2012-03-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wiosna na horyzoncie. (czytano: 581 razy)
Pory roku od zarania dziejów ludzkości były motorem napędowym, czego owocem były nowe twory kulturowe, naukowe i duchowe. W malarstwie przemiany w przyrodzie inspirowały artystów a dzieła takie jak „Wiosna – Krajobraz z Tobiaszem” Malczewskiego czy „Jesień” Chełmońskiego pieszczą naszą dusze swym pięknem do dzisiaj. Czytając historie powstania znanego wszystkim dzieła Kopernika „O obrotach ciał niebieskich”, dowiemy się również, że na jego powstanie miały wpływ pozytywne przemiany z jakimi się spotykamy wiosną. „Cztery pory roku” Vivaldiego nastrajają nie jeden wieczór, bez względu na to jaka aura panuje na zewnątrz.
Czy na nas biegaczy, tych dobrych i tych dopiero budujących swoją formę, pory roku mają jakiś wpływ? Zdecydowanie nie mam tu na myśli warunków atmosferycznych, takich w najprostszej formie, czyli temperaturę, wiatr czy opady. Mówię tu o stanie naszego ducha, ducha walki sportowej, ducha emocjonalnych uniesień. Podczas ostatniej narady moich wewnętrznych duchów, jeden z nich a dokładnie ten od walki sportowej powiedział, że nadszedł czas jego odpoczynku. Było to w okolicach listopada. Królowanie w tym okresie przypadło do podziału pomiędzy duchem systematyczności i duchem wytrwałości. Dzisiaj przyszedł czas na kolejna naradę w której duch sportowej rywalizacji wdział sportowe wdzianko i przejął inicjatywę.
Rozglądając się dookoła widzimy ślady nadchodzącej wiosny a wraz z nią zagęszczają się listy w kalendarzu imprez biegowych. Co niektórzy z nas startowali w imprezach również zimą i nie przerażały ich niskie temperatury czy zalegający śnieg. Czy zbudowali w tym okresie swoja bazę dla przyszłego rozwoju sportowego, myślę że czas pokaże. Ja w tym okresie staram się skupić nad wydolnością, biegam tylko w pierwszym zakresie budując bazę siłowo-wytrzymałościową. To taki mój sposób na przetrwanie zimy, zresztą nie jestem jedyny, zdecydowana większość biegających znajomych robi podobnie. Wraz z budująca się siło wzmacniamy swoja psychikę, musimy ja odpowiednio przygotować aby dało o sobie znać w chwilach słabości. Teraz kiedy wraz z powracającymi ptakami, wracają również zimujący w domowym zaciszu biegacze, ja zaczynam odcinać kupony jakie nazbierałem podczas zimowych treningów. Przyszedł czas na wiosenny rachunek sumienia biegacza.
Na dwa tygodnie przed zaplanowanym pierwszym startem dochodzę do wniosku, że, no właśnie i tu mam problem od czego zacząć. Czy chwaląc się tym, iż po zrobieniu 420 km w lutym mam lepszą wytrzymałość, mówię prawdę? Tego nie wiem, ale wiem jedno, że robiąc dzisiaj długie wybieganie na odcinku 27 km zajęło mi to 2:15 minut, co rok temu było niemożliwe, przy czym dzień wcześniej przewaliłem 7 tonową stertę drewna. Prawie jak Pudzianowski. Nawet moje nowe buty mimo, że ubłocone po wiosennych roztopach do granic możliwości wyglądają inaczej, niż tak samo brudne ale błotem listopadowym.
Warto jeszcze wspomnieć o wadze, po zimie zazwyczaj mamy sporo kilogramów więcej, jednak tym razem jest inaczej. Przepracowując zimę nie nabrałem więcej sadełka niż miałem go wcześniej. Podczas ostatnich podbiegów przemówił do mnie mój zegarek głosem którego wcześniej nie słyszałem, napisał do mnie „zwolnij”. Pomyślałem sobie że to jakiś błąd, ale nie, to nie błąd, ja naprawdę biegłem z tempem około 2:40 min/km i dlatego włączyła się funkcja alarmu prędkości. Jestem przekonany, że ta wiosna będzie moja, że zrealizuje swoje plany biegowe a wszystko dlatego, że nie przespałem zimy.
Myślę, że stwierdzenie iż pory roku są jak nasze życie nie jest błędne. Wiosną kiedy przyroda powstaje do życia, rodzą się nowe rośliny, powracają ptaki my wracamy myślami do okresu naszego beztroskiego dzieciństwa. Wszystkie te zmiany w przyrodzie dodają nam również nowej energii, jakże potrzebnej do przetrwania a dla nas biegaczy do tego aby nasza pasja przynosiła nam jeszcze więcej satysfakcji. Latem jesteśmy już dojrzali zarówno w naszych doświadczeniach życiowych jak i tych zebranych na ścieżkach biegowych. Potrafimy realnie ocenić nasze możliwości a stając na linii startu napawamy się radością obserwując po strzale startera jak płynnie zmieniają się cyferki naszego zegarka informując nas o tym, że za chwile pobijemy kolejny rekord życiowy. Wchodząc w jesień jesteśmy jak stary dobry mercedes, wszystko co się zepsuło już dawno zostało naprawione a każdego ranka po uruchomieniu i rozgrzaniu silnika usłyszymy równy i rytmiczny odgłos jego niezawodnej pracy. To właśnie jesienią jesteśmy najsilniejsi, najmądrzejsi oraz najwytrwalsi. Zimą koło się zamyka, kończy się to co się zaczęło a my biegacze wchodzimy w okres powolnego, systematycznego budowania naszej psychiki maratońskiej oraz wydolności naszego organizmu.
Co zrobić kiedy dojdziemy do wniosku, że nie udało nam się zrealizować naszych planów? W życiu ciężko jest coś zmienić, jeżeli przekonamy się o tym dopiero u jego schyłku, ale dla nas biegaczy zawsze pozostaje następny sezon.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |