2012-10-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| RCA, czyli gdy komornik przychodzi zbyt wcześnie (czytano: 909 razy)
RCA, czyli Root Cause Analysis, to taka mądra nazwa próby ustalenia, co poszło nie tak. W mojej praktyce zawodowej często można to streścić jako "coś się totalnie spie...iło, ale spróbujemy to ubrać w mądre słowa, żeby nie wyglądało aż tak źle". Ale... czasami bywa pożyteczne.
Odpowiedź ogólna jest oczywista - pobiegłem zbyt szybko. Wypaliłem się energetycznie, zakwasiłem i koniec. Proste. Tylko dlaczego to było zbyt szybko, skoro miało być ok?
Jest jakaś granica, niewidzialna acz czerwona linia intensywności wysiłku, powyżej której padamy bardzo szybko. Nawet kilka sekund na kilometr może zrobić różnicę. Na treningach biegałem regularnie po 4:59/km (wg mojego Garmina). W Poznaniu wystartowaliśmy średnim tempem około 4:55. Pacemaker tak prowadził, żeby zniwelować nieoptymalny tor biegu, spowolnienia na wodopojach itp. Czy te 5s/km sprawiłoby, że wytrzymałbym? Pewnie nie, ale może 10s/km już tak. Gdy biegniemy w okolicy tej magicznej granicy 10s/km to gigantyczna różnica. Różnica, która może własnie zadecydować pomiędzy utrzymaniem tempa do końca a wczesnym zgonem.
Biegnąc odpowiednio intensywnie zaczynamy zaciągać tzw. dług tlenowy. To stan, w którym mięśnie nie otrzymują odpowiedniej ilości tlenu, zaczyna się beztlenowy proces rozkładu glukozy powodujący zakwaszenie, a to z kolei wtórnie upośledza sprawność mięśni. Pętla się zaciska i w końcu, gdy ów dług osiągnie graniczną wartość - przychodzi komornik. Naszym celem jest to, by przyszedł dokładnie na linii mety. Jeśli przyjdzie wcześniej, to du.a blada...
Uczymy się na błędach, więc się uczę. W poprzednim wpisie wspomniałem, że już na 4. kilometrze poczułem, że tym tempem nie uciągnę. A co mi powiedział później Tomek w czasie "analizy"? Że między 2. a 5. kilometrem jest okienko, w czasie którego trzeba się wsłuchać w swój organizm i koniecznie posłuchać dobiegających z niego ostrzeżeń. Kto wie, jak malutkiego obniżenia tempa potrzebowałem. Jest naprawdę całkiem możliwe, że gdybym z tego 4:55/km zrobił 5:03-5:05, to utrzymałbym tempo bez większego problemu. A życiówkę miałbym nadal.
To więc uważam za błąd - nie posłuchanie sygnałów, które słyszałem. Za bardzo chciałem. Za bardzo zapatrzony byłem w czerwone baloniki pacemakerów.
Ale to nic - to lekcja. Byle tylko poprawnie odrobić zadanie domowe...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-10-23,18:16): A żeś to ładnie napisał. Przeczytałam bardzo uważnie mimo, że z reguły takie teksty mnie nudzą. :) Woland (2012-10-23,18:33): No cóż, uczymy się na błędach, ale najlepiej uczyć się na cudzych :) snipster (2012-10-23,20:03): każdy maraton daje cenne lekcje... a jak niektórzy mawiają, trzeba tych lekcji kilkanaście pobrać, aby móc sprawnie poruszać się wśród tych wszystkich wskazówek ;) Rufi (2012-10-23,21:37): Hehehe Root Cause Analysis :-) Jak dobrze, że nie muszę sięjuż takimi pierdołami zajmować :-))))..Fajnie masz z tym Tomkiem :-) Woland (2012-10-23,21:43): Ja mam Tomka, Ty masz Tadzia, więc oboje mamy fajnie :) Żeby teraz tylko posiąść choćby część ich doświadczenia i wiedzy... Rufi (2012-10-24,20:15): ...i talentu :-)
|