2013-08-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| NIESPODZIANKI OSTATNIEGO TYGODNIA (czytano: 1788 razy)
Pod koniec lipca startowałem jeszcze na Stawkach (5km) i w Top Cross Maraton. Stawki zaskoczyły mnie podwójnie. Po pierwsze, ze względu na nieobecność naszych lokalnych torped :D To podziałało mobilizująco, bo łatwiej o miejsca z czołówki, kolega Krzysztof G. żartował nawet że nie ma komu prowadzić biegu, więc padło na niego :P Jako że biegło mi się za nim dobrze bo narzucił odpowiednie tempo i czułem się OK, na drugim kółku postanowiłem wyprzedzić i powalczyć o 1szą lokatę. Za plecami nie odpuszczali, więc starałem się cisnąć ile mogę, na trzeciej pętli pulsometr zaczął piszczeć, patrzę tętno pierwszy raz przekroczyło 95%, cholera trzeba nieco zwolnić, ale na ostatnim odpracowałem, pobiłem swój dotychczasowy rekord o blisko minutę i zająłem pierwszy raz pierwsze miejsce w tempie 3’44” co dało 18’41” i to było to wtórne zaskoczenie :D i znowu powtórzę: nieważne że bieg krótki bo krótki, i tak cieszy, zwłaszcza że organizator po biegu zapewnia za friko wstęp na godzinę na basen, ale z racji na wakacje było tam wtedy mało ludzi, z biegaczy też prawie nikt nie poszedł, tak więc wchodzę na ten basen i zdębiałem :O wszystkie tory wolne, widocznie tego dnia wszędzie byłem pierwszy :) Po powrocie do domu jakoś tak przypomniały mi się słowa kolegi Daniela R. z dogrzewania po biegu, że mój czas był dość wyśrubowany i że gonię czołówkę. Wtedy potraktowałem to z przymrużeniem oka, bo gdzie mi do nich, ale sprawdziłem na kompie wcześniejsze edycje, jakbym ciągle tak biegał jak ostatnio, to poniżej trzeciego miejsca bym nie spadł, a do najlepszego czasu na tzw. ‘trasie po ateście’ obecnie mam stratę około pół minuty, to pozwoliło mi na dość śmiały wniosek: „kurde, całkiem nieźle, miał rację”. Kolejna sytuacja, która mnie rozbawiła, dzień po Stawkach akurat odbierałem awizo z poczty w postaci bidonu POWERADE, jeszcze na miejscu chciałem zobaczyć czy wszystko gra, odpakowałem i jakoś tak nieprzytomnie spojrzałem na opaskę z napisem, który przecież sam sobie wybrałem miesiąc wcześniej: ”Bez wysiłku nie wygrasz”. Uśmiechnąłem się do siebie głupio, udało mi się wstrzelić, w końcu na Stawkach dałem z siebie 99,9%.
W Top Cross Maraton chciałem wystartować z dwóch względów. Po pierwsze, założyłem sobie dużo wcześniej że pobiegnę dystans półmaratonu, bo na cały jeszcze jestem za słaby, tak czy inaczej to Top Cross więc jak do tej pory największe moje wyzwanie biegowe. Chociaż im bliżej było do biegu, tym częściej myślałem czy nie spróbować pobiec więcej. Drugi powód – to że bieg nosił im. śp. Jurka Stawskiego, którego co prawda osobiście nie znałem, ale to toruńska legenda biegów, no i pierwszy mój bieg Top Cross też był ku jego pamięci, więc można powiedzieć że był w tym coś symbolicznego. Wielu biegaczy wystartowało nawet kilka godzin przed oficjalnym startem o 9.00, żałuję że nie zrobiłem tak samo, bo udałoby się uniknąć nieco słońca, które po godz. 10 już trochę przeszkadzało, w końcu to był najcieplejszy weekend w tym roku w Polsce wg synoptyków. Ale jednak wspólne oficjalne starty mają swój klimat, no i łatwiej się porównać do reszty biegaczy. Kiedyś na Maratonach Polskich wyczytałem: ”poszły słonie po kartonie” :D Ten zwrot idealnie opisuje tempo w jakim ruszyłem i którego starałem się trzymać, żeby się za szybko nie spalić. Szło całkiem nieźle, masę ludzi mijałem, mimo że ciągle biegłem swoje wolno i że podbieg robił swoje, czyli tyrał ludzi :P Na jakimś 15km a może z pętlę wcześniej mijałem właśnie w tym fragmencie trasy kolegę Krzysztofa G., powiedział mi że jestem trzeci, odpowiedziałem że to niemożliwe, wiedziałem że jestem gdzieś na początku stawki, ale nie przypuszczałem że aż tak wysoko. To było fajne uczucie, tym bardziej że udało mi się utrzymać lokatę do końca połówki, ale już wówczas na górce wiedziałem że całego dystansu maratońskiego nie dam rady pobiec, sił brakłoby nawet gdybym końcowe pętle w dużej części chodził szybkim marszem. Więc obrałem nowy cel, najbardziej prawdopodobny – 30km, zaraz po połówce zrobiłem 5 minut przerwy, problemy żołądkowe :P + zmiana skarpet na suche + uzupełnienie izotoniku w bidonie, ale ponoć mimo to nie straciłem za dużo, na pewno ciągle byłem w top5 (mówimy o zawodnikach z godz.9, z pozostałymi mogłem się porównać dopiero po fakcie). Od połówki do 30-tki dzieliły mnie 3 pętle, chciałem je normalnie przebiec, w zależności od sił podbieg zrobić ewentualnie szybkim marszem, ale tak jak już mówiłem słońce skutecznie zniechęcało i z 3 wyszła 1 pętla i 25km. Niedosyt jest, bo 30-tka była całkiem realna, ale z drugiej strony to był pierwszy dystans powyżej połówki, więc myślę że zabrakło doświadczenia na takich dystansach i przegrałem z fantastycznymi rutyniarzami ;) do tego top cross, no i tak na sucho teraz analizując, tempo powinno być jeszcze wolniejsze, bo nawet pierwsza lokata po połówce nie cieszy tak jak ukończenie maratonu, więc nie ma co się spieszyć i duże brawa dla tych co zrobili to lepiej :) Zwłaszcza dla kolegi Bartka M., który przy wsparciu Piotra Sz. wygrał maraton mimo wypadku rowerowo-samochodowego zaledwie kilka dni wcześniej :O Można? Można! Na mnie też przyjdzie pora, muszę się jeszcze trochę wybiegać wcześniej, a uzyskany aktualnie rezultat i tak mnie cieszy, jakby nie patrzeć 3 miesiące temu miałem stracha biec 10-tkę :D Koniec końców zająłem dopiero 65-te miejsce, na pocieszenie zostaje fakt, że w pierwszej kolejności liczył się dystans, dopiero potem czas, a maraton ukończyło 62-ów biegaczy, z kolei dwie osoby między mną a maratończykami przebiegły powyżej 30km, tak więc na dystans brakło mi pary, ale wolny nie byłem ;-P
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu papaja (2013-08-02,14:56): Jak to czytam, to od razu mi się przypomina... :) bArFo (2013-08-15,22:09): Ale ładnie napisałeś. :) Wszystko co robisz czegoś Cię uczy, a przynajmniej powinno. Z każdym startem jesteś mądrzejszy, nabierasz doświadczenia i pewności siebie, która jest bardzo ważna i czasem naprawdę daje niezłego kopa w momentach kryzysowych. Maraton jeszcze przebiegniesz, bez pośpiechu. Pamiętaj, że jest to ogromny wysiłek, zarówno dla liderów którzy śmigają w 2:20:00 jak i dla tych którzy pokonują go w 6:00:00 godzin. Myślę, że Ci ostatni wkładają w maraton więcej wysiłku, przede wszystkim psychicznego. Poza tym, Pitek, trasa Top-Crossu jest wymagająca sama w sobie, a tu jeszcze 42km deptania pod hopki. ;) Masz dobry progres. Liczę, że mnie dogonisz... niebawem. ;) :p Trzyma kciuki za Twoje dalsze sukcesy i gratuluję 1-go miejsca podczas GP Stawek oraz dzielnej postawy na Top-Cross Maratonie. Życzę jak najlepszego miejsca w III Tour The Run, jutro kolejny bieg, więc wskakuj do łóżka, żeby się dobrze zregenerować. Ja idę właśnie myć ząbki i lulu. ;) :D Pozdrówka.
|