2014-05-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg Europejski - Gniezno - 10 km (czytano: 1611 razy)
Po dobrych kilku latach przerwy wróciłem do Gniezna by wystartować w biegu na 10 km. Na 4 dni przed biegiem opłaciłem startowe i już wiedziałem, że w drodze do Tarnowa Podgórnego na Bieg Lwa pobiegam sobie na atestowanej trasie.
Zupełnie nic od siebie nie oczekiwałem. W Gnieźnie zawsze startowała spora grupa dobrych zawodników, a spowodowane to było aż 10 nagrodami pieniężnymi w klasyfikacji generalnej, 5 nagrodami pieniężnymi w klasyfikacji Polaków oraz 5 nagrodami pieniężnymi w kategoriach wiekowych. Nagrody dublują się co czyni to jeszcze bardziej atrakcyjną formą startowania dla naszych zawodników.
Gdybym patrzył pod względem wygrania nagród wybrał bym pewnie bardziej kameralną imprezę.
W Gnieźnie biegałem dwukrotnie:
2009 - 35:23
2010 - 35:35
Dobra organizacja zarządzana przez Andrzeja Krzyścina to na pewno magnez do startowania w Gnieźnie. Dodatkowo trasa poprowadzona przez centrum miasta powodowała dużą ilość kibiców co zawsze jest ciekawe dla zawodników.
Dojechałem do Gniezna na 2 godziny przed startem. Z Warszawy praktycznie do samego Gniezna prowadzi znakomita trasa (95% autostrada). Szybki odbiór pakietu i oczekiwanie na rozgrzewkę.
Pogoda bardzo dobra. Wyjątkowo dobra jak na Gniezno gdzie dwukrotnie zniszczyła mnie upalna pogoda. Jedynym minusem był wiatr i mokra od deszczu kostka brukowa na rynku w Gnieźnie.
Spotykam się z Radkiem Kłeczkiem i Łukaszem Panfilem. Radek informuje mnie, że nie ma prawie nikogo z mocnych Polaków i powinno być łatwo wejść w nagradzaną piątkę. Traktuje te informacje z uśmiechem bo trenuje od 3 tygodni w systemie 5 treningowym w tym jeden start więc na pewno nie spodziewam się super biegu.
O 17:00 stoimy już na starcie i ruszamy na trasę. Zawsze początek to kalkulacja gdzie się znajduje i jaką taktykę obrać. Po 500 m widzę, że biegnę na 12-13 pozycji a Garmin wskazuje tempo w okolicach 3:16 (spodziewany wynik na mecie ok. 33"). Trochę za szybko. Słyszę za plecami tupot grupy zawodników i lekko spoglądam w ich stronę. Biegną ok 5 m za mną więc postanawiam się do nich dołączyć aby w grupie próbować trzymać tempo i chronić się przed wiatrem. Grupę prowadzi Klaudiusz Kozłowski.
Pierwszy kilometr mijamy w 3:18. Jest szybko i boje się, że nie wytrzymam. Pamiętam, że w Toruniu kilka tygodni temu przez pierwsze 3 km biegłem tempem 3:25 więc różnica jest spora. Mijamy drugi kilometr i wbiegamy na pierwszą agrafkę. Zegarek mówi mi, że pokonaliśmy go w 3:21. Trochę wolniej i... komfortowo dla mnie. Grupa liczy ok 6 zawodników. Na agrafce kontroluje, że jestem cały czas 12-13, a więc całkiem nieźle. Widzę, że z przodu biegną zawodnicy Ukrainy i Kenii więc z Polaków jestem 8-9. Zaczynam zastanawiać się nad słowami Radka Kłeczka.
Klaudiusz już na 3 km rozrywa grupę. Tylko ja staram się go trzymać ale też nie wytrzymuje tempa. Mijamy ten kilometr w 3:20, a więc w podobnym tempie jednak nie jestem w stanie się go trzymać. Plusem jest to, że ja też uciekam grupie.
Mijamy 4 km, który wypada dokładnie na rynku gdzie jest meta biegu. 3:23. Znowu wolniej. Wbiegamy na kolejną pętle. Strata do Klaudiusza nie zmienia się i wynosi ok 7-9 s. Widzę jednak, że zbliżamy się do kolejnych zawodników.
Może zabrzmi to brutalnie ale często po sylwetce i ubiorze biegacza można poznać, że narzucił sobie za szybkie tempo. Przed nami widzę dwóch biegaczy, którzy mimo, że mają sporo przewagę nade mną to są do ogrania. Kolejne kilometry 3:21 i 3:22 dają mi powody do optymizmu.
Kolejna agrafka. Liczę miejsca. Jestem 13. Domyślam się, że Klaudiusz utrzyma przewagę i obaj wciągniemy dwójkę zawodników więc finalnie zakończę bieg na 11 pozycji.
Na 7 km mijam jednego ze wspomnianych zawodników. Ten kilometr był najwolniejszy - 3:27. Czas się zebrać. 8 km 3:22. Kontroluje stratę do Kozłowskiego. Wynosi 10 s. Ciężko będzie to odrobić ale widzę, że on biegnie już z kolejnym zawodnikiem, który jest w stanie się go utrzymać.
9 km 3:21. Zrównuje się z zawodnikiem, który biegnie ze słuchawkami słuchając muzyki... Trochę mnie to zaskakuje. Szybko go tracę i staram się przyśpieszyć na kostce brukowej. Widzę, że Klaudiusz odwraca się dosłownie co 15 s. To dla mnie znak, że ma już dosyć tylko, że ja też nie jestem już najświeższy...
Ostatnie metry i wpadam z czasem 33:47 (ostatni kilometr 3:20) na 11 pozycji w klasyfikacji generalnej.
Nie jestem jakoś przesadnie wyczerpany ale bardzo zadowolony. Nie spodziewałem się tak szybkiego biegu i tego, że mogę tak zaryzykować. To mój 3 wynik w historii moich startów biegów na 10 km. 4 raz łamie w swoim życiu 34".
Wyniki wskazują, że jestem 6 w klasyfikacji Polaków i 6 w klasyfikacji wiekowej. W każdej z klasyfikacji jedno miejsce poza nagradzanym nagrodami finansowymi.
Jakoś specjalnie się tym nie przejmuje. To znak, że gdybym mocniej trenował zimą to te 9 s straty do 10 miejsca bym odrobił...
Nie zostaje na dekoracjach tylko szybko uciekam do Tarnowa Podgórnego. W trakcie jazdy dostaje wiadomość od Kłeczka, że za 6 miejsce w klasyfikacji wiekowej zarobiłem 20 zł :) Nagrody nie odebrałem, bo byłem już daleko poza Gnieznem.
To był fajny i ciekawy bieg.
Ten tydzień praktycznie wykluczony byłem z treningów za sprawą natłoku pracy. Cały tydzień spędziłem w Pradze. Kończy się czas laby pomaratońskiej. Od jutra zaczynam trenować do jesiennych startów.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora GrandF (2014-05-25,23:03): - yo man ;)
- yo yo ! Krzysiek_biega (2014-05-25,23:06): Piotr się zastanawiam na jakiej podstawie miałeś brać udział w klasyfikacji Polaków skoro wpisałeś w zgłoszeniu że jesteś Kenijczykiem:) paulo (2014-05-26,08:54): Super, gratuluję! Najlepsza jest ta nagroda w klasyfikacji wiekowej :) [NIXON] (2014-05-26,16:29): Gratuluję wyniku!
|