2015-04-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pamiątkowe koszulki. Co z nimi robić? (czytano: 416 razy)
W weekend, poprzedzający następne zawody, w których biorę udział, lubię sobie przejrzeć swoje biegowe ciuchy i zaplanować co by tu przywdziać na kolejny bój. Nie inaczej było dzisiaj. Za tydzień bowiem startuję w Wings for Life World Run. Zacząłem od rozważań na temat butów, jakby nie było najważniejszej chyba części garderoby biegacza. Podczas zawodów tylko chyba chip jest równie istotny. Bez reszty można się obyć. Nie namawiam oczywiście w tym miejscu do biegania toples. No chyba, że ktoś chce się równo opalić… lub czymś pochwalić. Tak czy inaczej, próbując dosięgnąć jedno z pudełek, w których znajdują się moje startówki, przez przypadek zrzuciłem sobie na głowę inne, z którego wyleciały wszystkie moje pamiątkowe koszulki z zawodów. Czułem się prawie jak Pandora, która otworzyła beczkę ze wszystkimi cholerstwami tego świata.
Masując czoło, zadałem sobie od razu pytanie: na co tobie człowieku te wszystkie szmatki? I tak w nich nie biegasz!!! No właśnie, jak to jest z tymi koszulkami? Czy są one w ogóle komuś potrzebne? Po co organizatorzy ładują je do pakietów startowych prawie na każdych zawodach? Przecież zamiast nich mogli by dawać jakieś ciekawe gadżety lub chociaż ze 2 paczki ciastek więcej.
Uzyskanie odpowiedzi na te i inne pytania, które nasuwają się w związku z tematem „upominków” od organizatorów nie jest w cale takie proste. Opinii na ten temat jest zapewne tyle, ilu jest biegających. W zasadzie można by podzielić biegaczy na tych, którzy cenią sobie koszulki i je kolekcjonują, oraz na tych, którzy machają ręką i uważają, że nie są im one do niczego potrzebne. W której grupie ja się znajduję? Zaczynając swoją biegową przygodę uważałem, że koszulka wraz z medalem są świetną pamiątką z zawodów, po którą można będzie sięgnąć za 50 lat i powspominać swoje malutkie, prywatne sukcesiki oraz przeżyć jeszcze raz osobiste, biegowe porażki. W zasadzie zdania nie zmieniłem do dnia dzisiejszego. Składając ponownie każdą z nich uśmiechałem się pod nosem, wspominając imprezy biegowe, na których je otrzymałem. Zdałem sobie jednak sprawę, że na dłuższą metę, będę musiał mieć osobną szafę, by je jakoś upychać. Stwierdziłem więc, że podzielę je na techniczne i bawełniane. Te drugie zatrzymam wszystkie, ponieważ nadają się zarówno do chodzenia po domu jak i do spania. W jakiś więc sposób będę z nich korzystać. Problem pojawił się, gdy myślałem co zrobić z technicznymi. Zostawić czy rozdać? Są mi potrzebne wszystkie, czy nic się nie stanie jak z częścią się pożegnam? Zawsze byłem dość sentymentalny, co w tym przypadku sprawy mi nie ułatwiało. W końcu wpadłem na pomysł, by zostawić sobie te z nich, które przypominają mi o moich ulubionych zawodach. Resztę postanowiłem rozdać. Lepiej, żeby ktoś biegał w całkiem przyzwoitych koszulkach, niż w byle jakiej bawełnie. Wychodzi na to, że w przyszłym tygodniu zyskam kolejną górną część piżamy. Obym wyśniły mi się jeszcze lepsze rezultaty.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2015-04-27,07:58): wiesz, ja mam to samo :) Przed każdymi zawodami rozpoczynam rytuał, co ubiorę :) Dla mnie jest to fajna zabawa :) DzikMaltański (2015-04-27,08:31): Dla mnie również. Trzeba być przygotowanym na wszystkie ewentualności pogodowe :))
|