Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [3]  PRZYJAC. [22]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
trojmar
Pamiętnik internetowy
"Pędzimy Razem"

Mariusz Maciejończyk
Urodzony: 1975-03-30
Miejsce zamieszkania: Rybnik
2 / 4


2014-03-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
12 Godznny Podziemny Bieg Sztafetowy 2014 (czytano: 1716 razy)



12-Godzinny Podziemny Bieg Sztafetowy Bochnia 2014.
Bardzo szczęśliwie zostaliśmy wylosowani do tego niesamowitego biegu. Ponieważ nie było praktycznie jakiejkolwiek wiary, że zostaniemy wylosowani, to w zasadzie bez głębszego zastanowienia zapisaliśmy się jako drużyna "ROCA", czyli pod nazwą firmy, w której pracuję od kilkunastu lat. Kiedy więc zostaliśmy wylosowani poinformowałem szefostwo firmy o tym fakcie z nadzieją, że uda nam się wystartować w firmowych barwach. I udało się!!! Dostaliśmy komplet koszulek z logo oraz z imieniem zawodnika.
Tak więc pełni pozytywnej energii oraz dobrze "ubrani" byliśmy gotowi do startu. Zbiórka na moim podwórku w piątek 07 marca o godz. 17:00. Dołączył jeszcze do nas zaprzyjaźniony z nami Przemek Podeszwa czy pozytywne dwa metry wzrostu!!! Ruszamy!!!
Pod szyb kopalni soli dotarliśmy o godz. 20:00. Do "szoli" kolejka bo to nie jest KWK Jankowice i "szola" jest tylko na 8 osób - lub 20 Mietków :-). Na szczęście szybko poszło i po kilkunastu minutach zjechaliśmy na dół na głębokość 214 metrów.
Pierwsze wrażenie - SUPER!!!! Bardzo duża przestrzeń w części mieszkalnej. Nawet jest tam niewielkie boisko do kosza. Część sypialna pełna solidnych, zbudowanych z drewnianych belek, piętrowych łóżek. Zgodnie z poradami uzyskanymi od Wojtka Korzusznika z Luxtorpedy, wybraliśmy wszyscy dolne łóżka i wywiesiliśmy baner z logo ROCA.
Był czas na odebranie pakietów startowych, spotkanie kilkoro znajomych oraz poznanie wielu nowych znajomych (zwłaszcza ekipa hajerów z Radlina). Potem piwko i dogadywanie strategii.
A właśnie, myślę, że potrzeba wyjaśnić zasady tego biegu. Otóż przez 12 godzin sztafeta musi pokonać jak największą liczbę kilometrów. Na trasie musi być więc ciągle jeden zawodnik z każdej drużyny. Zmiana zawodnika może następować w strefie zmian po każdym okrążeniu czyli po przebiegnięciu 2420m. Nasza taktyka to podział na dwie ekipy: Mieciu z Markiem Podeszwą (nasze konie pociągowe), oraz Marek Matuszczyk ze mną (takie niedoświadczone źrebięta). Przez pierwsze 2 godziny miały biegać konie, a potem idą odpoczywać i wchodzą źrebięta na 2 godziny. Później powtórka tego wariantu a następnie każda ekipa 2x po jednej godzinie. Trochę to zagmatwane ale to nieważne, bo i tak z mojego powodu taktyka wzięła w łeb, co opisze za chwilę.

A więc START.

Pierwszy wyrusza Miecio na jedno okrążenie i zmienia go Marek. Miecio sugeruje, że dla niego jedna okrążenie to za mało (nie może nabrać prędkości!!!!:-) ), więc zmieniają się co dwa okrążenia. Po swojej rundce każdy sobie siada na krzesełku wędkarskim (tu podziękowania dla Marcina, kumpla z roboty) i uzupełnia płyny, wgryza się w banan lub wciąga żel. W tym czasie ja z drugim Markiem mamy czas wolny a więc kawka herbatka i pogaduchy. Jest godzina 12:00 więc zmieniamy naszych liderów, którzy już wywalczyli 15-ste miejsce!!!! Oni mają teraz dwie godziny przerwy a my śmigamy przytłoczeniu świadomością, że nie możemy tego spier… zepsuć. Teraz dopiero widzimy jak wygląda trasa. Jest ciasno, nierówno i zajebiście wietrznie na jednym z nawrotów. Trudno wyprzedzać (a jak, nam też się to zdarza), oraz trzeba uważać na drużyny, które walczą o zwycięstwo. Po prostu nie chcemy im zbytnio przeszkadzać. Po pokonaniu 11 okrążeń zjawiają się Mietek z Markiem i nas zmieniają. Patrzymy na wynik i jesteśmy zadowoleni bo nasza drużyna spadła tylko o jedną pozycję czyli na 16-ste miejsce. Mamy dwie godziny na odpoczynek. Marek poszedł się położyć a ja pierwszy raz w życiu poszedłem na masaż. Co za mocarne dziewczyny. Po masażu podziękowałem im za najfajniejszy dzień kobiet w moim życiu!!!!
Jednak przerwa mija szybko. Rzut oka na wyniki – nasi liderzy odrobili straty i znów jesteśmy na 15-stym miejscu. Zmieniamy ich i szarpiemy. I tu zaczęły się schody. Na moim drugim okrążeniu pojawia się nagły ból mięśnia dwugłowego uda. Nie wiem czy to efekt nietypowego biegu (w zasadzie cała sztafeta to wielogodzinny, intensywny trening interwałowy), czy też masażu. W każdym razie bieg w zasadzie niemożliwy. Udało mi się dotrzeć do punktu zmian i poinformować Marka żeby ruszył na dwa okrążenia. Ja w międzyczasie sprowadzam Mietka i Marka skracając im przerwę o połowę. SORRY!!!!!
To była dopiero siódma godzina sztafety a ja odpadłem i zostawiłem na polu walki trzech kumpli. Próbowałem się reanimować ale niestety nie udało się. W tym momencie mogłem więc jedynie pomagać chłopakom dostarczać im wszystkich potrzebnych uzdrawiaczy czyli: napoje, batony, żele, koszulki na zmianę itd.
Ponieważ nie chciałem stać bezczynnie to postanowiłem ruszyć na trasę z aparatem i chociaż dobrze uwiecznić naszych bohaterów podczas walki. Oczywiście robiłem zdjęcia wszystkim ekipom i w efekcie wykonałem 800 fotek, z których każda przedstawia czyjeś zwycięstwo nad samym sobą. Naprawdę podziwiam wszystkich tych, którzy na moje zachęty potrafili się uśmiechnąć do zdjęć mając wręcz morderczy wysiłek w mięśniach. SZACUN BIEGACZKI I BIEGACZE!!!!!!!!!
W końcu nadeszła godzina 22:00. KONIEC BIEGU. Byłem z tego powodu strasznie szczęśliwy bo już nie umiałem patrzeć na ból i cierpienie widoczne na twarzach uczestników. Oczywiście najbardziej żal mi było naszych bohaterów, bo przez moją kontuzję dawali z siebie więcej niż było zaplanowane. Gdy zobaczyłem wyniki to byłem w szoku. 14-ste miejsce!!!! Po prostu jam nie jest godzien zawiązać sznurowadeł w waszych asicsach!!!! Daliście z siebie wszystko i nie potrafię właściwie oddać słowami tego, co udało wam się dokonać. DZIĘKUJĘ PANOWIE!!! JESTEŚCIE WIELCY!!!
A czego dokonaliście?
• MIECIO – 22 okrążenia
• MAREK PODESZWA – 21 okrążeń
• MAREK MATUSZCZYK – 19 okrążeń
• A ja niestety tylko 7 okrążeń (siara!!!)
Nadszedł więc czas na zasłużony odpoczynek, posiłek i piwko regeneracyjne. Naprawdę się dziwię, że nie padliście od razu.
Poranek w niedzielę był przywitany ulgą, że dzisiaj nie biegamy!!! Potem już tylko wręczenie medali (każda drużyna wchodziła na podium), losowanie nagród (jak zwykle okazało się, że my mamy szczęście w miłości a nie w losowaniach) i wyjazd na powierzchnię. Słońce, ciepło i niesamowita satysfakcja z uczestnictwa i wyniku.
Serdecznie dziękuję Panowie za wasz wysiłek, hart ducha i niesamowitą przyjemność jaką daje uczestnictwo z wami w każdej imprezie biegowej.

P.S.
Link do pełnej galerii zdjęć:
https://plus.google.com/u/0/photos/113751030834434959278/albums/5988758805251964465?partnerid=gplp0

Mario

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
Henryk W.
09:05
Tatanka Yotanka
08:56
Borrro
08:56
orfeusz1
08:51
zbig
08:41
wadas
08:34
arturM
08:27
michu77
08:14
platat
08:08
mariuszkurlej1968@gmail.c
07:34
romangla
07:33
cinekmal
07:29
42.195
07:24
biegacz54
07:23
rezerwa
07:21
Wojciech
07:15
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |