2014-05-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nie klepać! (czytano: 2124 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.magazynbieganie.pl/magazyn-bieganie-na-wrzesien-2013/
Nie klepać!
Maratończyk to był kiedyś człowiek z innej planety. Było ich mało, nie wiadomo gdzie żyli, mieszkali, biegali. Teraz każdy zna jakiegoś maratończyka. U mnie w robocie jest nas trzech. Półmaratończyków zrobiło się już ośmiu. A mających za sobą starty na krótszych dystansach łącznie pod dwudziestu. Na sztafetę maratońską zapisaliśmy niedawno dwa zespoły, gdzie rok temu ledwo się jeden uzbierał.
W głowach ludzi bieganie stało się nie tylko modne, ale też łatwe. Kolega przebiegł maraton – to kto, ja nie dam rady! Czas od rozpoczęcia regularnych treningów, do startów w zawodach długodystansowych coraz bardziej się skraca. Mniej liczy się jakość, bardziej sam fakt startu i liczba kilometrów. Efektem ubocznym takiego podejścia stały się sypiące się zewsząd kontuzje. Co z kimś biegającym z roboty gadam, to złapał jakąś kontuzję. Powodów według mnie jest kilka, przede wszystkim:
1. Brak rozgrzewki przed biegiem
2. Brak rozciągania po biegu
3. Klepanie zbyt wielu kilometrów w tempie rozpaczliwym
Można podać jeszcze inne, jak nadwaga, zły sprzęt, brak restu, brak planu treningowego, ale ja skupiłbym się na klepaniu. Czułem , że jest w nim coś nie tak, jakaś wykrzywiona figura, nieprawidłowa postawa, zła praca rąk, lądowanie na piętach – niskie tempo wybacza wszystko. Dopiero jak się włączy wyższy bieg – zaczynamy wyglądać jak biegacz! Zwiększa się kadencja, ręce zaczynają pracować, sylwetka się poprawia, biegamy „na palcach”.
Ale impulsem do zmiany mojego myślenia stał się artykuł Marcina Nagórka we wrześniowym (9/2013) numerze "Biegania" – „3:30 dla każdego? – plan treningowy wbrew regułom”, w którym autor przedstawia tezę, jakoby każdy w miarę sprawny i niemający nadwagi człowiek był w stanie przebiec maraton w 3 h 30 min. Dodatkowo twierdzi, że wcale nie jest do tego potrzebny duży tygodniowy kilometraż i długie wybiegania. Wystarczy praca nad szybkością, ćwiczenia ogólnorozwojowe eliminujące najsłabsze punkty naszego ciała a potem… plan treningowy na dychę.
Sam zacząłem to realizować. Mniej, czyli szybciej! Po serii kontuzji wśród kolegów w robocie, każdego z nich do tego namawiam – nie klepcie kilometrów, biegajcie szybciej. Co z tego, że mniej? Jeden dłuższy bieg w niedzielę „na samopoczucie” w zupełności wystarczy.
Sprawdzimy po roku, ile będzie kontuzji. Mniej kontuzji w biegu – lepsza forma w pracy. ;-)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu charless22 (2014-05-28,15:35): W Twojej wypowiedzi jest sporo prawdy. Piszę na własnym przykładzie więc nie będę obiektywny. Kiedyś uważałem, że trening (niezależnie od ilości km) zrobiony w tempie poniżej 5 min/km to jest jogging, a nie bieganie. Dla biegacza z zaledwie rocznym stażem, treningi w tempie 4:30 - 4:45 były wyzwaniem, nawet jeśli kilometraż nie przekraczał dychy. Tak sobie biegałem przez 1,5 roku. 4-6 razy w tygodniu, max. 250 km w miesiącu. Później przyszła myśl aby ukończyć pierwszy maraton więc dystans trzeba zwiększyć i za razem zwolnić. Do tego moja pierwsza książka o bieganiu ultra maratonów wydłużyły kilometraż do prawie 400 km. Na efekty długo nie trzeba było czekać. W 3 miesiącu pierwsza kontuzja, stan zapalny w kolanie, woda, pauza. Maraton ukończyłem nawet z tą kontuzją, ale niesmak pozostał. Meritum: Kiedy biegałem mniej, ale szybciej, wyniki w zawodach do 5-10km były zdecydowanie lepsze i bez kontuzji. Kot1976 (2014-05-28,16:07): No tak, tylko niektórzy lubią klepać ( np. ja uwielbiam ), a nie lubią biegać szybko - aczkolwiek na różnych zawodach ( i tylko na zawodach ) staram się cisnąć. Co do kontuzji - organizm sam daje znać, że trzeba trochę przystopować. Czyli - dopóki jest przyjemnie, to można klepać ile wlezie. :-) Pozdrawiam. Prus (2014-05-29,10:58): Faktycznie, klepać jednak można. Jak się już kilka/naście lat klepie, to trudno się odzwyczaić. Chodziło mi o zakaz klepania dla początkujących. Silnik niedotartego samochodu trzeba przyzwyczajać do ostrego gazowania, a nie jazdy 50 km/h - metodą starych taryfiarzy - na piątym biegu. Kot1976 (2014-05-29,12:42): To ja w sumie początkujący - biegam niecały rok - i klepię niczym Najman. :-) :-) :-)
|