| Admin Michał Walczewski Toruń WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-11-29,10:08
|
| Przeczytano: 714/1544953 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Irlandzki 2-maraton | Autor: Michał Walczewski | Data : 2018-05-14 | Pokonać maraton w każdym kraju świata to trudne wyzwanie. Zarówno logistycznie jak i finansowo. Ale jest jeszcze jeden element komplikujący mocno nasz projekt. Założyliśmy, że chcemy tego dokonać w 10 lat. Nie stanie się nic złego, jeżeli zrobimy to w osiem, tragedii też nie będzie, jeżeli zajmie nam to 11 czy 12-lat, nie walczymy przecież o żaden rekord Guinessa. Ale może się okazać, że "zdobywanie" tylko jednego kraju podczas jednego wyjazdu to za mało...
Okazja podbicia dwóch krajów za jednym "zamachem" nadarzyła się na początku maja. W kalendarzu międzynarodowych imprez biegowych Sławek znalazł ciekawą informację: 6 maja (niedziela) odbędzie się maraton w Irlandzkim mieście Limerick, a dzień później, 7 maja (w poniedziałek) - w stolicy Irlandii Północnej - Belfaście. Biorąc pod uwagę, że z Polski do Dublina latają tanie linie lotnicze, powstała okazja by stosunkowo tanio dorzucić do naszej listy "zaliczonych krajów" dwa kolejne!
Start zorganizowany w ramach projektu 201races.com. Więcej o samym projekcie możecie przeczytać także TUTAJ
Od razu uprzedzę uwagi: tak, wiemy, że Irlandia Północna jako część Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, nie jest jako taka osobnym, w pełni samodzielnym krajem. Niemniej w naszym wyzwaniu postanowiliśmy, że definicję PAŃSTW będziemy traktować w możliwie szerokim zakresie tak, by móc odwiedzić wiele ciekawych miejsc. Liczba krajów na świecie wbrew pozorom nie jest ani stała, ani ściśle zdefiniowana - ich liczba w zależności od przyjętych kryteriów waha się od 192 do nawet 218, czy 219. W naszej ocenie uznaliśmy, że Irlandia Północna - posiadająca choćby własną reprezentację piłkarską - to jest osobny kraj i już :-)
Rzut oka na mapę uświadomił nam, że sporym utrudnieniem może być odległość pomiędzy oboma miastami. Limerick i Belfastem dzieli w linii prostej około 350 kilometrów, które można wprawdzie pokonać autostradą, ale w międzyczasie musieliśmy oddać w Dublinie wypożyczone auto (jego oddanie w Belfaście, ze względu na dodatkowe koszty nie wchodziło w grę). Start do obu maratonów dzieliły dokładnie 24-godziny. Całe szczęście wielką niespodziankę zrobili nam organizatorzy maratonu w Belfaście - przysłali nam pakiety startowe do Polski. Czy to był "prezent", czy też standardowe rozwiązanie - nie wiemy. Ale bez tej pomocy nie zdołalibyśmy pobiec w Irlandii Północnej - uprzedzając fakty: do stolicy Irlandii Północnej ostatecznie dojechaliśmy o 22:00, gdy biuro zawodów było już zamknięte...
Pierwszy był Limerick. To sympatyczne, acz niewielkie miasto położone nieco na południe od geograficznego środka Irlandii. Start i meta maratonu położone są w centrum miasta, a sama trasa w kształcie ósemki, przebiega zarówno przez jego centralne dzielnice jak i te położone na okolicznych wzgórzach. Zdecydowanie ciekawsza jest pierwsza pętla - biegnąca przez centrum miasta, tereny kampusu uniwersyteckiego, uniwersytet, parki, kilkukrotnie przekraczająca rzekę. Druga jest trudniejsza - poprowadzona zewnętrznymi dzielnicami domków jednorodzinnych, monotonnymi uliczkami pełnymi podbiegów i zawijasów. Maraton średnio kameralny - ukończyło go nieco ponad 700 osób, ale tłum robili startujący półtorej godziny później półmaratończycy (których wystartowało kilka tysięcy), oraz jeszcze liczniejszy bieg rodzinny. Niestety maratończycy, jak to bywa na tego rodzaju imprezach, w pewnym momencie wpadają na półmaratończyków. Robi się ciasno akurat wtedy, gdy nie ma się już za bardzo sił wyprzedzać.
Trochę poleniliśmy się na mecie (mi udało się nabiegać 3:50:47, Sławek - 4:27:38) i po szybkiej kąpieli u zaprzyjaźnionych rodaków, u których także nocowaliśmy, wyruszyliśmy w podróż do Belfastu. W Dublinie oddaliśmy auto do wypożyczalni i przesiedliśmy się w autobus. O wspomnianej 22:00 byliśmy w Belfaście, a o 23:00 w hostelowych łóżkach.
City Belfast Marathon przywitał nas chłodem. To akurat była dobra wiadomość, gdyż bieganie w upałach wychodziło nam już bokiem (nawet dzień wcześniej w Limeric słońce zaszalało). Na starcie duże tłumy, więc zapowiadał się o wiele większy maraton. I rzeczywiście, dystans maratonu w Belfaście pokonało 2215 osób, czyli trzy razy więcej niż w Limerick. Tłumów dopełniło dodatkowo kilka tysięcy sztafet maratońskich - każda sztafeta to jakieś sześć zmian, które dokonywane były co 5-10 km. Ponownie więc trzeba było się przepychać, zwłaszcza przy strefach zmian, które nad podziw licznie okupowały tłumy kibiców.
Nogi... nogi bolały, i to od samego startu. Kilkanaście godzin to jednak niewiele, by nawet przy oszczędzaniu się podczas pierwszego maratonu, na starcie kolejnego liczyć na jakieś objawy świeżości. Trzeba było mocno zacisnąć zęby i liczyć na to, że z kolejnymi kilometrami się poprawi. I rzeczywiście, po jakichś 30 minutach biegu było już znacznie lepiej, choć wciąż daleko od ideału.
Tym razem trasa poprowadzona była na jednej, dużej pętli, która posiadała niespodziankę. Belfast położony jest pomiędzy brzegiem Oceanu Północnego oblewającego Wyspy Brytyjskie, a dość pokaźnymi, takimi zdecydowanie widokowymi wzniesieniami. Idealnymi, żeby zabrać poznaną dzień wcześniej dziewczynę na samochodową przejażdżkę i pocałunek w iście Hollywoodzkim klimacie. Nieidealnymi zaś do wbiegania na nie. Wydawało nam się, że raczej maratonu na te wzniesienia nie skierują, no bo PO CO. Ano po to :-) Na 17 kilometrze rozpoczął się podbieg, który trwał aż do półmetka. Całe szczęście nie na sam szczyt... A potem trzeba było niemal pionowo zbiec na sam dół, tracąc 4 km podbiegu w niecałe 2.5 kilometra. Nogi wcale nie cieszyły się tym zbiegiem!
Ostatnie 12-13 kilometrów maratonu w Belfaście to dość monotonny odcinek wzdłuż wybrzeża, potem szeroką dwupasmówką i ulicami prowadzącymi przez fabryczna część miasta do finiszu. Meta w parku pełnym spacerujących dam, golfistów i piesków bez smyczy. Ot, taki sielski obrazek, jeżeli ktoś ma siłę jeszcze docenić. Meta raczej nijaka, pisząc te słowa musiałem się skupić, by sobie przypomnieć jak wyglądała. Medal, woda, reklamówka... dziękujemy i zapraszamy za rok :-)
Czas 04:08:36 pozwolił mi zająć 941 miejsce na wspomniane 2210 uczestników. Nieźle, choć gdyby nie kryzys od 35 km, byłoby ze 200 miejsc wyżej. Sławek pobiegł dużo szybciej niż dzień wcześniej - na mecie zameldował się o 18 minut szybciej niż w Limerick. Całe szczęście, i tak za mną!
Z Irlandii wyjechaliśmy następnego dnia bogatsi z jednej strony o wiedzę, że da się pobiec dwa maratony dzień po dniu, z drugiej strony - że to nic miłego i sympatycznego. Jak trzeba to się da, ale jak nie trzeba, to lepiej tego nie robić. Tak, wiem, są ludzie którzy biegają siedem maratonów w tydzień, nie wspominając Rysia Kałaczyńskiego, który potrafi przebiec 365 maratonów w rok. Dla nas to było jednak spore wyzwanie, pozwalające chyba tym bardziej docenić tych, którzy potrafią jeszcze więcej.
Dwie Irlandie zaliczone, zostało... no trochę jeszcze zostało. Przeczytać o tym możecie TUTAJ
|
| | Autor: Jarek42, 2018-05-15, 08:22 napisał/-a: Zgadzam się - jak nie trzeba, to maratonów dzień po dniu nie ma co biegać. Ale wszystko jest kwestią wytrenowania.
Jeśli chodzi o zamierzenie - fajnie to wymyśliliście.
Finansowo można trochę zaoszczędzić. Np. Ameryka Południowa. Pojechać raz czy dwa razy i przebiec we wszystkich państwach.
Życzę ukończenia zamierzenia i jak największej frajdy i jak najmniej znużenia i zmęczenia :) | | | Autor: Admin, 2018-05-15, 09:00 napisał/-a: Dziękujemy. Ameryka Południowa - rzeczywiście tak trzeba będzie zrobić. Ostatnio martwi mnie Meksyk, bo wygląda niebezpiecznie. Najtrudniejsza za to na pewno będą kraje Afryki - jest ich dużo, i trudno dostępne. | | | Autor: Szara_eminencja, 2018-05-15, 09:35 napisał/-a: Świetna relacja jak zwykle, czekam na następne :)
Maraton w Palestynie chyba Panowie zaliczyliście w odpowiednim momencie, tuż przed kolejną zawieruchą w tamtym rejonie świata. Obecnie trwają tam protesty Palestyńczyków przeciwko przeniesieniu ambasady amerykańskiej do Jerozolimy, które zbierają krwawe żniwo... | | | Autor: Admin, 2018-05-15, 10:04 napisał/-a: Niestety to prawda. Na naszym profilu na fb postaram się jeszcze dziś zamieścić film z naszego wieczorno/nocnego spacerowania po Palestynie - było cicho, spokojnie, ludzie uśmiechnięci... a to raptem kilka tygodni temu... | | | Autor: paulo, 2018-05-15, 13:05 napisał/-a: Co się nie robi dla maratonów :) I to dwa w jednym :) Harpagaństwo niezłe :) Obyś zachował trochę sił na starość :) | | | Autor: jann, 2018-05-15, 14:51 napisał/-a: Gratulacje Panowie. To mi się podoba w bieganiu amatorskim, że nie trzeba sobie robić ograniczeń. Doktrynerskie dwa maratony w roku to już na szczęście zamierzchła przeszłość. W tej relacji jest radość biegania i to lubię. Kibicuję i trzymam kciuki za cały projekt. Pozdrowienia jann | | | Autor: Jarek42, 2018-05-15, 15:28 napisał/-a: Dwa maratony w roku to chyba dalej obowiązująca dewiza, ale dla zawodowców. My amatorzy możemy biegać co tydzień. Częściej to już chyba nie jest przyjemnie. | | | Autor: Kuba C, 2018-05-15, 17:00 napisał/-a: Relacja super, ale nie przyznawajcie się w Irlandii, że Irlandia Pólnocna to dla was inne państwo ;-) | | | Autor: Tatanka Yotanka, 2018-05-16, 08:23 napisał/-a: Gratulacje - pobiliście Ukraińców , bo oni też startują w maratonie dzień po dniu - tylko że wy naturalnie , a oni z pomocą niedozwolonych środków ( czy ktoś może sprawdzić czy Bogdan S. Z Ukrainy który został złapany na dopingu może już u nas startować ( ostatnio wygrał w Działoszynie ) co pozostawiło w mnie niesmak !!! | |
| |
|
|