2009-09-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 27 Maraton Wrocławski (czytano: 2003 razy)
To moje trzecie podejście do złamania granicy 3.30 w maratonie,dwa poprzednie pokrzyżowała mi upalna pogoda.Całkowicie zmieniłem trening,wcześniej biegałem na wyczucie a teraz z pulsometrem w rytm własnego serca.Miałem trochę obawy czy po 10-ciu latach biegania taka zmiana coś da ale podjąłem wyzwanie,wszystko podporządkowałem tylko temu startowi.Pogoda w dniu startu wprost wymożona,pochmurnie,lekki wiaterek.Niestety na starcie trochę zaspałem i nie udało mi się dopchać do grupy na 3.30 i stałem gdzieś na końcu zły na siebie bo dobrze wiedziałem że będzie wąsko na początku.Zanim przebiegłem przez linię startu minęła już dobra minuta,teraz już tylko goniłem mojego guru.Pierwsze trzy kilometry przebiegłem w tempie po 4.30 ale doszedłem do grupy,nogi zrobiły mi się trochę sztywne i pomyślałem sobie żebym tylko nie zapłacił za tą gonitwę w późniejszej części biegu.Bieganie w grupie to nie jest taka łatwa sprawa szczególnie jak wpada się na punkty odświeżania lub odżywiania,nie zawsze można złapać coś ze stolika a najgorszym widokiem jest wyrzucanie prawie pełnych butelek napoju ,takiego biegacza to bym chętnie kopnął w cztery litery.Biegło mi się dobrze,połykaliśmy z grupą kilometry w idealnym tempie,półmetek równo w 1.45.00.Planowałem sobie przed biegiem że odłączę się od grupy gdzieś po 30-tym kilometrze,ale biegło mi się tak dobrze z nimi że zrezygnowałem z tego pomysłu,dopiero na 35-tym kilometrze coś mi odbiło i postanowiłem nie korzystać z punktu odświeżania tylko pobiegłem dalej.Przewaga nad grupą była niewielka może z 70 metrów ale już na kolejne punkty wpadałem sam i mogłem brać ze stolików to co chciałem.Gdzieś na 41 kilometrze już grupa biegnąca za mną praktycznie nie istniała,każdy biegł już ile miał sił bo było pewne że granica 3.30 zostanie złamana.Ostatnie metry po niebieskim dywanie to już prawie sprint,czas 3.28.08,jest super.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |