2014-07-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Supermaraton Gór Stołowych 2014 (czytano: 1212 razy)
Wyprawa w Góry Stołowe jeszcze kilka dni temu w ogóle nie była w obszarze moich zainteresowań i planów. Oczywiście znałem bieg o nazwie Maraton Gór Stołowych (od tego roku nazwa została zmieniona na Supermaraton, a trasa wydłużona do 50 km), jednak w planach startowych pojawiłby się dopiero za dobre kilka lat...
Jednak skoro nadarzyła się okazja to postanowiliśmy wybrać się do Pasterki by pobiegać po nieznanych mi jeszcze terenach.
Bieg zaliczany do jednych z najtrudniejszych w Polsce zatem spodziewałem się, że może być ciekawie.
Plan na ten bieg był prosty. Pobiec 28 km bardzo mocno by był to dobry trening przed Chudym Wawrzyńcem. Uznaliśmy, że najlepiej będzie biec z Piotrem Karolczakiem, lecz Piotrek nie chciał tak mocno zaczynać zatem wraz ze Szmajchelem postanowiliśmy sami sobie narzucić tempo.
Bieg rozpoczyna się w bardzo małej miejscowości o nazwie Pasterka przy samej granicy Polsko - Czeskiej. O godzinie 10:00 ruszyliśmy na trasę i od razu zaczęliśmy biec w czołówce. Na starcie widzieliśmy Artura Jabłońskiego oraz Bartosza Gorczyce, których śmiało mogliśmy zaliczyć do faworytów. Od samego początku nawet nie mieliśmy szans ich się przytrzymać.
Zegarek wskazywał bardzo mocne tempo. Kilometry leciały w tempie ok 4:00-5:00 co jak na warunki górskie było dużą przesadą...
Ok 4 km minął nas zawodnik, którego nie rozpoznaliśmy, a był nim Robert Faron - późniejszy zwycięzca. Od tego momentu biegliśmy już na pozycjach 4 i 5 czując na plecach oddech kolejnych rywali.
Wtedy do głowy wpadł mi pomysł, którym podzieliłem się ze Szmajchelem, że może pobiegnę jednak całość jednak warunkiem było bycie w pierwszej trójce na 28 km z przewagą nad kolejnymi uczestnikami oraz dobrym samopoczuciem :)
Na ok 6 km przy trudnym technicznie zbiegu minął nas w prędkością światła Kuba Wolski. Słyszałem o nim sporo opowieści. Mało biega, a osiąga dobre wyniki szczególnie w biegach górskich (Krynica 2012 - 4 msc). Technicznie na zbiegu nas zniszczył. Wiedzieliśmy ze Szmajchelem, że nadzieją dla nas może być dogonienie go na "płaskich" odcinkach. Druga sprawa, że było by to dla nas druzgocące gdybyśmy przegrali z zawodnikiem, który w planach ma biec 50 km, my tylko 28 km...
Wydawało nam się, że ciągle biegniemy bardzo mocno dlatego trochę nas ta sytuacja dziwiła. Do pierwszego bufetu dobiegliśmy kilkanaście sekund za Kuba. kilka łyków wody i ruszamy dalej. Za naszymi plecami widać już kolejnych biegaczy. To nie jest komfortowa sytuacja :)
Kolejny bufet za 10 km. Trzeba pilnować, żeby się nie odwodnić, bo temperatura sięga 30 stopni C, z tym, że w zalesionym terenie nie jest to tak odczuwalne. Odwodnienie może być mało przyjemne tym bardziej, że biegniemy bez żadnego sprzętu.
Ten odcinek jest najtrudniejszy technicznie. Daje mocno w kość. Zbieganie to mój największy problem. Nie potrafię się "puścić" w dół na czym sporo tracę. Jest to element, który musze poprawić chcąc w przyszłości bawić się w takie biegi. Wiemy, że na tym odcinku Kuba będzie nam mocno uciekał.
Biegi ultra w górach to dla mnie coś wspaniałego. 90% dystansu biegniesz sam (w tym przypadku ze Szmajchelem). Nie ma kibiców. Rywali najczęściej nie widzisz z powodu ukształtowania terenu i możesz się rozkoszować ciszą i walką z samym sobą. Coś zupełnie innego niż na ulicy.
Ok 15 km na sporym podejściu pojawia się sylwetka biegacza przed nami. Zawsze gdy kogoś nagle zobaczysz to motywuje Cię to do podkręcenia tempa. Spodziewaliśmy się raczej Kuby Wolskiego,a tutaj charakterystyczna sylwetka z koszulką z napisem Icebud, a to oznacza, że dogoniliśmy Bartosza Gorczycę. Tego zawodnika nie trzeba nikomu przedstawiać. Ostatnio 2 msc na Rzeźniku, w tym roku włożył mi na Ultramaratonie Karkonoskim 20 minut... Ścisła czołówka Polski. Nasze zdziwienie jest olbrzymi ale daje jednocześnie sygnał, że coś z nim jest nie tak, bo normalnie powinien być kilkanaście minut przed nami.
W tym samym momencie na plecach pojawia się Miłosz Szcześniewski czyli zawodnik ze stajni Salomon Suunto. Jest 16 km, a w niewielkiej odległości biegnie sporo grupa zawodników.
Bartka mijamy szybko. Pytam czy wszystko ok. Odpowiedział tylko, że jest coś nie tak. Zapytałem czy potrzebuje pomocy ale odmówił. Wybiegamy na polane na, której pojawia się Kuba Wolski. Jest dobrze, bo mamy go "na widelcu".
Dobiegamy do kolejnego bufetu. Kilka sekund za Kubą. Kilkanaście sekund przed Gorczycą i Miłoszem. Tutaj pijemy więcej kubków wody i izotonika. Widzimy również Farona, który biegnie na pozycji drugiej.
Po wodopoju długa, asfaltowa ścieżka lekko w górę. To idealne miejsce dla nas. W górach nie ma zbyt wielu zawodników biegających maratony na poziomie 2:40. My o tym wiemy, dzięki czemu mamy przewagę właśnie na takich momentach. Mijamy Kubę Wolskiego informując go jednocześnie, że my schodzimy w Pasterce. Wygląda dobrze. Szybko go zostawiamy znając jego siłę na zbiegach.
Do naszej mety zostało już tylko 10 km. To oznacza jakieś 60 minut biegu. Tutaj praktycznie biegniemy tylko sami bez kontaktu z kimkolwiek. Trasa technicznie łatwiejsza co jest tylko na plus.
Duży zbieg na 21 km, który jest ostatnim trudnym momentem do mety. Ma długość ok 1 km. I tylko na tym odcinku straciliśmy sporą przewagę jaką wypracowaliśmy na podbiegach i za naszymi plecami był już znowu Miłosz. Przed nami podbieg długości niemal 3 km. Jako punkt honoru obieramy sobie przebiegnięcie go w całości.
Zyskujemy przewagę nad Miłoszem ale tracę Szmajchela. Na szczęścię szybko łapiemy dobry rytm (widać na zdjęciu). Tracimy kontakt z Miłoszem, a przed nami widzimy Farona. Jest cel.
Do mety zostało ok 3 - 4 km. Szmajchela odcina więc musze go motywować. Chcemy utrzymać tę pozycję. Biegniemy przecież na pozycjach 3-4 z realną szansa na miejsce drugie. W głowie mam zdanie z początku, żeby biec całość ale czuje się odwodniony...
Końcówka jest już łatwa technicznie ale lekko pofałdowana. Biegnę kilka metrów przed Szmajchelem krzycząc na niego, żeby go zmotywować.
Widzimy Farona ale nie jesteśmy w stanie go gonić. Dobiegamy do Pasterki w czasie 2:32:32 na miejscach 3 i 4. Tutaj kończymy nasz bieg. Do Farona tracimy ok 40 s. Nad Miłoszem mamy przewagę ok 1 minuty. Zaraz za nim kilku kolejnych zawodników.
Był to znakomity trening. Wydaje mi się, że nie utrzymał bym tego tempa na kolejnych kilometrach mimo, że na 28 km czułem się bardzo dobrze. Późniejszym wygranym został Robert Faron.
Trening na Endomondo:
https://www.endomondo.com/workouts/368111435/27364
Kuba Wolski na odcinku między 18 km, a Pasterką (28 km) stracił do nasz 25 minut...
Kolejną noc spędziliśmy w schronisku na Szczelińcu Wielkim. Klimatyczne miejsce. Z rana zrobiliśmy 16 km trening po trasie maratonu, którego nie zrobiliśmy dzień wcześniej.
Dobry weekend z dwoma ciekawymi treningami w fajnych górach. Na pewno wrócę do Pasterki powalczyć o czołowe lokaty w przyszłości.
Zdjęcie autorstwa Piotra Dymusa. Szczerze liczyłem na takie foto zrobione przez niego. Specjalista od zdjęć na biegach ultra :) W końcu i ja się załapałem.
https://www.facebook.com/PiotrDymusFotografia?fref=ts
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |