2014-06-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Sezon wiosenny (czytano: 2920 razy)
Ten rok jeśli chodzi o bieganie mam dość trudny, ale ostatnio na szczęście wyszedłem na prostą:)
Już w styczniu, na początku przygotowań miałem sporo problemów zdrowotnych - grypa, antybiotyki, osłabienie, znowu jakieś przeziębienie i tak naprawdę zacząłem trenować dopiero w lutym. W międzyczasie na świat przyszła moja druga córeczka Julia, więc obowiązków przybyło a kilometrażu ubyło:)
Pierwszy start w zawodach zaplanowałem dopiero na kwiecień - był to bieg na 10 km w ramach Orlen Warsaw Marathon. Na początku kwietnia złapałem wydawało mi się, super formę, ale na zawodach nie czułem się najlepiej i pobiegłem dość przeciętnie 33:56.
Tydzień później po Świętach Wielkanocnych zaczęło boleć mnie kolano. Tak po prostu wstałem rano i bolało z boku kolano. Nie wiadomo czemu... Kontuzji nie miałem kilka lat, więc już myślałem że mnie to nie dotyczy:) Biegać jednak się dało, choć przyjemne to nie było. Po kilku dniach ból przemieścił się na tył kolana. Postanowiłem to zabiegać, ale po tygodniu musiałem jednak zrobić przerwę bo bolało coraz bardziej. Po kilku dniach pauzy było lepiej, ale później znów nawróciło. Trochę biegałem, potem odpoczywałem i tak w kółko. Walczyłem z tym urazem prawie miesiąc, w tym czasie nie zrobiłem żadnego mocnego treningu poza dwoma drugimi zakresami. Byłem słaby a do celu numer jeden czyli startu w Murowanej Goślinie zostały 3 tygodnie.
Jednak się nie poddałem. Brat Mariusz opracował mi krótki plan treningowy, który udało mi się w końcu zrealizować. Noga jeszcze czasem pobolewała, ale już było znacznie lepiej. Najważniejszym treningiem w tym planie był start w Łodzi w Biegu Ulicą Piotrkowską. Wiedziałem, że mam duże braki, ale przed półmaratonem potrzebowałem solidnego przetarcia na krótszym dystansie. Łódź była do tego idealna, poza tym były tam rozgrywane mistrzostwa małżeństw w których bardzo chciałem wystartować z moją Karolinką.
W Łodzi biegło się super do czwartego kilometra, potem już była walka o przetrwanie. Przeżyłem, ale czas 34:51 pokazał w jakim jestem miejscu i co zrobiła ze mną kontuzja. Zdobyliśmy z żoną drugie miejsce - w bólach zrodził się pierwszy sukces:)
Teraz mogło być już tylko jeszcze lepiej i taką myślą pojechałem 8 dni później na Mistrzostwa Polski Weteranów do Murowanej Gośliny. W kwietniu skończyłem 35 lat więc mogłem tu wystartować.
Wiedziałem, że muszę maksymalnie wykorzystać swoje doświadczenie aby choć trochę zminimalizować braki treningowe. Udało się! Bieg ułożył się po mojej myśli, miałem dobry dzień, forma przyszła na czas. Nabiegałem 1:14.27 i zdobyłem tytuł Mistrza Polski Weteranów w kat. M35-39. Marzenie dotyczące medalu Mistrzostw Polski się spełniło!
Teraz przyszedł czas na zrealizowanie celu numer 2 czyli wygrania biegu na dystansie 6 km na Orlen Olimpiadzie.
Była to duża impreza sportowa dla pracowników całej grupy kapitałowej Orlenu. Około 1,5 tysiąca ludzi startowało w 10 dyscyplinach. Ja zdecydowałem się oczywiście na bieg i na dokładkę kolarstwo.
Wbrew pozorom bieg ten nie był łatwy. Po pierwsze dystans zdecydowanie dla mnie za krótki a po drugie nie wiedziałem z kim będę rywalizował. Mogli przyjechać Litwini, Czesi, Niemcy. Wiedziałem, że muszę się świetnie przygotować szybkościowo. W tym celu pojechałem do Warszawy na zawody z cyklu Warsaw Track Cup i zaliczyłem na nich bieg na dystansie 1000 m na bieżni w kolcach. Nabiegałem czas 2:59. Odmuliłem się trochę i o to właśnie chodziło.
Na Orlen Olimpiadzie wygrałem w dobrym stylu z minutową przewagą. Było to dla mnie bardzo ważne, prestiżowe zwycięstwo.
Korzystając z dobrej formy zdecydowałem się pobiec wczoraj w Rypinie w II Półmaratonie Rypińskim. Słyszałem, że trasa jest dość mocno pofałdowana a ja takie lubię:)
I faktycznie pagórkowata była bardzo, do tego wiało momentami w twarz z prędkością 40 km/h. Bieg wspominam dobrze. Zdobyłem drugie miejsce, ze zwycięzcą Tomaszem Walerowiczem niestety nie nawiązałem walki. Uciekł nam z grupy już na 5 kilometrze. Przez pewien czas biegłem z Damianem Piernikowskim. Około 8 kilometra Damian zwolnił i dalej była już samotna walka z dystansem i wiatrem. Na metę dobiegłem z czasem 1:13.09, czas super jak na te warunki.
Chciałbym jeszcze pobiec w Ciechanowskiej Piętnastce za 2 tygodnie, ale nie wiem czy mi się to uda z powodu obowiązków zawodowych. Potem mam zaplanowany urlop i roztrenowanie.
Mam nadzieję, że w tym roku wyczerpałem już limit problemów i do jesiennych startów uda mi się lepiej przygotować. Nie mam jeszcze planów odnośnie maratonu, ale może w końcu coś wymyślę... :) Na razie zapisałem się na III Półmaraton Dwóch Mostów.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Master Piernik (2014-07-04,12:57): Być może się spotkamy w Płocku :)
Pozdrawiam serdecznie ! Przemek_G (2014-07-06,16:48): Super będzie się spotkać:)
|