2015-02-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg z rozwiąznymi sznurowadłami (czytano: 1212 razy)
Wczoraj miałem drugi sprawdzian, po City Trail z początku stycznia. Tym razem znowu w "domu" 15. Zimowy Bieg Piasta.
Bieg miał mi odpowiedzieć na pytanie, jak mój organizm reaguje na zaaplikowany trening 2J Danielsa. Moim celem było pobiec poniżej 50 minut, złamanie 49 było w sumie w sferze marzeń.
Pogoda wczoraj była idealna na bieganie, ja tym razem również dobrze się ubrałem, chociaż mogłem jeszcze cieniej. Postanowiłem, nie bez obaw, pobiec w Saucony Kinvara 3. Dawno w nich nie biegałem, są dodatkowo już trochę "wyklepane", ale za to lekkie, z małym dropem i jakoś tak dynamicznie mi się zawsze w nich biegało. Na miejscu byłem godzinę przed startem, sprawnie odebrałem numer, a raczej "numerek" - o połowę mniejszy niż standardowo i dodatkowo chyba pierwszy raz taki niski - 15. No normalnie jak elyta :).
Udało mi się jeszcze skorzystać z kibelka w pobliskiej hali i około 11.30 mogłem rozpocząć rozgrzewkę - 2 kilometry z 4 przebieżkami. Potem krótka pogawędka ze znajomymi i można ruszać na start honorowy. Potem odliczanie i jakieś 200 m dalej ruszamy na ostro :).
Na początku jak zwykle tłok, biegnę w dość komfortowym tempie i zamykam pierwszy kilometr w 4:49. Ulala chyba za szybko. Postanowiłem jednak nie kierować się wskazaniem zegarka tylko biec dalej tym w miarę komfortowym tempem. Kolejne kilometry mijają prawie idealnie równo: 4:51, 4:51, 4:49,4:50. Na 6. km zaczynam trochę przyśpieszać i tradycja - rozwiązuje mi się sznurowadło. Tracę na oko jakieś 10 sekund, nie mówiąc o zgubionym rytmie. Siłą rzeczy ten kilometr w wyszedł wolniej - 4:54. Kolejne dwa i dalej daję radę 4:47 i 4:49. Z matematyki jestem słaby, ale już wiem, że spokojnie złamię 49 minut, nic już mi nie stanie przeszkodzie. Czy aby na pewno? Na dziewiątym kilometrze, rozwiązuje mi się drugie sznurowadło :) Czy ktoś ma jakiś sprawdzony sposób na takie sytuacje, czy ja jestem po prostu sierota? :) Mówię brzydki wyraz na k., wybucham śmiechem, kucam i zawiązuje sznurowadło - 9 km 4.54. Ostatni kilometr przyśpieszam i mówię sobie, że jak się rozwiąże jeszcze raz to już dobiegnę z rozwiązanym albo się wypie....ę. Na szczęście nic takiego się nie dzieje i 10 km zamykam w 4:30.
Czas na mecie według mojego zegarka 47:58, oficjalnie brutto 48:05. Jestem w ciężkim szoku, okazuje się, że gdyby nie sznurowadła to pewnie zakręciłbym się w okolicach mojej życiówki wynoszącej 47:40. Oczywiście trasa nie miała atestu, ale raczej była dobrze zmierzona. Tak czy owak chyba jeszcze nigdy podczas mojego biegania nie przeżyłem takie zaskoczenia in plus. Jednak gdy człowiek, nie bierze udział co tydzień w zawodach to może się przynajmniej zaskoczyć :). Aha wybór butów był strzałem w dziesiątkę.
Podsumowując warto napisać, że bieg był rewelacyjnie zorganizowany. Pewnie niektórzy mogą narzekać na brak elektronicznego pomiaru czasu, ale mi to nie przeszkadza. Idealny bieg na sprawdzenie formy, do tego fajny medal (w poprzednich edycjach zdaje się były jakieś "blaszki").
W tym tygodniu zgodnie z planem 65 km (miało być 64), 5 jednostek, w tym jeden start. W kolejnym znowu 64 km. Oczywiście dzisiaj rezygnuję z treningu jakościowego na rzecz BS. Do tej pory trenowałem zachowawczo na VDOT 40. Wczorajszy wynik podnosi mnie na 42, więc od tego tygodnia zmieniam tempa na VDOT 41. Raczej tak już pozostanie do samego maratonu. Kolejny start dokładnie za miesiąc - Dziesiątka Wroactive. Patrząc na wczorajszy wynik wypadałoby zaatakować rekord życiowy, zobaczę jak się będę czuł. Nie ma co z oczu tracić podstawowego celu czyli maratonu. VDOT, jak już pisałem wyżej, nie zmienię na 42. Kolejna zmiana wypadałaby wg Danielsa za 6 tygodni, a to już moim zdaniem będzie za blisko startu w maratonie. Tym bardziej, że wtedy tempo M wynosiłoby 5:16, a mój plan to biec po 5:35.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |