2010-10-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dreptanie wokół Błoń- samotnie i z Kolegami (czytano: 1637 razy)
Staram się tu opisać, w jaki sposób przygotowałem się, a potem jak przebiegłem trzy pierwsze Maratony w moim życiu
Odcinek III:
Od połowy czerwca do końca lipca 2009 biegałem kilka razy w tygodniu wyłącznie wokól krakowskich Błoń, w podobnym tempie - od dwóch do czterech okrążeń (od 7 do 14 km). W zależności od tego, jaka była pogoda. W słońcu udało mi się niekiedy przebiec 14 km, ależ to była męczarnia - lipiec 2009 roku był bardzo gorący. Namówiłem nawet młodszych kolegów z pracy na tzw. Biegi Instytutowe wokół Błoń i parę razy to wyszło. Sympatyczna grupa, widoczna na zdjęciu obok, jednak się rozproszyła, a ja dreptałem sobie dalej. Myślałem, że tak właśnie przygotuję się do Maratonu. Aby zaś wzmocnić wytrzymałość, starałem się - bardzo głupio! - nic nie pić podczas treningu (bo jak się tylko napiłem, to już był koniec biegania, nogi bowiem mówiły - "dosyć!")).
Doprawdy nie wiem, ile tak biegałem, to znaczy nie wiem, ile w sumie kilometrów. Pamiętam tylko dobrze dzień 26 lipca 2009, a była to sobota. Padał deszczyk, lekki, jaki zawsze lubię. A mnie udało się przebiec po raz pierwszy w życiu Półmaraton - 6 okrążeń wokół Błoń samotnie! Czas się nie liczył (było to chyba jakieś bardzo skromne 1 godz. 58), liczył się dla mnie tylko dystans. Jakiś świadek tego wiekopomnego (oczywiście tylko dla mnie) wydarzenia podpowiedział, że 2 sierpnia 2009 jest w Bochni kolejna edycja Biegu im. Majora Bacy. I postanowiłem tam się wybrać. Cóż to jest 10 kilometrów, skoro jestem już Półmaratończykiem? Śmignę to w jakieś 45 minut!
cdn
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |