2013-11-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| XXV Bieg Niepodległości - Warszawa (czytano: 1703 razy)
11.11.2013 – XXV Bieg Niepodległości Warszawa
W dniu poprzedzającym start odebrałem pakiet startowy. I tu pierwsza niespodzianka. Miała być koszulka M a dostałem XL. W związku z tym zapadła decyzja że startuję w koszulce klubowej, a koszulkę z biegu wyślę chłopakom z Rawicza.
W dniu startu pożywne śniadanko i układanie planu na bieg. Jako że była to ostatnia szansa w tym roku na poprawienie rekordu życiowego na 10 km, plan mógł być tylko jeden – atak na życiówkę! Pragnąłem urwać chociaż sekundę ze swojego rekordu z Radomia z tego roku (37:55).
Na start udałem się z małżonką i szwagierką. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Prawie 11000 biegaczy w jednym miejscu. Był to największy bieg w jakim brałem udział. Coś niesamowitego. Po raz pierwszy organizator przygotował strefy startowe, które były rygorystycznie przestrzegane. Rewelacyjne rozwiązanie. Ja startowałem z pierwszej strefy razem z Panem Premierem Donaldem Tuskiem, który z całym szacunkiem w tej strefie nie powinien się znaleźć. Wyminąć premiera i kordon Borowików było nie lada wyzwaniem. Ale gdy już tego dokonałem, gnałem ile tylko fabryka dała. A tego dnia dawała nieźle. Równe tempo w granicach 3.40. Dobiegam do 4 kilometra i tam czuję że coś się dzieje z moim prawym butem. Patrzę w dół a tam sznurówka mi dynda. Pierwszy raz na zawodach zdarzyło mi się coś takiego. Próbuję biec i liczę że może pokonam 6 km z rozwiązanym butem, ale okazało się że takiemu wyzwaniu dziś nie podołam. Po 200 metrach staję i pośród jęku zawodu kibiców wiąże sznurówkę i ruszam dalej. Zbieram się w sobie i staram się wyrównać rytm biegu. Jakoś się to udaje, ale straconego czasu już wiedziałem że raczej nie odrobię (za krótki dystans). Szarpnięcie na tym 5 kilometrze odbija się czkawką na kilometrze 7 i 8 gdzie tempo spada do 3:48, ale postanowiłem walczyć. Przyspieszam od połowy 9 kilometra i postanawiam choć trochę odrobić straty. Ostatni kilometr pociągnąłem i wpadłem na metę w czasie 37:03. Udało się! Życiówka poprawiona, ale w głowie kołacze się myśl – gdyby nie ten but, to drugą cyfrą byłaby pewnie 6. Ale cieszmy się z tego co mamy. Urwałem 52 sekundy z wyniku z Biegu Kazików. Mam tylko nadzieję że kiedyś uda się złamać barierę 37 minut.
Po biegu odbieram SMS-a od kolegi, który gratuluje mi wyniku. Opisuję mu moje przygody, po czy dostaję kolejną wiadomość, która podnosi mnie na duchu. Kolega napisał że gratuluje ustanowienia dwóch życiówek: na 10 km i drugiej w najszybszym zawiązaniu buta podczas biegu. Zawsze można znaleźć jakieś pozytywy!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu grzes_u (2013-11-12,09:28): Piękny wynik. Widziałem, że ostatnio forma Ci rosła, więc musiało się udać:). Ja 3 lata temu miałem dwa biegu z rzędu (10km i M), w których mi się rozwiązała sznurówka. Od tego czasu zawsze wiążę podwójnie:) grzes_u (2013-11-12,09:28): Piękny wynik. Widziałem, że ostatnio forma Ci rosła, więc musiało się udać:). Ja 3 lata temu miałem dwa biegu z rzędu (10km i M), w których mi się rozwiązała sznurówka. Od tego czasu zawsze wiążę podwójnie:) Tenzing (2013-11-12,11:47): Zawsze wiązałem podwójnie, a tym razem nie wiedzieć czemu, zrobiłem pojedynczy supeł
|