Szanowni Państwo
Pragnę podzielić się z Państwem moją weekendową 'przygodą', która obnażyła w sposób drastyczny skuteczność i zaangażowanie naszej opolskiej policji. Organu, który odpowiada za nasze bezpieczeństwo oraz jest powołany do ochrony mienia zarówno osób fizycznych jak i podmiotów gospodarczych. Instytucji, której skuteczność z racji charakteru pełnionych czynności często jest uzależniona od współpracy z mieszkańcami, bez których zaangażowania wielu spraw i zdarzeń nie da się uniknąć czy wyjaśnić.
Późnym sobotnim wieczorem wraz z przyjacielem wracaliśmy z opolskiego rynku, będącego wizytówką naszego miasta i centrum życia nocnego, na osiedle ZWM. Pogoda była ładna więc zdecydowaliśmy się na pieszy spacer. Była godzina 23:30 kiedy idąc ulicą Oleską - na wysokości Zakładu Energetycznego - spostrzegliśmy, że drogą tą przeszło istne tornado. Na całej długości ulicy leżały powywracane i zdemolowane kosze na śmieci. Widok co najmniej nieestetyczny, lecz niestety dosyć typowy w naszej rzeczywistości. Omijając kolejne kubły – najwyraźniej świeżo zniszczone, i zbliżając się do Uniwersytetu Opolskiego dostrzegliśmy idącą przed nami w odległości około 100 metrów grupę młodych ludzi. Za nimi szedł dwuosobowy patrol interwencyjny policji. Oczywiście mając za plecami stróżów prawa młodzi ludzi byli grzeczni i kulturalni. Czyżby Panowie policjanci sądzili, że będzie inaczej ? Że chuligani w ich obecności ponownie przystąpią do demolowania otoczenia ?
Zgodnie z naszymi oczekiwaniami nic takiego się nie stało – wolnym marszem podążaliśmy dalej. Nie mając dowodów, że grupa wyrostków jest sprawcami dewastacji patrol policyjny wykonał zwrot na skrzyżowaniu Oleskiej z Nysą Łużycką i oddalił się, najwyraźniej stwierdzając że wypełnił już swój obowiązek...
Dla grupy młodzieńców – zbliżyliśmy się na tyle blisko, że mogliśmy ich dokładnie policzyć i rozpoznać – był to znak do ponowienia zabawy. Od Dworca Wschodniego zaczęło się niszczenie wszystkiego co tylko stało na drodze. Czterech chłopców i dwie dziewczyny w wieku około 16 lat demolowało szyldy, śmietniki, ławki, wyrzucając wszystko co udało im się urwać na środek jezdni (nie muszę chyba pisać jakie zagrożenie tego typu przeszkody stwarzają nocą na drodze). Zdecydowaliśmy się zadzwonić na numer alarmowy 112.
Policja przyjęła zgłoszenie o godzinie 23:58. Przekazaliśmy inforamcję o kierunku przemieszczania się chuliganów i udaliśmy się w dalszą drogę. Złożyło się tak, że nasz spacer pokrywał się dalej z niszczycielską drogą bohaterów tej opowieści. Wyprzedziliśmy ich na wysokości zjazdu do Okrąglaka - zajęci byli niszczeniem wystawionych tam przez PCK i firmy kooperujące kontenerów na ubrania. Było dziesięć minut po północy. Przyjrzeliśmy się z bliska wandalom – jak było do przewidzenia cała szóstka była mocno pijana, a prym wiodło dwóch najbardziej agresywnych osobników. Ciarki przechodziły po całym ciele gdy ich mijaliśmy.
'Wycieczka' skręciła pod Okrąglak, a my ponownie wykręciliśmy numer 112. Poraz drugi zgłosiliśmy wybryki chuligańskie, poinformowaliśmy Panią Starszą Sierżant że jesteśmy gotowi świadczyć, że wystarczy podjechać i zgarnąć sprawców, ale trzeba to zrobić natychmiast - zanim znikną na blokowisku...
O godzinie 0:17 zadzwoniłem po raz ostatni pod numer 112, poprosiłem o imię i nazwisko dyspozytorki, przedstawiłem się, pogratulowałem policji bohaterskiej interwencji i zaangażowania w ściganiu młodocianych przestępców. Byli sprawcy, byli gotowi zeznawać świadkowie wydarzeń, były straty na mieniu i odpowiednie paragrafy. Zabrakło tylko policji.
Osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo miasta nie zainteresowała nasza 'przygoda'. Chuliganie po zniszczeniu kilkunastu śmietników, kilku ławek, tablic ogłoszeniowych i kontenerów poszli sobie dalej. Nikt ich nie zatrzymał. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nikogo nie pobili podczas dalszej eskapady, nie wybili szyb w sklepach, nie zniszczyli samochodów.
Zostaje jednak pytanie – dlaczego sprawa nie zainteresowała policji ? Do posterunku na Chabrach było niecałe 500 metrów, patrol pieszy na UO był w odległości niecałego kilometra. Przez prawie 20 minut szliśmy za bandą wandali, przekazując trzykrotnie sygnały policji, podając lokalizację i liczebność sprawców.
Może powinniśmy ich sami zatrzymać ? Może sami powinniśmy wymierzyć im karę ? Czyżby była to przesławna 'niska szkodliwość społeczna', która zwolniła policję z obowiązku interwencji ?
Powtórzę – byli sprawcy, byli świadkowie, było wykroczenie. Były wymierne straty materialne jakie poniosły firmy będące właścicielami zniszczonych przedmiotów. Grupa upojonych alkoholem, nieletnich bandytów mogła czuć się jednak bezpiecznie.
Następnym razem zdemolują zaparkowany na ulicy samochód. I mam nadzieję, że nie będzie to moje auto. Lub pobiją wracającą w nocy do domu dziewczynę. Mam nadzieję że nie moją.
Walczewski Michał
PS. Rozmowy na numer 112 są nagrywane. Całą tę historię można więc sprawdzić.
|