2015-06-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wciągam buty weterana bo już czeka Murowana od samego rana w strugach deszczu skąpana (czytano: 864 razy)
Pomijając wątpliwe walory artystyczne tej rymowanki mogę jedynie dodać, na usprawiedliwienie tego częstochowskiego gniota, że „prawdę głosi”.
Lało jak z cebra. Dosłownie. I nie był to kapuśniaczek ani mżawka tylko strugi deszczu przez cały HM. Najpierw padało a potem już lało niemal do końca by znowu tuż przed metą przejść w deszcz. Nienawidzę biegać w deszczu i to jeszcze takim gdzie w butach jezioro i chlupie przy każdym kroku a na drodze kałuże, których nie sposób wyminąć i jeszcze z czapki z daszkiem leje się woda – inaczej lałaby mi się po twarzy. A do tego zimno, bo wiadomo, że skoro temperatura spadła już w nocy do magicznego 12 stopni to z braku słońca nie zdążyła się dzisiaj podnieść wyżej niż 15 na jakimś lokalnym wyświetlaczu elektronicznym. Akurat zimno mi nie przeszkadzało w biegu. Wręcz odwrotnie. Mimo deszczu i niskiej temperatury paradoksalnie biegło mi się nadzwyczaj dobrze. Jako że upał mnie męczy to właśnie w wczoraj nic mnie nie męczyło oprócz ulewy. Temperatura studziła mnie przez cały czas, więc jak dla mnie super ! Żeby to chociaż był deszczyk a nie taki prysznic ! Z drugiej strony cieszę się, że nie było sobotniego upału, bo bym nie dała pewnie rady. Tzn. dałabym, ale JAKIM kosztem ? A tak biegło się nawet miło. W sumie bawiłam się biegiem, bo trochę przyśpieszałam, zwłaszcza z górki i trochę wyprzedzałam, trochę na podbiegach zwalniałam. I tak przez cały czas. Nawet myślałam, że przez przypadek zrobię kolejną „życiówkę”, chociaż, przysięgam, nie z takim zamiarem biegłam ! Ale paru minut mi zabrakło. Nie martwię się tym jednak, bo dla mnie sukcesem jest to, że w ogóle pobiegłam ! Jeszcze rano stojąc przy torbie sportowej biłam się z myślami czy jechać czy nie. Rozsądek podpowiadał mi, że absolutnie NIE a głupota, że trzeba spróbować. Skąd ten dylemat ? Bo cały czas ciągnie się przeziębienie, które podłapałam w Sierakowie na TRI a nawet bym powiedziała, że jest gorzej. Katar, kaszel, który utrudnia oddychanie, zatkane zatoki a zatkane zatoki, ( kto nie miał ten nie wie ) dają dziwne uczucie ucisku, co może powodować zawroty głowy, szum w uszach i dzwonienie. Pochylasz się, żeby zawiązać buty a tu cała orkiestra się odzywa. No i ja ten pakiet rano zawiozłam do Murowanej Gośliny. Trudno się oddychało przez pół trasy, trudno się hamowało ataki kaszlu, ale potem było lepiej. I co ciekawe ??? Jest lepiej ! Mam nadzieje, że to nie cisza przed burzą.
Deszcz sprawił, że ten kameralny z natury bieg ( prawie 400 osób w tym roku ) stał się jeszcze bardziej kameralny, bo mieszkańcy woleli zostać w domach niż moknąć ( co jest zupełnie zrozumiałe ) więc niewiele osób kibicowało na trasie. Nie było wrzawy, nie było baloników, nie było dziecięcych rączek do przybijania piątki ani głośnego dopingu. Nie żeby nie było wcale ale ! Było ale bardzo symbolicznie. Jedynymi ludźmi, którzy stali cały czas w pelerynach przeciwdeszczowych i pod parasolami byli policjanci ( niektórzy siedzieli nawet w radiowozie podobnie jak strażacy ) oraz wolontariusze w punktach odżywczych. Jedni podawali wodę lub izotoniki pełne świeżej deszczówki a niektórzy …………. gąbki z wodą. I co ciekawe ? Byli tacy, którzy te gąbki ochoczo łapali !
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |