Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

GrandF
Panfil Łukasz
LKS Maraton Turek

Ostatnio zalogowany
2024-10-17,17:31
Przeczytano: 487/407426 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/2

Twoja ocena:brak


Ślepa uliczka
Autor: Łukasz Panfil
Data : 2013-10-16

Pasjonując się wymierną dyscypliną sportu człowiek prędzej czy później zadaje sobie pytanie: gdzie leżą granice ludzkiego organizmu? Lekka Atletyka jako dyscyplina złożona z najprostszych form ruchu, której cyfry są niezbędnym miernikiem możliwości człowieka wymusza maksymalne „naginanie” psychofizycznych zasobów ludzkich.

Rozpędzona od stu lat maszyna znalazła się od dwóch dekad w fazie hamowania. Mimo iż wrażenie jej zupełnego zatrzymania wydaje się coraz bliższe nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć kiedy i czy w ogóle ono nastąpi. Prognozy rekordów mogą przyjmować wyłącznie formę zabawy, bo ogromna ilość nieprzewidywalnych czynników nie pozwala na precyzyjne określenie wartości wyników. Niemal 30 lat temu radziecki trener, wybitny „lekkoatletykoznawca”, ówczesny wiceprezydent IAAF Leonid Chomenkow pokusił się jednak o długofalową prognozę.

Punktem wyjścia był rok 1984, a z próbą oszacowania wartości wyników przeniósł się Chomenkow 16 lat w przyszłość. Z pomocą ekspertów, na podstawie tylko im znanych wyliczeń powstało proroctwo, którego treść jak i weryfikację przedstawia poniższa tabela:

Mężczyźni

Kobiety


W przypadku męskich przewidywań większość obliczeń nie jest drastycznie rażąca. Z wyjątkiem przesadnie optymistycznych rokowań rezultatu biegu na 400m p.pł. i niedocenienia cara tyczki oraz kenijsko – etiopskich tabunów na 25 stadionowych okrążeń.

U pań gorzej. Wyczyny Kratohvilovej uśpiły zdrowy rozsądek rozbudzając nienormalną progresją wyobraźnię. Prognozy 4-setki i 8-setki zupełnie poza ziemskimi możliwościami płci pięknej lub prawie pięknej biorąc pod uwagę autorki i tak niebotycznych wyników. Kula pań jak kulą w płot. Dziś nawet 22 metry sugerują iż mamy okoliczność z niewiadomym osobnikiem, a już na pewno nie z damą. Chomekow musiał być niezwykle entuzjastycznie nastawiony do kształtu Królowej u progu XXI wieku. Wątpliwościom poddał tylko skoczkinie w dal, którym nie wróżył dłuższych susów niż ówczesne. Nie ma co się dziwić radzieckiemu uczonemu, który swoje przepowiednie snuł w fazie największej produkcji rzucanych, skakanych i bieganych rekordów.

Spójrzmy jak „królewska” fabryka pracowała na przestrzeni ostatnich 40-tu lat. Pod uwagę wziąłem dekady lat 70tych, 80-tych, 90-tych i cały XXI wiek. Zestawienia dotyczą wyłącznie konkurencji stadionowych z wyłączeniem wieloboju, oszczepu ze względu na zmianę jego specyfikacji w połowie lat 80-tych oraz kilku konkurencji kobiecych, które wówczas kobiecymi nie były i nikomu nie śniło się, że kiedykolwiek będą.

Na marginesie – do dziś wspominam zawody ligowe dwutysięcznego roku, kiedy to stając na linii startu biegu na 3000m z przeszkodami Michał Kaczmarek powiedział "nooo czas na męski dystans!"... Tak było, nie minął się Michał z prawdą. Zestawienie męskie jest zatem opracowane na 20-tu konkurencjach, żeńskie na 13-tu. Oto ile razy bito rekordy świata w obrębie danego bloku:

Mężczyźni

Kobiety


Mapa rekordów ulegała przez lata zmianom w podziale ilościowym pomiędzy blokami. Decydują o tym różne czynniki, od biologicznych, przez ekspansyjne po technologiczne. Podsumowując bardzo ogólnie ostatnie 40 lat Królowej Sportu rozkład sił jest w większości wyszczególnionych bloków bardzo podobny. Na przestrzeni 4 dekad mniej więcej po 75 razy poprawiano rekordy świata w sprincie, biegach długich, skokach wysokich i rzutach, 60 razy w biegach średnich. W skokach długich natomiast tylko 24-krotnie.

Ilość ustanowionych rekordów świata w latach 70-tych nie dziwi ze względu na dość krótki powojenny okres. Budzi jednak szacunek. 30 lat po wojnie wyniki osiągnęły poziom w wielu przypadkach porównywalny z obecnym. Gdyby rok 2013 wstawić po 1979 mielibyśmy w kilku konkurencjach do czynienia z dość naturalną, łagodną progresją. Ale wcześniej mieliśmy lata 80-te...

Po silnym skoku wartości rezultatów w latach 70-tych rekordowy pociąg powinien nieco wyhamować, a on utrzymał tą samą prędkość. Pod względem przesuwania coraz dalej możliwości ludzkiego organizmu postęp ten utrzymał się na niemal identycznym poziomie. Obejmujący w roku 1982 IAAF-owską prezydenturę Primo Nebiolo zrobił z „lekkiej” sport komercyjny. Ogromna kasa, nieudolny system kontroli antydopingowych nakręcały królewską machinę, naprężając maksymalnie i tak nienaturalne granice ludzkich dyspozycji. W mocno wyśrubowanym świecie miar, dekada „80” nie zbladła nabierając jeszcze większego blasku. Poprawiano średnio 14 rekordów świata rocznie.

Lekka Atletyka Nebiolo była nastawiona na sukces, ale na sukces widziany oczyma jej prezydenta. Primo uczynił Królową sportem medialnym, ale pogrążył ją w szambie afer i skandali dopingowych. Królowa gnijąca od środka, na zewnątrz panną była pierwszej klasy. W latach 90-tych importowany z Afryki towar w postaci tamtejszych długodystansowców ratował lekkoatletyczne widowiska. Również sprinterzy biegali szybciej. Towar w pewnym momencie znudził się i zbrzydł. Wpadki sprinterów, oraz nudne mistrzostwa Kenii i Etiopii na każdym mitingu i każdych mistrzostwach zmęczyły rzesze kibiców.

Widowiska lekkoatletyczne są dziś widziane przez pryzmat kilku jednostek powszechnie szanowanych – za prezentowany poziom ma się rozumieć, i za czyste sumienie. Ten drugi czynnik przyjmuje teraz raczej formę nadziei iż sumienie to jest rzeczywiście czyste. Cała zgnilizna rzutująca na dzisiejszą atrakcyjność „lekkiej” dokonała się w czasie kadencji Primo Nebiolo. Jarmila K., Marita K., Florence G.J., czy banda skośnookich komunistycznych brojlerów azjatyckich przyczyniły się do transmisyjnej nudy. Zamknęły marzenia o ewentualnym rekordzie wpuszczając lekkoatletyczne show w ślepą uliczkę. Nie ma o czym marzyć. Rekordy są tak kosmiczne, tak niewiarygodne, że w warunkach ziemskich nie istnieje możliwość legalnego ich pobicia.

Czy pomysł wymazania starych rekordów i zapisywania nowej karty jest dobry? Nie. W ludzkiej świadomości i tak zapisały się te koksem napędzane. Ciężko będzie skakać z radości kiedy usłyszymy, że sympatyczna Allyson Felix przebiegła 400m poniżej 49s. Przecież Marita z Jarmilą robiły to kiedyś sekundę szybciej. I nie ważne, że wyglądały jak Marit i Jarmil.



Komentarze czytelników - 4podyskutuj o tym 
 

marcin m.

Autor: marcin m., 2013-10-16, 11:30 napisał/-a:
...zawsze z ciekawością czytam Twoje artykuły, bo zawsze jestem o to "coś" mądrzejszy i uświadomiony :))
w artykule poruszyłeś temat dopingu i od razu przyszła mi do głowy taka niewinna myśl... ile osób co ma swój profil na maratonypolskie.pl mogłaby rzec, że... WADA właśnie ich rozgrzeszyła do końca życia :))

 

amd

Autor: amd, 2013-10-16, 12:02 napisał/-a:
Nie wiem, czy to kwestia zapisania się w ludzkiej świadomości, czy po prostu kolejne oblicze polityki.
Na przykład taki Waldemar Cierpiński. Po otwarciu archiwum STASI wiemy, że u podstaw jego sukcesów leżała chemia. Teoretycznie można by anulować wszystkie wyniki, co do których wiadomo, że były osiągnięte nielegalnie. Tylko że w Niemczech po wchłonięciu NRD przejęto cały sport wschodnioniemiecki z dobrodziejstwem inwentarza. To co zrobiono na początku lat 90-ych, kiedy Niemcy chciały dorównać tuzom rzutuje na ich sport do dzisiaj. Informacje są dostępne, inna sprawa że nie w naszej prasie. U nas prędzej dowiemy się o dopingu Kenijczyka niż usłyszymy o problemach dopingowych sportowców zza naszej zachodniej granicy, czy przeczytamy o żarliwej obronie swoich trenerów przez nie tylko byłe zawodniczki i zawodników.

 

Autor: van, 2013-10-16, 15:24 napisał/-a:
„Ciężko będzie skakać z radości kiedy usłyszymy, że sympatyczna Allyson Felix przebiegła 400m poniżej 49s. Przecież Marita z Jarmilą robiły to kiedyś sekundę szybciej. I nie ważne, że wyglądały jak Marit i Jarmil”.

Nieważne, bo widzowie słabo się z zawodnikami utożsamiają. Jasne: wyją, klaszczą, płaczą, itd., tyle, że to raczej wynik społecznej mimikry, niż głębszej refleksji. Na stadion idziemy by „przeżywać”, ewentualne dociekania pozostawiając innym.

Sport zawodowy będzie szybko ewoluował i w obecnym kształcie raczej nie przetrwa (chyba tylko w formie widowisk pełniących rolę rekonstrukcji historycznych). Ta tendencja jest wyraźnie widoczna, choćby w Twojej analizie ilości bitych rekordów. W sportowej „narzędziowni” (konstrukcja torów, stroje, obuwie, akcesoria typu tyczki, piłki, itd.) też zajdą zmiany, mimo, iż wydaje się, że na obecnym etapie osiągnięto już kres możliwości dalszego jej ulepszania. LIO z 1933 jawiły się współczesnym jako bardzo nowoczesne i w istocie pod wieloma względami takie były (choćby udział czarnoskórych, którzy w tamtym czasie wciąż uznawani byli za gorszych, również w USA; sposób ukazania zmagań sportowych – fenomenalny film Leni Riefenstahl stworzony na podstawie materiałów kręconych podczas zawodów; nowe dyscypliny, jedne z pierwszych eksperymentów z transmisją telewizyjną). Granice możliwych do wyobrażenia zmian wyznacza na razie jedynie nasza wyobraźnia.

Fantazja podpowiada zmagania zawodników-mutantów, nie tylko wspieranych przez dynamicznie rozwijającą się farmakologię, ale również liczne modyfikacje projektowane na poziomie genetycznym. Nietrudno sobie wyobrazić hodowlę takich biologicznych maszyn. Być może powstaną nowe kategorie współzawodnictwa, np. inplanterzy (zawodnicy testujący najnowsze osiągnięcia inżynierów-transplantologów), cybermani (rywalizujący jedynie przy wykorzystaniu wszczepów nieorganicznych, egzoszkieletów, itp.). Kto wie, może współzawodniczyć będą również roboty (coś jak F1), zaś nagrody odbierać zespoły konstruktorskie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć powstanie nowych dyscyplin (kiedyś w programie igrzysk było przecież obecne przeciąganie liny) - ot, choćby konkurencje rozgrywane w przestrzeni wirtualnej (zawodnicy-gracze podłączeni do globalnej sieci transmisyjnej lub w ogóle przez nią wykreowani). Jeśli ludzkość przetrwa wystarczająco długo by zdążyć w pełni rozwinąć obecnie testowane technologie, granica między science fiction a rzeczywistością, będzie się zacierała coraz szybciej.

Czy ta „uliczka” faktycznie jest ślepa? To już kwestia subiektywnego spojrzenia na społeczną wartość sportu zawodowego.

Tworzysz jedne z nielicznych na MP tekstów, które zachęcają do dalszego rozważania ich treści.

 

Autor: van, 2013-10-16, 22:40 napisał/-a:

 



















 Ostatnio zalogowani
kamczar
20:57
bobparis
20:56
ula_s
20:51
uro69
20:36
Wojciech
20:32
Pawel63
20:30
Przemek_Czersk
20:20
Yatzaxx
20:17
gustav000
20:15
BemolMD
20:14
Admirał
20:14
maur68
20:11
mariachi25
20:04
Grzegorz Kita
20:03
ronan51
19:57
Isle del Force
19:55
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |