2017-06-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| z dedykacją dla Suzi Q, czyli jak dopaść Antka (czytano: 1074 razy)
z dedykacją dla Suzi Q, czyli jak dopaść Antka
Piątek wieczór
Check lista otwarta – pakowanie. To mój sprawdzony sposób, żeby niczego nie zapomnieć. Jutro biegnę zawody. Mało ich w tym roku biegam, ale na te wybrałem się, bo to pierwszy bieg w Złotnikach Kujawskich. I to pod nazwą, która pewnie wywoła lekki uśmiech – Bieg Buraka. Ot, taką sobie wymyślili, bo to zagłębie produkcji buraka cukrowego.
Sobota rano
Śniadanko i ruszam w drogę. Tylko pół godziny jazdy samochodem. Jest chłodno i czasem pada deszcz. To dobrze, bo zamierzam powalczyć. Bo mam cel.
Ponad rok temu zjawiła się w mojej Kancelarii jedna z moich klientek. Przyprowadziła swoja koleżankę, która miała rozpocząć prowadzenie własnej firmy, więc ze sprawami podatkowymi do mnie. Młoda dziewczyna, może raczej kobieta, ale tak już mam, że im jestem starszy, tym wiek dziewczęcy przesuwa mi się coraz bliżej mojego. Pani Kasia. W luźnej rozmowie dowiaduję się, że oprócz pracy zawodowej pani Kasia jest także członkinią zespołu rockowego. Co pani tam robi? Pani Kasia przykłada dłoń do ust i wyjaśniająco dodaje – wokal. Żartuję i mówię, że właściwie to ja znam tylko jedną wokalistkę rockową. Nazywa się Suzi Quatro.
Kilka dni później dzwoni telefon.
- Słucham
- Dzień dobry, tu Suzi Quatro.
To pani Kasia. I tak do dzisiaj czasem do niej mówię. Suzi Q.
Kilka dni temu dostałem zawiadomienie, że pani Kasia, czyli Suzi Q, wokalistka zespołu kateLESS, bierze w sobotę ślub. Przesłałem jej życzenia, a że w tym samym dniu miałem już zaplanowany Bieg Buraka, to napisałem, że ten bieg zadedykuję jej i jej przyszłemu mężowi.
A zapowiadało się, że stanę na pudle. Bieg nieduży, więc i biegaczy, którzy powinni już biegać z żółtymi numerami startowymi niewielu. Wszyscy w zasięgu moich możliwości biegowych. Tylko nie Antek.
Antek jest starszy ode mnie o 6 lat. Biega dłużej niż ja, biega szybciej. Na dystansie 10 km zwykle 1-2 min.
W biurze zawodów spotykam wielu znajomych, ale Antka nie widzę. Dopiero na starcie zauważam go w pierwszej linii. Ruszamy. Pierwszy kilometr zaczyna się od szutru. Zaczynamy mocno, jak dla mnie mocno. Tempo w okolicach 4:40. Tętno skacze mi od razu do 150. Nie jest dobrze. Wzrokiem szukam Antka. Już 150 m przede mną. Tego się można było spodziewać.
Następne kilometry już asfaltem. Tempo stabilizuje się w okolicach 4:50. Na dłuższych odcinkach staram sie wypatrzeć Antka. Już 250-300 m. Ale nie zwalniam. Bo przecież biegnę z dedykacją dla Suzi Q. Lipy nie może być. A poza tym biegnie mi się dobrze.
W okolicach 4 km zauważam, że przestaję tracić dystans do Antka. Czyżby on należał do tych biegaczy, którzy ruszają od startu mocno, a potem gasną? Od 5 km jestem już pewien – odrabiam straty.
Mijają kolejne kilometry. Tempo ciągle w okolicach 4:45-4:50. Antek biegnie nieznacznie wolniej. 6, 7, 8 km, Antek coraz bliżej, ale czy wystarczy mi dystansu? Na kolejnym odcinku drogi polnej znowu tracę parę metrów do niego. Wbiegamy na asfalt, do mety 2 km, a ja już jestem tuż, tuż za Antkiem. Na 1,5 km zrównuję się z nim. Chyba trochę zaskoczony, bo przecież mnie nie miało prawa być w tym miejscu. Przyśpiesza nieznacznie, ja nie odpuszczam. Tempo już w okolicach 4:40. Razem biegniemy cały kilometr i już czuję, że nie zgubię Antka. To raczej on mnie. Na ok. 150 przed metą nawrót, a za nawrotem Antek pomknął jak strzała. Zostawił mnie na jakieś 10-15m. Próbuje jeszcze powalczyć, ale przegrywam z Antkiem na mecie o 4 sek.
Spoglądam na zegarek. 46:31! Niemożliwe, żebym pobiegł życiówkę! Sprawdzam dystans na zegarku i widzę powód tak dobrego wyniku – zabrakło ok 300 m. Jednak to nie psuje mi dobrego humoru. Była to chyba moja trzecia, najlepsza dyszka! Będę mógł pani Kasi zameldować wykonanie zadania – pobiegłem na 100% swoich możliwości. A że nie wygrałem z Antkiem? To nie byłoby sprawiedliwe. Antek jest lepszym biegaczem, ale dzięki temu gonieniu go zrobiłem bardzo dobry czas.
W drodze powrotnej rozmyślałem o wielu sprawach. I o tym biegu i o spotkanych znajomych. I o tej chwili na podium. I o wójcie gminy Złotniki Kujawskie, który na zakończenie biegu powiedział z wyraźnym zachwytem w głosie, że dzisiaj spotkał tak wielu pozytywnie zakręconych ludzi. I oczywiście o Suzi Q, która pewnie już w pięknej sukni ślubnej kroczyła ku nowemu życiu.
Życie to fajny kalejdoskop. Ale kalejdoskop nie świeci własnym światłem, on tylko je odbija. Myślę, że warto na otaczające nas życie patrzeć optymistycznie, z uśmiechem, bo ten uśmiech odbija się wtedy jak w szkiełkach kalejdoskopu i wraca do nas.
Taką to sobie teorię wymyśliłem.
I dlatego zawsze będę biegał w koszulce z napisem
miałem szczęście…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |