Mistrzostwa Europy Weteranów w Maratonie – Poczdam 25.08.2002-09-06
W dniach 15-25.08.2002 odbywały się w Poczdamie trzynaste lekkoatletyczne mistrzostwa Europy weteranów we wszystkich konkurencjach lekkoatletycznych. Korzystając z oferty Marathon Service International Henryka Paskala wystartowała w maratonie około 50-osobowa grupa polskich weteranów-maratończyków, a wśród nich Marta Mikołajczyk, Krzysiu Wasiljew, Bohdan Czacharowski, Rysiek Szymczak i ja.
Po dojechaniu do celu autokarem o wysokim standardzie udaliśmy się do biura zawodów, gdzie otrzymaliśmy swoje numery startowe, listy startujących we wszystkich konkurencjach oraz specjalne metalowe plakietki okolicznościowe wydane z okazji mistrzostw. Dochodząc do stadionu, gdzie odbywały się zawody l.a. już z daleka usłyszeliśmy głos spikera zawodów, który oznajmiał o dyskwalifikacji znanej wszystkim Janiny Rosińskiej, która startując w finale 800 m zbyt szybko zeszła na najkrótszy tor. Obejrzeliśmy kilka finałów i o godz. 11.00 odjechaliśmy nad zalew Elstery kilkanaście kilometrów od centrum Poczdamu.
O godz. 12.00 już odpoczywaliśmy na swoich łóżkach w jednym z pensjonatów wyposażonym we wszystko co niezbędne maratończykom. Po posileniu się i wypiciu dobrej kawy wraz z Ryśkiem i Bohdanem wybraliśmy się na małą przechadzkę drogą prowadzącą wśród zalewów i plaż. Na wodach ogromnie dużo różnego sprzętu pływającego – raj dla wodniaków.
By zgasić pragnienie zatrzymaliśmy się w ogródku kawiarnianym przy jakimś zamczysku. Trzy zimne piwa za 10 euro z małym napiwkiem dobrze nam zrobiły. Zmęczeni idziemy dość szybko spać, gdyż start do maratonu już o godz. 8.00. Pobudka o 5.00, zaspaliśmy pół godziny. Śniadanie (w ramach opłaty) o godz. 6.00 w sąsiadującym z nami kasynie. Jedzenia dużo – szwedzki stół. Ale kto może jeść o godzinie 6.00? Ja nie.
Już przed 7.00 jechaliśmy na start w obawie, że mogą nas autokarem nie wpuścić w pobliże startu, ale dojechaliśmy gdzie chcieliśmy. Organizatorzy niemieccy są bardzo dokładni, skrupulatni i regulaminowi! Stojąc na starcie dostrzegliśmy Leona Binkowskiego z Radomia. W rozmowie z nami powiedział, że organizatorzy nie dopuścili go do biegu. Przypiął sobie przywieziony ze sobą własny nietypowy numer startowy i pobiegł na trasę maratonu. Nie został sklasyfikowany.
Trasa maratonu wspaniała – dużo picia, dużo przyjaznych kibiców. Niektórzy krzyczeli „Brawo Polska!” widząc orzełki na naszych koszulkach. Na numerach startowych była również drukowana dolna granica kategorii, w której startowali biegacze. Co 3 km sędziowie spisywali numery zawodników.
I oto wielka wpadka organizatorów. Martę Mikołajczyk finiszującą na bieżni stadionu (3:11:00) wyprzedza jakaś biegnąca kobieta bez numerów startowych z przodu i z tyłu, z którą Marta nawet nie podejmuje walki. Okazuje się, że to zawodniczka niemiecka zabierająca Marcie srebrny medal!!! A gdzie dokładność organizatorów i regulamin? Kto ją odnotowywał na trasie? To wiedzą tylko organizatorzy. Na nic zdały się protesty. Oprócz Marty złoty medal zdobył Marian Parusiński w kategorii M80 oraz Janina Rosińska w kat. K65. Brawo medaliści!
O godzinie 17.00 w niedzielę koniec przygody – powrót do kraju. Ale było sympatycznie.
T. Andrzejewski
|