Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Czy zdarzyło Wam się kiedyś zagapić na starcie maratonu i wystartować kilkanaście minut po wszystkich? Wydaje się, że to niemożliwe, a jednak... taka przygoda przytrafiła mi się w Maroku, podczas maratonu w Marrakeszu :-)

Do Marrakeszu przylecieliśmy z Polski z Krakowa, korzystając z latających z lotniska na Balicach tanich linii lotniczych lądujących w tym jednym z najbardziej znanych i malowniczych miast Maroka. Z odpowiednim wyprzedzeniem bilety na ten lot można kupić w cenach poniżej 300 złotych więc nie zdziwiliśmy się, gdy na starcie imprezy spotkaliśmy dosłownie tłumy biegaczy z Polski spragnionych styczniowego biegania. Frekwencję podbijał zorganizowany wraz z maratonem półmaraton.

Łącznie w wynikach z obu dystansów znajduje się 102 biegaczy z Polski, przy czym ze względu na poważne - ale właśnie poprawiane - błędy organizatora trudno jest w tej chwili stwierdzić ilu rodaków startowało w maratonie, a ilu w półmaratonie. Sam maraton należy do średniej wielkości imprez - sklasyfikowano na dzień pisania tego artykułu 947 maratończyków i 187 maratonek. Ale już półmaraton cieszył się dużo większą frekwencją - 5194 mężczyzn i 1176 kobiet. Jak na afrykańskie warunki - dużo!

Polaków widać było na każdym kroku - zarówno na starcie, trasie, mecie, jak i w samym Marakeszu. Wąskie uliczki, zabytkowe lokalizacje, targ i liczne suki oraz sklepiki z pamiątkami i restauracje pełne były przez kolka dni naszych rodaków. Jak powiedział jeden z uczestników - to były nieoficjalne Mistrzostwa Polski Amatorów :-)

Wyniki znajdziecie TUTAJ

To właśnie ta ogromna liczba rodaków spowodowała, że na mecie... przegapiłem start maratonu. Ten startował o godzinie 8:30 rano, a o 9:00 planowano start półmaratonu. Po wyjściu z Toy-Toya nie zauważyłem, że nastąpiło odgrodzenie jednych biegaczy od drugich - w efekcie na 3 minuty przed planowanych startem wmieszałem się w tłum... półmatończyków. W ruch poszła kamera, wywiady z Polakami, tańce, kupa śmiechu... W końcu jednej z grup z Polski powiedziałem, że coś się start opóźnia. A oni na to, że jak to, przecież start o 9:00. A maraton? Maraton już... przecież wystartował 10 minut temu :-)


Możecie sobie wyobrazić moją minę. Jak z procy wystrzeliłem przez barierki i minąłem linię startu 12 minut po czasie gdy po uczestnikach królewskiego dystansu nie było już śladu. Cały Marrakesz mój :-) Przez pierwsze pościgowe kilometry goniłem ducha bojąc się, by mi przypadkiem nikt nie zamknął trasy. Mijałem zdziwioną obsługę techniczną oraz zwijających elementy trasy techników. Ale udało się! Pomiędzy czwartym a piątym kilometrem dogoniłem ostatnich maratończyków i już wiedziałem, że nikt mnie z trasy nie ściągnie!

Sama trasa okazała się dość przeciętna. Kilka osób mówiło mi, że jest bardzo fajna i widowiskowa, jednak wg mnie zabrakło jej jakiegoś szlifu i rzeczywistych atrakcji. Marrakesz nie jest na tyle dużym miastem, by trasa biegła po centrum, więc jej większość prowadziła rogatkami i przedmieściami. Wprawdzie było kilka miejsc w których można było "pozwiedzać" stare mury ale było ich na prawdę niedużo. Swoje ograniczenia także dorzuciła gęsta mgła, która towarzyszyła nam podczas biegu. Tak gęsta, że nieczynne było przez kilka godzin lotnisko przy którym biegliśmy.

Z mgłą związana była także doskonała pogoda do biegania. Od rana było bardzo chłodno - ok. 12 stopni na starcie i zaledwie max. 16 na mecie (choć ostatni finiszowali już w słoneczku). Nie wiał wiatr, a wilgotność w tym przypadku była raczej suchością. Nie powinno więc dziwić, że padło wiele dobrych wyników i raczej każdy z Marakeszu wracał do Polski zadowolony z osiągniętego wyniku. Mi na przykład udało się pobiec o 30 minut szybciej niż tydzień temu w Omanie - gdzie słońce nie oszczędzało biegaczy. O świetnych warunkach pogodowych mogą świadczyć także wyniki elity - ośmiu zawodników pobiegło poniżej 2:15:00 w tym pierwsza trójka poniżej 2:10:00. Zwycięzca - Etiopczyk Fikadu Girma 2:08:43

Organizacja wydarzenia stała na średnim poziomie. Taka porządna czwórka ale bez aspiracji do oceny 4+. Najwięcej kłopotów sprawiło oznaczenie kilometrów, które nijak miało się do rzeczywistości - niektóre tablice z kilometrami miało ponad 1000 metrowe błędy. Podobnie było z punktami żywieniowymi na których nie dość że poza wodą były tylko mandarynki, to jeszcze stał one od przypadku do przypadku, dwóch w ogóle brakowało a na jednym nic nie było do picia. Całe szczęście sytuację uratowała wspomniana pogoda.

Medal na trzy z plusem, kibice podobnie. Duży kłopot był z wynikami, które pomieszały półmaratończyków z maratończykami, ale powoli jest to prostowane. Na mecie woda, banan, mandarynka.


Zastanawiałbym się czy polecać Wam tę imprezę czy nie. Ale chyba decydujący głos ma niezapomniany klimat zachodniej Afryki i suków, czyli arabskich i saharyjskich targowisk. Kto lubi takie klimaty śmiało na maraton w Marakeszu powinien przylecieć za rok. Jeżeli jednak denerwuje Was ciągłe naciąganie i oszukiwanie turystów, dostajecie wysypki na samą myśl, że na każdym kroku musicie mieć oczy dookoła głowy, a za wszystko - dosłownie WSZYSTKO (nawet za wskazanie kierunku do hotelu) tubylcy żądają pieniędzy - zastanówcie się, czy w tym mieście będziecie czuli się dobrze.

Kwestia asertywności :-)

Więcej o naszych wyjazdach na maraton do każdego kraju świata przeczytacie na stronie projektu 201races.com



Komentarze czytelników - 1podyskutuj o tym 
 

ADAMS

Autor: ADAMS, 2019-02-11, 08:46 napisał/-a:
Troszkę wam zazdroszczę tego biegania po świcie
pomysł nietuzinkowy relacje super.
Wszystko się zgadza tubylcy mega nachalni
Pozdrawiam fajne klimaty

 

 Ostatnio zalogowani
Arti
03:01
Stru¶ Emu
01:40
fit_ania
01:12
zby
00:04
Artur z Błonia
22:24
kos 88
21:14
uro69
21:11
Raffaello conti
20:45
Wojciech
20:16
biegacz54
19:57
42.195
19:36
gieel
19:10
entony52
19:03
Pudelek
19:01
kubawsw
18:52
makwi
18:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |