od końca z czasem 4:55:50. Od tego momentu kocham bieganie, i jak tylko jest okazja i możliwość czasowa, to wskakuje w strój biegacza i o własnych nogach okrążam nasz wspaniały Toruń. Wiadomo będę biegał do końca życia.
K.L. - Coś z tamtych lat chciałbyś żeby wróciło? :)
T.S. - Dla mnie tamte lata są latami teraźniejszymi. Ja ciągle mam w głowie wszystkie biegi i wrażenie, że to było wczoraj, przed chwilą, że normalnie pojadę tam gdzie byłem i że to jest normalna rzecz. Z żadnym biegiem czy miejscowością, gdzie był organizowany bieg w którym uczestniczyłem, nigdy nie pożegnałem się wiedząc, że ponownie tam jeszcze pobiegnę. Tak samo będę się bawił jako sportowiec i turysta jak wcześniej.
K.L. - Na zakończenie, chyba już często zadawane pytanie. Jaki jest przepis na długie Bieganie?
T.S. - Po pierwsze spokojnie bez obciążeń wyjść na trening i biec sobie bez żadnych planów mistrzowskich. Biegnie się spokojnie, z pozytywnymi myślami, że się rusza. Biegnąc każde kilkaset metrów do przodu, nie wolno mieć w głowie od razu, że będzie się kimś dorównującym rekordziście świata i nie można być niecierpliwym. Ruszamy się przede wszystkim dla przyjemności, wiadomo że biegając podczas treningów są kryzysy i zniechęcenia, ale wystarczy pozytywna myśl, spojrzenie np. na ładny samochód, widoczek, nawet ładną dziewczynę - przychodzi regeneracja organizmu i biegnąc dalej czujesz się tak świeżo jakbyś dopiero zaczynał trening. To mi zawsze pomaga, dlatego dzięki Bogu dobiegam do celu.
K.L. - No cóż kończymy tą rozmowę miłym akcentem. Ja bym z chęcią jeszcze porozmawiał, ale trzeba jeszcze iść na trening ;) Więc życzę Ci ponownego uczestnictwa w tych wszystkich biegach i żebyś się ,,bawił jako sportowiec, turysta"". Dziękuje Ci za poświęcony czas.
T.S. - Ja również dziękuję i życzę Tobie i wielu młodym biegaczom abyście godnie przejęli pałeczkę (naszych toruńskich a za razem z całej polski) biegających dla przyjemności długodystansowych biegowych starszaków :-)
|