2015-07-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ( Poznańska ) Pyra na pudle. (czytano: 967 razy)
Oborniki 28 czerwca. Półmaraton zwany też Biegiem o Puchar Złotej Pyry. I miejsce w swojej kategorii. Wróciłam do domu z imponującym pucharem, który nie mieści mi się na żadnej półce a wzbudził żywe zainteresowanie czworonogów. Chodziły, wąchały wreszcie zaakceptowały. Mama wypełniła go po brzegi cukierkami. Ja natomiast obiecałam sobie, że napiję się z niego wina, bo tego, że kiedyś stanę na podium to się nie spodziewałam. Mało brakowało a bym w ogóle nie wystartowała ! Zatem jakim cudem 8 P ? Jakim cudem poznańska pyra, czyli potoczny przydomek porządnego poznaniaka trafiła na podium zwanym też pudłem ? Już wyjaśniam. Jeszcze tydzień temu zastanawiałam się czy pobiec tradycyjnie półmaraton w Pobiedziskach czy w Obornikach czy też nie biec wcale. I nie będę ukrywać, że skłaniałam się ku tej ostatniej opcji. W końcu jakiś nagły impuls kazał mi wybrać Oborniki. Powód ? Tam mnie jeszcze nie było. Nowa trasa, nowe miejsce, więc trzeba spróbować. A do tego to, co lubię, czyli kameralny bieg, bo niewiele ponad 300 osób. To jak Murowana.
Trochę się obawiałam pogody i powtórki z rozrywki, czyli ulewy, która przez parę godzin szalała w nocy. Budka Suflera miała rację śpiewając: „ A po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój..’’. Było szaro, buro, 16 stopni i mżyło chwilami. Pogoda beznadziejna na wymarzony weekendowy wypad na działkę, ale niemal idealna do pokonania HM. Jeszcze przed startem mąż mojej przyjaciółki namawiał mnie żebym przykręciła śrubę, złamała 2 godziny to wejdę na pudło. Powiedziałam, żeby nie żartował ! Ja pudło ????? Są lepsi !. A dwa: może trudno w to uwierzyć, ale ja nie biegam po to żeby wejść na podium, ( choć to akurat było bardzo miłe nie powiem ) , żeby zrobić życiówkę, żeby poprawić wynik. Ja po prostu biegam. In to rzadko, bo nie lubię. Muszę mieć sporą przerwę żeby poczuć, że nawet chce mi się biec. Niczego zatem nie zakładam, bo z doświadczenia wiem, że mój organizm może mi zrobić głupi kawał w najmniej spodziewanym momencie. Przecież bieganie to nie tylko odpowiednie przygotowanie i siła fizyczna. To też stalowa psychika. A ta u mnie zamienia się czasami w miękkie kruszywo. Stojąc na starcie pomyślałam, że biegnę po swojemu i niczego NIE ZAKŁADAM. Jak uda mi się zdobyć III miejsce to super a jak nie to też super, bo dostanę pamiątkowy medal z półmaratonu, którego jeszcze nie biegłam. Włączyłam Endomondo i muzykę, strzał i zaczynamy. Już po 10 km wiedziałam, że mam niezły czas i być może III miejsce nie jest takie nierealne. Ale po nawrotce trochę zwolniłam, potem znów powróciłam do swojego tempa by ponownie nieco zwolnić na piaszczysto – błotnistej nierównej ścieżce i kostce brukowej tuż przed metą. To biegło się fatalnie. Głos powiedział, że czas wynosi 1’45” a pozostały 3 km, więc wiedziałam, że nie złamię 2 godzin. Trudno. Widocznie standardem dla mnie jest czas w granicach 2 godzin. Sama trasa niezbyt trudna, jeśli nie liczyć sporego podbiegu na 5 km. Tutaj niektórzy znacząco zwalniali albo wręcz szli. Najdziwniejsze jest to, że kilometry mijały zaskakująco szybko. Czasami miałam wrażenie, że organizatory pomylili się wytyczając trasę ! Na żadnym z poprzednich półmaratonów nie doznałam takiego dziwnego uczucia płynących kilometrów. Oczywiście nie było tak podczas całej trasy, ale powtórzyło się to wiele razy. Biegłam przecież takie HM – y gdzie km się wlokły niemiłosiernie. Na żadnym z półmaratonów nie drukowano na bieżąco wyników, zatem tutaj organizatorzy bardzo się postarali. Ja zapewne bym nie szukała siebie na liście, ale znalazł je mój znajomy i od razu pogratulował mi pierwszego miejsca. Naprawdę nie chciało mi się wierzyć i szczerze ? Miałam ochotę stamtąd uciec a nie wdrapywać się na podium. Nie przepadam za takimi dekoracjami. Jak dekorują innych to już inna bajka. Ale mnie ? W sumie mam miłe wspomnienia i raczej zaliczę tą imprezę do udanych. Bieg wpasował się w Dni Obornik a półmaraton to tutaj najważniejsza impreza biegowa w mieście. Do tego mały jarmark oferujący lokalne specjały na uliczkach prowadzących do rynku plus sprawna organizacja i obecność mieszkańców nadała całości charakter ciepłego festynu rodzinnego. Na pewno powtórzę za rok. Może znowu będzie pudło ?
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2015-07-02,07:59): Iwonko, jesteś Wielka :) Gratulacje. Zaczynasz podbijać Wielkopolskę :) Nurinka6 (2015-07-02,18:11): Dzięki Paulo ! tak jakoś wyszło ;)
|