2016-07-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Na półmetku 2016 (czytano: 1274 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: jacekbedkowski.pl/Na_polmetku_2016
Na półmetku 2016
Dzieciaki mają już wakacje, dla mnie to już najwyższa pora na podsumowanie pierwszej połowy 2016 roku. W nogach mam ponad 4000 km, a dokładnie 4006 km w tym 8 startów w oficjalnych zawodach i sporo treningów. Jeśli chodzi o starty to wszystko zaczęło się już 30 stycznia na dystansie 50 km, a półrocze zakończyłem 24 czerwca na sprinterskim, jak na mnie, dystansie 5,8 km. W tym czasie ukończyłem 3 biegi ultra (50 km, 100km, 50 mil), jeden półmaraton, jeden maraton i kilka mniejszych biegów.
Cała praca, pot, kilometry na treningach przyniosły zaskakujące efekty, bo w każdym starcie poprawiałem moje rekordy, lub ustanawiałem najlepsze wyniki na trasie. Poprawiłem życiówki na 10km w półmaratonie, maratonie, 50km i co najważniejsze na 100 km.
Najważniejszym startem dla mnie było oczywiście 100 km. Moim celem było przede wszystkim złamanie 8 godzin na tym dystansie, dlatego zostawiłem dużo serca na treningach aby ten cel zrealizować. Nie bez powodu pod względem kilometrów ten rok jest bardziej intensywny, ale to nie same kilometry zrobiły swoje.
Dużo pracowałem nad techniką, robiłem ćwiczenia ogólnorozwojowe, masaże, wylegiwałem się na macie z kolcami i brałem kąpiele lodowe. Najważniejsza jednak była pomoc Beatki w układaniu diety i pilnowaniu tego co zjadam każdego dnia. Te kilka kilogramów mniej, pozwoliło mi biegać szybciej i co najważniejsze lepiej znosiłem treningi. Jej wsparcie nie tylko w kuchni, lecz przede wszystkim motywacja i stały doping miały niebagatelny wpływ na wyniki. Kiedy masz ten komfort psychiczny, że żona zadba o rodzinę, kiedy ty jesteś całe dnie w pracy, na treningach czy wyjazdach jest to nie do zastąpienia. Mając to wszystko i jej pełne poparcie udało mi się poprawić wyniki dość znacząco.
Na 10 km mój czas przesunął się z 39:25 min na 37:51 min i to w okresie, kiedy byłem już po 3 intensywnych startach na 100 km, maratonie i 50 milach w górach.
W półmaratonie, w ramach sprawdzianu wiosennego, praktycznie w samotnym biegu pokonałem ten dystans w 1:18:08, co oznaczało poprawienie poprzedniego wyniku o ponad 7 min. Na tym poziomie to już dość szybkie bieganie. Sam byłem mocno zaskoczony tym wynikiem, bo liczyłem na coś w okolicach 1:21h, a tu taka miła niespodzianka.
W Orlen Warsaw Marathon ustanowiłem swój najlepszy wynik na tym dystansie, 2 tygodnie po tym jak pobiegłem 100 km z nowym rekordem życiowym. Postanowiłem wykorzystać przepracowaną zimę i zegar na mecie pokazał 2:46:42. Zakładałem, że pobiegnę ten maraton w 2:45h, ale musicie przyznać, że poprzeczka była postawiona wysoko, mając na uwadze fakt, że poprzedni rekord miałem 3:03:11, a do tego start był na zmęczeniu po biegu na „setkę”.
Oczywiście ta najważniejsza setka odbyła się w Seregno 10 kwietnia. Wszystko było podporządkowane pod ten start. Na niej chciałem poprawić moją życiówkę z debiutu w 2012 roku (8:42:12). Każdy czas poniżej 8 godzin brałem w ciemno, oczywiście miałem ambicje na lepszy czas. Wydawało mi się, że 7:50h było w moim zasięgu i dużo się nie pomyliłem, bo na mecie pojawiłem się po 7:45h, a dokładnie 7:45:25. Byłem szczęśliwy, bo nie tylko zrealizowałem swój plan, ale też przekroczyłem go i praca którą wykonałem nie poszła na marne. Zastosowana strategia „negative split” sprawdziła się. Nie jest to typowa strategia na tak długich dystansach, ale tutaj również na 100 km się sprawdziła. Dla mniej wtajemniczonych „negative split” oznacza, że druga połowa dystansu musi być szybsza od pierwszej. Tą strategię stosowałem we wszystkich startach w tym roku. Jak widać sprawdza się, a wyniki na mecie dobrze to pokazują.
Jak łatwo zauważyć włożyłem dużo pracy na treningach, ale opłaciła się. Już w pierwszym miesiącu tego roku pobiegłem ponad 850 km. Kolejne dwa miesiące oscylowały w okolicach 800 km. W kwietniu miałem dużo startów, dlatego tych kilometrów było mniej. A w maju typowe roztrenowanie i tylko 280 km. Ostatecznie 667 km na miesiąc to i tak rekordowe przebiegi jak dla mnie, ale warto było.
Mój przepis na udane biegi jest dość prosty, to odpowiednia dieta (u mnie wegetariańska), masaże, regeneracja, rozsądne aplikowanie i moderowanie treningów. To wszystko spowodowało, że uniknąłem poważnych kontuzji. Nie obeszło się oczywiście bez drobnych urazów, czy też jednodniowych niedyspozycji, ale takie sytuacje się zdarzają. Dodatkowo treningi 2 razy dziennie sprawdzają się u mnie bardzo dobrze. Szybciej się regeneruję i nie mam tak dużych obciążeń na pojedynczych jednostkach treningowych.
Jeśli jest odpowiednia motywacja i wsparcie rodziny, to okazuje się, że można osiągnąć to co się założyło. Teraz od początku czerwca zacząłem przygotowania do startów w drugiej części tego roku. Oczywiście docelowym startem jest setka, którą w drugim półroczu pobiegnę dopiero na koniec listopada w Hiszpanii. Dokładnie będzie to 27 listopada w ramach IAU 100 km Mistrzostw Świata. Będzie to już mój trzeci start w tej imprezie. Zapowiada się długi okres przygotowań i startów, ale tak to już jest i prawdę mówiąc nie mogę się doczekać.
W pierwszej części okresu przygotowawczego skupię się na szybkości, bo tutaj mogę sporo poprawić. Dlatego od początku czerwca robię więcej akcentów szybkościowych. Przez lipiec-sierpień będę startował i trenował głównie szybkościowo. Od września zacznę już typowe przygotowania do 100 km. Nie zabraknie jednak startów kontrolnych, które podobnie jak na wiosnę pokażą, gdzie jestem z treningami.
Jak sami widzicie nie tylko bieganie jest ważne. Regeneracja, dieta, wsparcie rodziny, odpowiednia motywacja, jasny cel, to wszystko tworzy jedną całość, która na koniec ma nam dać realizacje i uśmiech na twarzy.
Już teraz zapraszam do śledzenia moich wpisów, bo będzie się działo.
Wszystkie zdjecia pod linkiem podanym powyzej
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Robert_J (2016-07-14,23:56): Wyniki super. Jest się czym pochwalić. Sam myślałem, żeby coś podobnego zrobić i podzielić się wrażeniami ze startów w pierwszej połowie roku, ale ani wyniki nie są tak imponujące, ani nie mogę znaleźć czas na pisanie robaczek277 (2016-07-15,09:26): @Robert
Kazdy ma inne mozliwosci I to co dla ciebie jest latwe i wydaje sie slabym wynikiem dla innych moze byc bardzo trudne. Moze Twoje wyniki sa inne ale jestem przekonany ze nie przyszly same i nie za sprawa magicznych masci, tabletek czy lezenia na kanapie. Zawsze jest sie czym pochwalic. Moje wyniki dla kogos kto biega 2:25h w maratonie moga tez byc slabe Fred53 (2016-07-16,00:11): Witam, wyniki wspaniałe, czy możesz podzielić się informacją na temat diety, bo ja mam z tym problem. Pozdrawiam. Fred53 robaczek277 (2016-07-16,09:34): Nie jem mięsa i ryb, dodatkowo nie jem masła. Poza tym jem wszystko. Moją dietą zajmuje się żona. Ja nie ingeruje w tym temacie. Robert_J (2016-07-20,09:15): Chwilę mnie tu nie było, więc nie odpowiedziałem na twój komentarz do mojego wpisu. Zgadzam się, że każdy ma poprzeczkę postawioną gdzie indziej i jeżeli osiąga progres w wynikach to ma powód do zadowolenia. Ja cieszę się z tego co osiągam, bo cięgle idę w górę z wynikami i chociaż tempo 4 km/h przynajmniej na dystansie 10 km jest ciągle w strefie moich marzeń, to uważam że zrobiłem duży postęp szczególnie w bieżącym roku. Jest to związane jak powiedziałeś z ciężką pracą i wychodzeniem na treningi nie zawsze gdy pogoda jest sprzyjająca.
Doceniam też tych, co pracują żeby osiągnąć wynik na gorszym poziomie,bo wiem że nie każdy może biegać szybko, a poza tym gdy się zaczyna, to nie od razu można biegać jak wyczynowiec. A twoje wyniki po prostu mi imponują robaczek277 (2016-07-20,11:25): @Robert,
Dokladnie, zgadzam sie i trzeba sie cieszyc z tego co sie osiagnelo bo to co dla jednych jest podloga dla innych moze byc sufitem
|