2008-05-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Rzeźnik 2008. Żebrak-Cisna (czytano: 406 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: www.biegrzeznika.pl
Po pierwszym przepaku, zadowoleni że wyrobiliśmy się w czasie, ruszamy dalej na południowy wschód. To długi kawał drogi, czerwony szlak prowadzi grzbietem Wysokiego Działu. Po drodze do Cisnej nie ma ani jednej tabliczki informacyjnej, totalne bezludzie, drogę wskazują tylko czerwono-białe znaki wymalowane na bukowych pniach, ścieżka i inni biegacze.
Na przemian w górę i w dół. Otacza nas dość świetlista buczyna, na kilkaset buków trafi się z jedna jodełka lub inny gatunek. Listki świeżutkie, jasnozielone, jeszcze nieduże. Kwitną zawilce, jak mokro to i kaczeńce. Paprocie rozwijają dopiero swoje spiralki. Pod nogami pełno łupin po bukowych orzeszkach, spróchniałych gałązek, oczywiście też piaskowcowych kamieni. Trzeba cały czas filować pod nogi, zwłaszcza na zbiegach.
Zasuwamy do przodu dość raźnie, czasem prowadzi and a czasem ja. Jak w dół albo równo to biegniemy, jak w górę to idziemy. Tu błota niedużo. Po drodze są szczyty, ale nie jesteśmy pewni, kiedy je zaliczamy. Szkoda czasu na wyjmowanie i studiowanie mapy. Znaki szlaku są, więc zasuwamy dobrze. Gdzieś po drodze zaliczamy kolejno: Jaworne (992 m n.p.m.), Wołosań (1071 m n.p.m.), Sasów (964 m n.p.m.), Berest (942 m n.p.m.) i Osinę (963 m n.p.m.). Wypatruję tabliczki w miejscu, w którym do czerwonego dochodzi czarny szlak z Kołonic, nie istniejącej w swym pierwotnym miejscu od ponad pół wieku bojkowskiej wsi. Wiem, że tabliczka na przełęczy kiedyś była (czytałem o tym w necie), ale jej nie wypatrzyłem. Pić się nie chce, więc camelbagi prawie pełne, robi się powoli słoneczny dzień.
W końcu około 8.15, 4:20 od startu, 13 km od przełęczy Żebrak, trafiamy na wyciąg narciarski. Znaczy się dotarliśmy do Cisnej. Schodzimy bardzo stromym zboczem pod wyciągiem, zastanawiając się jak w zimie narciarze są w stanie przeżyć taki zjazd. Na dole przecinki widać quad, a na quadzie charakterystyczna sylweta... oczywiście Wasyla. Dyryguje ruchem, robi zdjęcia. Wbiegamy do Cisnej, tu na dole jest całkiem ciepło, wybiegamy z lasu asfaltową drogą. Mija nas quad, z którego robi nam zdjęcia Wasyl. Dobiegamy do centrum Cisnej.
Tu jest drugi przepak. Wysokość 565 m n.p.m., ponad 31 km od startu, mamy tu czas 4:34 i spory już zapas do limitu zamykającego możliwość dalszego biegu. Chyba nawet ze dwie godziny. Tu jest Filip z samochodem z naszymi rzeczami, ale nie potrzebujemy nic zmieniać. Buty, gacie i koszulki sprawdzają się, kontynuujemy więc bieg w tym co mamy na sobie. Wypijamy kilka kubków wody i izotonika, zajadamy się batonami i ptasim mleczkiem, bierzemy też kilka do plecaczków. Dolewamy trochę wody do camelbagów, pomaga szefujący przepakowi KubaL. Opisuje też, jak mamy wychodzić z Cisnej na dalszą część szlaku. Wyjmuję mapę, żeby mi pokazał. Ale opis jest dość zawiły i po trzecim zakręcie się gubię, ale kiwam głową dla niepoznaki, że rozumiem. Zmęczeni już jesteśmy, choć nie dotarliśmy jeszcze do połowy. And jak zwykle na przepaku pogania, więc ruszamy dalej. Przeleciała Cisna jak mgnienie oka. Dalej!
Fot. Mał-gosia
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |