2013-07-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ćwierćmaraton Chrzypsko Wielkie (czytano: 577 razy)
Gdy siedziałem sobie w samochodzie, w drodze do Chrzypska nie myślałem o wyniku, a raczej o tym, czy nie odezwie mi się mięsień przywodziciela, który mnie męczył przez pierwsze 2 tygodnie czerwca. Od rana niebo było mocno zachmurzone i wypatrywaliśmy z tęsknotą deszczu. Niestety i tym razem p. Kret i jego znajomi synoptycy mocno się pomylili, bo na kilka minut przed startem wyszła zmora wszystkich biegaczy, czyli słońce. Jak zwykle na starcie się zagadałem i ruszyłem spóżniony, przebijając się przez tłum zastanawiałem się, którzy biegną ze mną na "dychę", a którzy oszczędzają siły na połówkę? Po kilometrze wszystko się ustabilizowało, pumy pobiegły do przodu, zeberki zostały z tyłu, a ja znalazłem się pomiędzy nimi nie wiedząc, którą opcję wybrać? Pierwsza część biegu prowadziła polami i lasami, w górę i w dół po najczęściej nieutwardzonej nawierzchni. Po kilkuminutowym samotnym biegu zacząłem doganiać Adama P. z Międzychodu. To mnie zdziwiło, bo znam z zawodów jego usportowioną rodzinę. Albo ja daję z siebie dużo, albo Adam odpuszcza-pomyślałem. W połowie pojawił się asfalt i wioska, której mieszkańcy z rzadka wychodzili przed swoje chałupy pokibicować. Radość z twardego podłoża pod nogami mijała w chwili, jak skręcało się do pętelki wyznaczającej kontrolny punkt pomiaru czasu. Może do niej nie było daleko, ale za to cholernie pod górę. Gdy ją minąłem, wiedziałem, że najgorsze mam już za sobą. Czekało na nas jeszcze kilka podbiegów, ale świadomość, że meta niedaleko dawała poczucie pewności. Jakieś 2 kilometry do mety musiałem na nowo przypiąć numer startowy, bo woda, którą się polałem, rozmoczyła miejsca mocowania agrafek. Końcówkę znowu biegłem sam, bo Adam wykorzystał moment mojej walki z agrafkami i oddalił się na kilkanaście sekund. Meta usytuowana była w dole ulicy, po kilkunastometrowym biegu w pełnym pędzie należało jeszcze skręcić pod kątem 90 stopni. Udało mi się, nie bez problemu wejść w ten ostry zakręt i na mecie pojawiłem się jako 17. Polowe biuro zawodów działało sprawnie i po kilku minutach wywiesili kartkę z pierwszymi wynikami i tu kolejne zaskoczenie, w kategorii M3 jestem na 3 miejscu! Czas 48:51 nie powalił mnie na kolana, ale widać wszyscy ciężko pracowali, by w tych warunkach dobrze wypaść. Cieszę się z podium, ale przede wszystkim, że dałem radę upałowi i pagórkom, bo do niedawna to one mnie pokonywały.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |