2012-03-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Trening Trzech Dojo (czytano: 1550 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: www.tatsudojo.pl
W dniu 3.03.12 mieliśmy przyjemność gościć w naszym Dojo gości ze Szkoły Walki Przemysława Wiśniewskiego i Dojo Haragei. Impreza w założeniu miała służyć integracji młodych budoka z naszych Dojo.
Powiem szczerze to była moja pierwsza impreza, którą organizowałem. Obawiałem się tego. Tyle rzeczy było niedopracowanych, tyle rzeczy mogło pójść nie tak.
W sobotę rano organizację rozpocząłem od spacerku po okolicach Nikisza i rozwieszeniu strzałek kierunkowych do Dojo (z tego co wiem na daremno, bo w epoce GPS nikt nie patrzy na kartki przywieszone na słupach ).
Potem do szkoły i szybkie przygotowanie sali do kaligrafii i powieszenie Kamiza.
Teraz pozostało czekać na gości i gospodarzy. Obawiałem się frekwencji i czy dopiszą nasi rodzice. Okazało się, że obawy jedne i drugie były zupełnie bezpodstawne.
Sensei Krzysiek nie był łagodny – Jego ekipa szturmem wzięła szkołę, mając znaczną przewagę liczebną – serce rosło. Nastąpiły radosne przywitania dzieci, które poznały się na obozie letnim. Dałem się porwać wirowi opieki nad naszymi gośćmi nieco zaniedbując rodziców moich dzieci. W przelocie witałem się z tymi których akurat spotkałem. Sprawy ruszyły własnym tokiem. Szybkie uzgodnienia co do treningu, krótkie pogawędki i czas rozpocząć trening. Nie miałem nawet czasu zająć się organizacją poczęstunku, który miał się odbyć po treningu.
Nastąpiła ceremonia. – Mokuso! – sprawy organizacji odeszły na bok, liczyło się tu i teraz oraz trening. Dzięki uprzejmości Sensei Krzysia trening wypadł rewelacyjnie. Przy mojej skromnej asyście poprowadził wspaniały trening pełen radości i zaangażowania oraz tego czegoś czym tylko Sensei Krzyś emanuje i co potrafi przekazać budoka – tworząc niesamowitą atmosferę.
Dzieci bawiły się rewelacyjnie, zarówno przy ćwiczeniach koordynacyjnych jak i ćwiczeniach w parach. Wymieszanie dzieci w parach sprzyjało integracji i nawiązywaniu nowych znajomości. Sensei Krzysiek poprowadził ćwiczenia tak, by nasi budoka przypomnieli sobie podstawowe zasady etykiety Dojo oraz Ju Jitsu. Było więc wytłumaczenie zasad ukłonów i zachowania podczas ćwiczeń oraz głównych zasad rządzących w Ju Jitsu. Wszystko przerobione praktycznie.
Oczywiście nie mogło zabraknąć technik Chi Ryu Aiki Jitsu, które są uczone w Dojo naszych gości. Dzięki temu dzieci z naszego Dojo mogły poznać dwie z podstawowych technik tej szkoły. Dla niektórych dzieci było to przypomnienie sobie wiedzy zdobytej na obozie letnim. Również te ćwiczenia przebiegały w radosnym skupieniu i sympatycznej atmosferze. Miałem przyjemność poćwiczyć lub pomóc niektórym budoka. Były to bardzo fajne chwile z budoka ćwiczącymi z pełnym zaangażowaniem oraz posiadającymi niemałe umiejętności jak na tak młody wiek i trudną sztukę jaką uprawiali.
Czas biegł nieubłaganie. Mimo że przy pasie miałem przytroczony zegarek to i tak musiałem zostać przywołany do porządku przez Shihan Przemka. To samo ze smutkiem musiałem zrobić w stosunku do Sensei Krzysia. Obaj byliśmy w ferworze walki i chcielibyśmy aby ten trening trwał i trawał – szczególnie że nasi budoka nie wykazywali ani znudzenia ani zniechęcenia. Program jednak był napięty (ciekawe kto go wymyślił ). Tak więc sprawnie zakończyliśmy trening. Ceremonia. – Mokuso Yame! Sprawy organizacyjne wróciły. Fajnie się bawiłem na treningu ale co z poczęstunkiem?
Jeszcze chwila dla fotoreporterów przy wspólnym zdjęciu i wychodzimy z sali. Wychodzę i mimowolnie zatrzymuję się na chwilę. Dwa stoły do tenisa stołowego zastawione tackami z ciastami, sokami, herbatami a przy nich uśmiechnięci rodzice. Nie mam pojęcia którzy rodzice przynieśli ciasta, skąd się wziął sok i kawa (nie przewidywałem tych napojów), kto to wszystko tak ładnie przygotował i podał. Rodzice moich budoka są nieocenieni. Tacy partnerzy przy organizacji imprez to skarb. Chciałbym w tym miejscu gorąco podziękować wszystkim zaangażowanym w organizację tej imprezy. Jesteście wspaniali. Dziękuję bardzo albo raczej Domo arigago gozaimasu.
Kiedy już ochłonąłem z wrażenia – popędziłem zerknąć czy pani od kaligrafii już dotarła. Okazało się że jest. Sympatyczna i uśmiechnięta mimo że nieco pobłądziła jadąc do nas. Sala zaopatrzona w pędzelki i tusz czekała na budoka którzy przebierali się i posilali.
Po kilku chwilach impreza ruszyła dalej tym razem dwutorowo. Dzieci poszły na „malowanie krzaczków” czyli zajęcia z kaligrafii gdzie Pani z Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej wyjaśniła krótko na czym polega pismo japońskie a potem zaczęło się malowanie krzaczków. Najpierw proste znaki, potem coraz trudniejsze – dzieci z nie mniejszym niż na sali zaangażowaniem rysowały kolejne ideogramy. Tymczasem na sali ruszył drugi trening. Tym razem Kobudo dla dorosłych prowadzony przez Shihan Przemka. Była konkretna praca, rzeczowe uwagi i olbrzymi stres budoka z naszego Dojo. Jak się później przyznali ćwicząc z Shihanem byli tak spięci że po godzinnym treningu wyszli zmęczeni jakby przynajmniej trzy godziny ćwiczyli. Klubowe peploły zaś – jak się przyznały spędziły trening w powadze i bez gadania. Takie cuda na moich zajęciach jeszcze się nie zdarzyły.
Moi budoka bardzo wiele wynieśli z zajęć z Shihanem. Rzucił im nowe światło na nieobce im treningi. Rzeczowe i trafne uwagi oraz wyjaśnienia pozwoliły lepiej zrozumieć to co robią.
Tym razem nie uczestniczyłem w zajęciach – biegałem od jednych zajęć do drugich robiąc za fotoreporera. W przelocie zamieniłem kilka słów z rodzicami i Sensei Krzysiem.
Pomału przyszło kończyć nasze spotkanie.
Dzieci otrzymały swoje imiona napisane po japońsku. Budoka ćwiczący Kobudo również pamiątkowym zdjęciem zakończyli swoje zajęcia.
Przyszedł czas na szybkie podsumowania na gorąco i pożegnania. Obiecując sobie że zorganizujemy kolejną taką imprezę z żalem rozstaliśmy się.
Dziękuję bardzo wszystkim przybyłym gościom i przepraszam za ewentualne niedociągnięcia.
Jeszcze raz gorąco dziękuję wszystkim którzy pomogli zorganizować tą imprezę – bez Was nie mogłaby się ona odbyć.
Więcej relacji można znaleźć na stronie klubu: www.tatsudojo.pl
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2012-03-12,14:52): A jednak patrzą na kartki. Przynajmniej ja. GPS fajny jest ale nawet on w końcu wkurza. ;)
|