2014-05-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 10 km Run Toruń (czytano: 1415 razy)
Start na 10 km po maratonie to zawsze wielka niewiadomą. Nie spodziewałem się fajerwerków tym bardziej, że byłem świeżo po przylocie i wiedziałem, że w Toruniu w noc poprzedzającą start na pewno zaimprezuje na toruńskiej starówce...
Zależało mi na szybkim biegu ale bez zajechania się. Nie chciałem umierać a wiedziałem, że trasa w Toruniu do łatwych nie należy. Szczególnie trudne są ostatnie 3 km, które decydują o kolejności na mety. Plan był prosty: 34:30 - 35:00
Bieg nie miał jakoś zbytnio emocjonującego przebiegu. Nie chciałem się zajechać na początku. Widziałem bardzo dobrych zawodników, którzy są zdecydowanie poza moim zasięgiem jak Tadeusz Zblewski, Karol Kaliś (z którym udało mi się kiedyś wygrać podczas półmaratonu Św Mikołajów ale od tego czasu zrobił niesamowity skok) czy Bartosz Wiligalski, który również jest już poza moim zasięgiem biegowym.
Skupiłem się raczej na osobach, z którymi faktycznie mogę powalczyć jak Łukasz Zimmer czy Piotr Myślak.
Początek w kierunku Motoareny pod wiatr ale w grupie więc w miarę łatwo. Od razu biegliśmy w grupce ze wspomnianym Łukaszem i Piotrem. Trochę pokrzyżowało mi to plany bo przez pierwsze 3 km biegłem na czele tej grupy. Czułem się bardzo dobrze i pierwsze 3 km pokonaliśmy równo po 3:25. Nie za szybko, nie za wolno.
Wybiegliśmy na ul. Bydgoską i już na 4 km odpuścił Owoc. Jeszcze 1 maja biegł półmaraton w Chełmży więc mógł czuć zmęczenie. Walka z Łukaszem Zimmerem, z którym prywatnie bardzo dobrze się znamy miała większe znaczenie. Obaj walczyliśmy o tytuł Mistrza Torunia na 10 km. W mojej ocenie każdy z nas jest w niemal identycznej formie. Zaczęliśmy biec w ramie w ramię. Po drodze minęliśmy Damiana Piernikowskiego z Włocławka.
Wbiegliśmy na bruk. Kolejny raz potwierdziłem się w przekonaniu, że nie jadę do Rzymu na maraton właśnie z powodu nawierzchni. Trzymaliśmy tempo mijając 5 km.
Po wybiegnięciu z bruku na ok 6 km zaczął się mały zbieg w kierunku bulwaru. Udało mi się nieznacznie przyśpieszyć i zostawić Łukasza na ok 3-4 m. Pomyślałem sobie, że jeśli nie trzyma mnie teraz to musze jeszcze podkręcić tempo.
Na bulwarze zapłaciłem za to nieco. Widziałem, że Łukasz ma do mnie ok 5 s straty na nawrocie w okolicach 7 km. To niewiele i do łatwego nadrobienia. Przed nami był spory podbieg pod starówkę. W przygotowaniach do Bostonu dużą uwagę skupiłem na bieganiu podbiegów. To był decydujący moment, bo wiedziałem, że jeśli tam mnie nie dogoni to na starówce mogę utrzymać tempo.
Ostatni kilometr pokonałem w 3:19 dobiegając do mety z czasem 34:38 na 8 miejscu OPEN i jako pierwszy z toruńczyków. Przewaga nad Łukaszem wyniosła 9 s.
Cieszę się ze zwycięstwa w tej kategorii bo regularnie stawałem na podium w tych klasyfikacjach na dystansach półmaratonu lub 10 km ale nie na najwyższym stopniu. Ostatni i jedyny raz wygrałem Mistrzostwa Torunia chyba 5 lat temu kiedy odbywały się przy okazji Biegu Zamkowego.
Wynik na ciężkiej ale ładnej trasie nie jest jakiś niesamowity ale wstydu nie przynosi.
Teraz w weekend czas na spotkanie z półmaratonem w Trokach k. Wilna. Zabawa bieganiem ciąg dalszy :)
Zdjęcie przedstawia sytuacje z 7 km.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |