2019-02-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Po klatkach schodowych hotelu w Warszawie ściganie. (czytano: 433 razy)
MARRIOTT, EVEREST - rekordy i mity.
Na wstępie kilka kluczowych zapisów ze strony Marriott Everest Run.
W 2019 odbędzie się piąta edycja Marriott Everest Run – 24-godzinnego biegu po schodach w centrum Warszawy. Przed biegaczami jak co roku stanie wyzwanie: w maksymalnie 24 godziny zdobyć najwyższy szczyt na Ziemi – Mount Everest. MER 2019 rozpocznie się w sobotę 9 lutego o godz. 9:00, kiedy na trasę ruszą pierwsi zawodnicy. Impreza skończy się w niedzielny poranek, równo po 24 godzinach.
Podział na strefy startowe
Pierwsza fala wystartuje o godz. 9:00, a kolejne o: 10:00, 11:00, 12:00 i 13:00. Dla wszystkich – niezależnie od godziny startu – bieg kończy się o tej samej porze: o godz. 9:00 w niedzielę 10 lutego. Uwaga: przydzielona godzina startu jest najwcześniejszą godziną, o której dana osoba może wystartować, ale można się zdecydować także na późniejszy start. Oznacza to, że jeśli twoja strefa startowa to 10:00, ale uważasz, że nie potrzebujesz aż 23 godzin na latanie po schodach, możesz przyjść na miejsce np. dopiero o 14:00.
Kluczowa kwestia: TO NIE JEST WYŚCIG!
Marriott Everest Run ma formułę osobistego wyzwania, pozbawiony jest rywalizacji czasowej. Będzie prowadzona lista rankingowa (oparta o liczbę wejść), ale jedynie w celach informacyjnych. Ponieważ klatka jest wąska, uczestników dużo, a windy dwie, należy się nastawić na to, że w początkowej fazie biegu (mimo podziału na strefy startowe) może być tłoczno. Stworzą się kolejki do windy. Będziemy wdzięczni za cierpliwość – na realizację wyzwania jest cały dzień, więc każdy – pozostając na biegu do końca limitu czasu – powinien osiągnąć swój cel.
Aaale o co chodzi? Marriott Everest Run to 24-godzinny bieg po schodach. Żeby osiągnąć wysokość Everestu, „wystarczy” 65 razy pokonać 42 piętra Hotelu Marriott. W dół możesz zjechać windą. Impreza trwa 24 godziny – to Ty decydujesz, jak je wykorzystasz. Możesz sobie robić przerwy w dowolnych momentach. Możesz sobie nawet pojechać do domu, przespać się i wrócić zregenerowany na atak szczytowy.
Jedno wejście na szczyt Hotelu Marriott to pokonanie 42 pięter. Możesz to zrobić dowolną liczbę razy – jeśli celujesz w Łysicę, wystarczy, że wejdziesz pięć razy. Jeśli chciałbyś zaliczyć Kasprowy Wierch – musisz wejść piętnaście razy. Możesz też wejść trzy razy, stwierdzić, że śmierdzi potem, i pójść sobie do domu. A możesz też minąć sprintem szczyt Everestu i napierać dalej!
Marriott Everest Run rozpocznie się 18 lutego 2017 roku o godz. 9:00 i potrwa maksymalnie 24 godziny. Zawodnicy będą startować w pięciu grupach, odpowiednio o godzinach: 9:00, 10:00, 11:00, 12:00 i 13:00. W pierwszej grupie startowej będzie 60 miejsc (20 dla uczestników z drużyn sztafetowych i 40 dla uczestników indywidualnych), a w pozostałych po 35 miejsc. Grupę startową wybiera się przy rejestracji według zasady „kto pierwszy, ten lepszy” (do wyczerpania limitu miejsc w danej grupie). Dla wszystkich uczestników – niezależnie od grupy startowej – impreza kończy się w niedzielę 19 lutego o godz. 9:00.
************************************************************
Tyle tytułem wstępu i wyjaśnienia o co w tym chodzi.
Po przeczytaniu komunikatów organizatora i regulaminów ewidentnie widać, że nie były to żadne zawody sportowe, a jedynie happening biegowy. Nie chodziło o żadną rywalizację. No chyba, że rywalizacją było, kto szybciej kliknie myszką komputera i prędzej od innych zapisze się na bieg. Będzie miał wtedy więcej czasu na pokonanie wysokości Everestu. W takim wypadku, również nie chodziło o rekord, bowiem każdy zawodnik ma na „swój cel” inny czas. Szczęściarze mieli go aż 24 godziny. Reszta zawodników mniej.
Czy na tym wydarzeniu można było się ściągać?
NIE
Czy można było wyprzedzać?
NIE
*(organizator wyraźnie zaznaczył, że wąska klatka schodowa i posiadanie przez hotel tylko 2 dźwigów osobowych uniemożliwia wyprzedzanie – kolejki do windy).
Czy wszyscy mają taki sam czas i dystans?
NIE
*(czas przydzielony przez organizatora, lub określony przez zawodnika, dystans (wysokość) określona indywidualnie przez zawodnika, sugerowana przez organizatora wysokość Mt. Everestu lub inna mniejsza lub większa i adekwatna do możliwości i chęci startującego).
Jeszcze bieg się nie skończył, a w internecie czytamy:
Ilona Gradus została zwyciężczynią 5. Marriott Everest Run i nie ograniczyła się do obrony tytułu sprzed roku wśród kobiet. Wygrała także rywalizację open!
Przez 24 godziny Ilona weszła na szczyt budynku hotelu Marriott w Warszawie 105 razy. Ustanowiła tym wynikiem nowy kobiecy rekord imprezy, a przy tym wyrównała rekord mężczyzn Jakuba Niedźwiadka z 2017 r. Co ciekawe, ta trenująca na co dzień biegi po schodach zawodniczka miała jeszcze dość czasu i siły, by ten męski rekord poprawić. Podjęła jednak inną decyzję.
Żródło:
http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/ilona-gradus-zdominowala-marriott-everest-run-i-pozegnala-sie-z-impreza-silne-emocje#.XGE_M8uWxZQ
**********************************************************
Ja się pytam, jaką rywalizację?
Jaka wygrana?
Jaki rekord?
Na Facebooku we wpisach i komentarzach można przeczytać o tych trzech rzeczach, a pod spodem lawina ochów i achów, gratulacje, podziw. Porównania. Jak to kobieta wygrała z mężczyznami? Rekord! Pierwsze miejsce? O co chodzi?!
Porównam to do sytuacji w której jest przykładowy maraton. Taki na 42,195km :-) Jedna pętla. Organizator wyznacza dla wszystkich limit czasowy, dajmy na to: 5 godzin. I teraz wygrywa zawodnik, np. Afrykańczyk z czasem 2:07h. I nagle pojawia się jakiś zawodnik z Wąchocka i nie zatrzymuje się na mecie, lecz biegnie dalej drugą pętlę. W 5 godzin pokonuje dystans 84,390km. I nagle rozpisują się wszystkie gazety o nowym rekordzie, zwycięstwie itd… Absurd.
Poza tym dla uściślenia jeśli chodzi o zdobywanie Everestu, to aby wejść na ten szczyt, należy wylądować samolotem na lotnisku w Lukli (taka miejscowość 135km od stolicy Nepalu – Katmandu) i stamtąd w linii prostej do szczytu mamy do szczytu jakieś 40km.
Jeśli chodzi o wysokość, to Lukla leży na 2860m npm, natomiast Everest na 8848m. Zatem wysokość jaką pokonują turyści himalajscy, to … 5988m. Tyle należałoby pokonać.
Wiem, że chodzi o reklamę/magię biegu, marketing itd. Jest to zrozumiałe, bo przecież każdy Polak z lekcji geografii w podstawówce pamięta wysokość Czomolungmy. I to właśnie magia liczb przyciągnęła do Marriotta wszystkich tych zapaleńców.
Podziwiam ich wszystkich za walkę ze schodami, ale to bieganie po schodach hotelu ma się nijak do prawdziwych gór.
Żeby choć trochę porównać to bieganie/wchodzenie po schodach do biegania w Himalajach to każdy z nich musiałby mieć zaklejone szczelnie taśmą klejącą usta i w jedną dziurkę nosa włożone ziarno fasoli. Wtedy dopiero można by było to porównywać do Himalajów i Everestu.
Na zakończenie chciałbym pogratulować wszystkim dobrej zabawy, zrealizowania biegowych marzeń i zwycięstwa nad swoimi słabościami. Tym, którym się nie udało zrealizować marzeń o 65 wejściach na Hotel Marriott życzę tego, żeby ich to zmobilizowało do jeszcze cięższej pracy i realizacji swoich planów w przyszłym roku.
********************************************************************
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |