2014-09-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| To biegniesz dla fun"u czy na czas? (czytano: 1170 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://polskabiega.sport.pl/blogi/naszmaraton/2014/09/to_biegniesz_dla_funu_czy_na_czas/1
Jakiś czas temu popełniłem tekst "Za czym tak biegniesz?" Pisałem tam m.in. o tym, że czasami warto się zatrzymać, popatrzeć, że nie czasy i gadżety są w bieganiu najważniejsze, ot takie moje przemyślenia po blisko 3 latach biegania.
Tak się złożyło, że w najbliższą niedzielę biegnę Maraton Wrocławski. Maraton, do którego dość mocno się przygotowywałem, nawet korzystałem z porad trenera, który układał mi plan treningowy. Plan, który zrealizowałem w 90%, i który do łatwych nie należał. Mam cel na ten bieg, na którym dość mi zależy. Cel, który absolutnie jest w moim zasięgu. Coś mnie podkusiło, i pochwaliłem się moim planowanym wynikiem na naszym fejsbuku, i od razu padło hasło/pytanie "to jednak biegniesz na czas? Jednak nie dla fun"u?"
No tak, po przeczytaniu mojego wcześniejszego tekstu, u niektórych czytających może pojawić się jakaś sprzeczność. Tu gość pisze, że nie wyniki są najważniejsze, a chwilę później deklaruje dość mocny bieg maratoński, żeby osiągnąć dobry czas.
I tu, moim skromnym zdaniem pojawia się coś, co można nazwać indywidualnym podejściem do sprawy. W naszym biegowym światku, pojawia się jakaś dziwna tendencja do oceniania innych biegaczy, patrząc na nich przez pryzmat własnych osiągnięć. Oceny te przybierają różne formy, czasami ktoś komuś zazdrości wyników, równie łatwo nazwać kogoś cieniasem, bo biega 10km powyżej godziny. Co chwilę na forach lub w komentarzach pojawiają się teksty, że jak ktoś przebiegnie maraton powyżej 5h to żaden z niego maratończyk itd. Nie chcę się w ten temat zagłębiać, bo szkoda mi na to słów.
Zawsze jak czytam lub słyszę tego typu stwierdzenia, przypominam sobie jedną sytuację, kiedy wracając z maratonu w Dębnie, rozmawialiśmy o naszych kiepskich wynikach.
Ja z kontuzją dobiegłem w ok.4.15, mój nieco starszy biegowy kolega przebiegł powyżej 5h. Było mu cholernie przykro, ponieważ przekroczył o kilka minut limit czasowy, medal dostał, ale obawiał się, że nie będzie mógł zaliczyć tego biegu do uzyskania korony maratonów. Patrząc na niego, w duchu zapytałem sam siebie, czym on się ode mnie różni? Czy zależało mu mniej na tym biegu? Czy nie włożył w niego ogromnego wysiłku? I czy mam prawo powiedzieć, że jest gorszy ode mnie? Że jest po prostu słaby? Nie!Dlatego też, nigdy nie nazwę kogoś cieniasem, staram się też z nikim nie ścigać. Poza sobą samym. Bieganie jest sprawą bardzo indywidualną i nie mamy prawa oceniać innych. Jeżeli ciężko trenujesz, trening przynosi odpowiednie efekty, a ty czerpiesz z tego radość, to czemu miałbyś nie zrealizować celu i pobiec na czas? Czy to nie będzie fun? Ciesz się tym i patrz na innych nieco łagodniejszym okiem.A jeśli wolisz biegać spokojnie, cieszyć się wysiłkiem, okolicznościami przyrody, czerpać moc darmowych endorfin, mieć z biegania radość, to czy masz prawo oceniać tych, którzy ciężko trenują? Odmawiać im prawa do ciężkiej pracy i pokonywania własnych słabości, a przy okazji dyskredytować ich radość?
Za kilka dni, jeśli zdrowie pozwoli pobiegnę maraton w dość szybkim tempie (jak na mnie). Nie będzie to łatwe i do końca przyjemne. Zapytasz a gdzie ten fun, przyjemność biegania na luzie?
Odpowiem, że w głowie.
Bo jeśli coś nie wyjdzie, nie zamierzam się tym martwić.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu henryko48 (2014-09-10,11:14): Życzę powodzenia w Wrocławskim maratonie,biegłem w nim w 2012r,mam miłe wspomnienia,przede wszystkim biegamy dla siebie,dla przyjemności,reszta w dalszym planie,pozdrawiam. Damian naszmaraton.pl (2014-09-10,11:53): Dziękuję!
Zawsze podkreślam, że biegam dla Bartka i dla siebie :)
Pozdrawiam!
|