2012-05-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| służba niezdrowia (czytano: 1200 razy)
Mocno zabolało podczas Dębna. Tak mocno, że nie skończyłem biegu. Tydzień nie biegałem, ból nieco osłabł, więc wyszedłem na małe truchtanko, później znowu i znowu. Mimo bólu biegałem, ale to było bez sensu, więc przestałem. Znów tydzień przerwy, tym razem jednak wylądowałem u lekarza rodzinnego po skierowanie do ortopedy. Pani doktor nie kryjąc powątpiewania w sens moich poczynań wypisała odpowiedni kwitek a na moja prośbę jeszcze bilecik na RTG no i na wszelki wypadek receptę na Dicloratio. Zadzwoniłem do przychodni, chcąc zarejestrować się do ortopedy – termin na koniec lipca!!! K**wa, za prawie trzy miesiące!! Po kiego h**a oddaję rocznie kilka tysięcy złociszy na służbę zdrowia skoro nie mogę pójść do lekarza gdy się źle czuję? Goryczy dopełniło jeszcze otrzymane niedawno pismo z ZUS w sprawie zaległych składek za rok 2009, których „zapomniałem” uiścić – w sumie z odsetkami życzą sobie coś koło 1200 złotych. Paranormal reality ;-) Co robić? Sens rejestracji do ortopedy jest żaden, robienie zdjęcia RTG też chyba mija się z celem, bo co z nim zrobię? Odbitkę na ścianę w ramach sobie zawieszę? Prywatna wizyta to jakieś 150 złociszy a jak już mnie taki prywaciarz-konował dorwie to naciągnie na h*j wie jakie zabiegi i leki, ma się rozumieć - bez gwarancji poprawy. Jak zacznę, to nie będę mógł przerwać i dziura w portfelu się zrobi;-)) Plan B jest taki: dziś kupuję dicloratio (jakieś 10 złotych)i zaczynam jego konsumpcję a od urodzin (w sobotę) planuję spokojnie truchtać po miękkiej ściółce. Jak się naprawi to super, jak się spie**oli do końca to idę na izbę przyjęć do szpitala (mam blisko) – tam muszą mnie przyjąć od ręki.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |