2008-04-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| (czytano: 1314 razy)
Nie pisać nic na siłę, takie miałem założenie i jakoś udało się je zrealizować. Trudno było mi pisać o bieganie i jego okolicach wychodzą trzy razy w tygodniu na maksymalnie dychę. Taki tuptanie żeby nie umrzeć, bardzo mi tu pasuje określenie „sanitarne”. Teraz też właściwie nie realizuję tego co powinienem, mimo że jest pięknie, za oknem wiosna a ja nie mam kiedy się na dobra sprawę wyspać. Jeszcze miesiąc szkoły i zrobi się lepiej, przynajmniej będę miał jakieś wolne wekendy.
W niedzielę biegliśmy w Dąbrowie Górniczej- świetna impreza, ciekawa trasa, tyle że na końcówce nogi nie chciały się kręcić. Wszyscy mieli pod górę a tylko ja dreptałem w miejscu. Znowu popatrzyłem jak panowie biegacze jadą wolontariuszy. Jak by nie rozumieli że dzięki ich pracy oni mogą sobie pobiegać. Każdy widzi tylko to ze kubek był krzywo podany, że taśma trochę źle zawieszona i informacja niepełna. A tego że ludzie wstali od telewizorów spotkań rodzinnych żeby coś zrobić dla nich to już się nie dostrzega. Może jestem nie sprawiedliwy- większość dostrzega, ale taka wrzeszcząca większość jest bardziej widoczna. Niestety.
Teraz Kraków i mam nadzieję że pięć tygodni wystarczy mi żeby przetrwać. Boję się, ale to akurat dobrze. Z zasady zaczynałem za szybko i później cierpiałem. Jakoś nie potrafię uwierzyć że to się zmieni. Teraz zacznę powoli i też będę cierpiał. No nie wiem czy to dobry pomysł.
Acha i raczej nie powinienem już zaczynać od „No coż”
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |