2023-03-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Relacja z Maratonu w Pafos (Cypr) (czytano: 3953 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/profile.php?id=100032307533328
Start w Logicom Cyprus Marathon w Pafos to mój pierwszy maratoński start w 2023r. Pakiet startowy na zawody wraz z biletami lotniczymi dostałem w październiku 2022r. w prezencie urodzinowym. Miał to być dla mnie taki porządny rozruch przed kolejnym maratońskim sezonem. No i jak się okazało był... Bieganie na Cyprze było połączone z dłuższym pobytem (7 dni) na wyspie w celu złapania trochę słońca, pozwiedzania i wygrzania się po długiej i depresyjnej zimie w Polsce. Polecieliśmy tam w 5 osób. Zarówno lądowanie jak i powrót mieliśmy w Larnace, ale w związku z tym, że maraton odbywał się w Pafos postanowiliśmy od razu udać się właśnie tam. Na lotnisku czekał na nas zarezerwowany wcześniej samochód, którym pojechaliśmy do Pafos. Koszt jego wypożyczenia na 7 dni to 107 euro + kaucja zwrotna 400 euro. Początkowo planowaliśmy przemieszczać się po wyspie autobusami, bo nikt nie chciał zdecydować się na jeżdżenie samochodem przy ruchu lewostronnym, jaki funkcjonuje na Cyprze. Ostatecznie najbardziej doświadczony z naszej małej grupki kierowca stwierdził, że sobie poradzi, co wszyscy przyjęliśmy z wielką satysfakcją. Szybko załapał jazdę lewą stroną i doskonale sobie poradził. Przy dłuższym pobycie na wyspie polecam wypożyczenie samochodu, bo to bardzo ułatwia podróżowanie i jest prawdopodobnie najtańszą opcją, zwłaszcza przy grupce 4-5 osób. Do Pafos dotarliśmy w czwartek późnym wieczorem. W piątek rano udaliśmy się po pakiet startowy. Strefa zawodów znajdowała się w malowniczo położonym miejscu; nad morzem obok zamku. Odebrałem pakiet startowy, który jak na obecne czasy był dość bogaty (zdjęcie z zawartością załączone), cyknęliśmy kilka fotek i udaliśmy się na zwiedzanie Pafos i w dalszej perspektywie całej wyspy.
W niedzielę w dniu maratonu bardzo wczesna pobudka, ponieważ od 6:00 do 6:20 odjeżdżały autobusy, które zawoziły zawodników na start. Z noclegu do autobusu miałem jeszcze ponad 2 km do przejścia. Po dotarciu na miejsce od razu wsiadłem do autobusu i po chwili byłem w drodze do skały Afrodyty z okolicy, której o 7:30 był start zawodów. Kiedy dojechaliśmy na miejsce po ok. 30 minutach okazało się, że organizatorzy dopiero się rozstawiają. Większość biegaczy i osób im towarzyszących zajęło się robieniem sobie zdjęć przy malowniczej skale Afrodyty przy wschodzie słońca. Widoki były naprawdę ładne. Po obfotografowaniu siebie na tle okolicy udałem się na parking obok startu gdzie spotkałem wcześniej poznanego Zbyszka, (Polaka mieszkającego na stałe na Cyprze), który był wolontariuszem na zawodach; eskortował motocyklem zawodników na trasie. Następnie rozgrzewka i nadszedł czas startu. Na początek od razu podbieg, który jak się okazało nie był jedynym… Jeśli chodzi o profil trasy to nie mogłem znaleźć jasnej informacji na ten temat. Ania znalazła dzień wcześniej jakąś informację sprzed lat, że na trasie jest sporo górek, ale liczyłem na to, że może trasa była wtedy inna, że może tych górek nie będzie tak dużo. No cóż…. Jakże boleśnie miałem się przekonać, że tych górek jest jednak sporo. Dopiero podczas pisania tej relacji zauważyłem, że profil trasy jest umieszczony na dole mapy z trasą maratonu… 😕
Pierwsze 12 kilometrów przebiegało wzdłuż autostrady mniej ruchliwą drogą. Kilka podbiegów i zbiegów zapowiadało, że nie będzie lekko, ale piękne widoki na morze przez pierwsze 6 kilometrów zajmowały uwagę. Na końcówce 12 kilometra stromy podbieg, bo trasa prowadziła nad autostradą, a następnie ostry skręt w lewo w okoliczne wiejskie tereny. Tutaj 4 kilometry w jedną stronę (w okolice lotniska) i 4 kilometry z powrotem tą samą trasą. W jedną stronę bieg pod duży wiatr wraz z kilkoma pagórkami. Z powrotem, czyli już ok. 21 kilometra pierwsze oznaki zmęczenia i jakiś ból w lewym kolanie. „Na szczęście” na tym odcinku w nozdrza biegaczy trafiał „zapach” całkiem świeżego obornika, co zapewne wszystkich orzeźwiało… 😜
W połowie maratonu „złapali” mnie moi współtowarzysze wyprawy na Cypr, czyli Ania, Elwira, Agnieszka, Mariusz i już do końca co jakiś czas mi kibicowali i wspierali. Po 22 kilometrach maraton wybiega z powrotem na drogę wiodącą wzdłuż autostrady. Należy wspomnieć, że bieg odbywa się przy normalnym ruchu ulicznym i o ile po starcie rano ruch ze względu na porę dnia był niewielki, to później niestety przybrał na sile i samochody często, aby się wyminąć musiały wjeżdżać pomiędzy biegaczy. Nie byłem jednak z tego powodu świadkiem jakiś niebezpiecznych sytuacji. A dzięki temu „moja” grupka kibiców mogła mnie doganiać i wyprzedzać bezpośrednio na trasie co było fajne 🙂
Następnie dłuuuuuuga i nudna prosta na trasie, która mocno nadwyrężyła siły i lewe kolano, które już dość mocno doskwierało. Kilka kilometrów biegłem i trochę rozmawiałem z Andrzejem ze Skierniewic (pozdrawiam!), który również miał już lekki kryzys. I tak wspierając się trochę rozmową przebiegliśmy wspólnie w naszej niedoli niewielki odcinek 😉
Potem stwierdził, że musi przejść na chwilę w marsz, więc pobiegłem dalej swoim tempem, które wciąż niestety stawało się coraz gorsze. Ostatnie 3 kilometry prowadzą w mieście, więc od czasu do czasu ktoś dopingował co było czymś innym niż przez całą trasę, bo kibiców tam niestety było jak na lekarstwo.… Te ostatnie 3 kilometry biegłem już ze zdrętwiałą lewą nogą, bo ból mocno promieniował. Mimo to stwierdziłem, że nie pozwolę żeby na trasie złapała mnie 4 godzina biegu i delikatnie przyspieszyłem. Ostatnie ok. 500 metrów w bardzo miłej atmosferze biegnąc promenadą na morzem już wśród kibiców. Wbiegając na metę nie miałem już siły wyjąć nawet flagi żeby z nią finiszować. Bałem się, że jak zacznę ją wyjmować z pasa biegowego to poplączą mi się nogi… Zaraz za metą padłem, musiałem chwilkę poleżeć i dopiero po kilku minutach podszedłem po medal. Meta zawodów położona jest malowniczo nad morzem przy zamku i trzeba przyznać, że okolice mety i meta są największą zaletą tych zawodów. No może start i pierwsze 6 kilometrów też są malowniczo położone. Reszta trasy dość nudna, brak kibiców, dużo górek i bieg przy pełnym ruchu ulicznym…
Oprócz maratonu w tym dniu odbywały się również biegi na 5 km, 10 km i półmaraton. Wszystkie jednak startowały spod zamku w Pafos o różnych godzinach.
Maraton - 281 uczestników start godz. 7:30, półmaraton - 539 uczestników start godz. 8:30,
10 km - 456 uczestników start godz. 8:45, 5 km - 817 uczestników start godz. 9:00.
W maratonie na 281 biegaczy zająłem 106 miejsce. W zawodach tych nie startuje elita ze światowej czołówki o czym świadczy czas zawodnika, który wygrał maraton tj. 2:40:11.
Jeśli chodzi o zaopatrzenie w picie i przekąski na trasie to wyglądało to dość dobrze; co 3 kilometry była woda, izotonik i gąbki z wodą, na 18 kilometrze były banany, na 27 kilometrze były jakieś żele energetyczne. Pogoda okazała się dość łaskawa; start przy temperaturze ok. 15 stopni, która z czasem wzrosła do ok. 20 stopni, momentami kiedy wychodziło słońce dość mocno przygrzewało i odbierało wtedy sporo energii. Z informacji uzyskanej od wolontariusza Zbyszka wynikało, że we wszystkich zawodach startowało ponad 60 Polaków/Polek. Nie wiem, ile w samym maratonie, ale kilkoro na pewno. Niestety na liście startowej i w wynikach brak jest informacji o narodowości zawodników.
Następnego dnia po maratonie nasza cypryjska ekipa przeniosła się do Larnaki, gdzie oddaliśmy się dalszemu eksplorowaniu wyspy i „ładowaniu baterii” przed powrotem do zimnej Polski 😉
Podczas tygodnia pobytu na Cyprze zwiedziliśmy m.in. : Pafos, Wąwóz Avakas, Omodos, Limassol, Larnakę, Nikozję, Lewkarę i kilka innych mniejszych, mniej lub bardziej istotnych miejsc 🙂
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |