|
| Przeczytano: 1036/781023 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Dlaczego Kolonia? | Autor: Andrzej Wojakowski | Data : 2018-10-14 | Planując jesienny maraton brałem pod uwagę Kolonię, ze względu na wykonywaną w Niemczech pracę. Ale życiem rządzi oczywiście przypadek. W Sb 6 Paź. przemieszczaliśmy się służbowo spod Lipska do Duisburga, ponad 500 km, wykonujemy bowiem pracę mobilną, a zgodę na lekkie zboczenie z trasy uzyskałem wcześniej, dlatego to miasto wybrałem na mój bieg. Wysadzono mnie pod domem osoby goszczącej mnie w Bertish Gladbach na obrzeżach Koloni.
Właściwe przygotowania do maratonu, tzw. trening zaawansowany, zacząłem dopiero od 11 września, a niecały miesiąc na przygotowania to za mało aby pokusić się o dobry rezultat. Ja planowałem przyłączyć się do pacemakera na 3:30, a na trasie to się zobaczy, W Sb. po południu pojechałem S Bahnem do centrum Kolonii, na plac Neumarkt, odebrać swój pakiet startowy.
Bez żadnych kłopotów, nawet nie żądano ode mnie okazania dowodu tożsamości. W zestawie prawie nic, ale był to całkiem fajny plecak na oddanie rzeczy do depozytu. Trochę obawiałem się o temp.w Nd, bowiem w Sb. było słonecznie, ciepło, a po południu nawet ok, 24 C. Noc jednak skorygowała plany. Lekki deszcz nad ranem, było wilgotno, pochmurnie, niekiedy minimalny opad, warunki prawie idealne do biegania.
Start punktualnie o godz. 10.00, z niemiecką dokładnością. Byłem rozstawiony w pierwszej, czerwonej grupie. Pacemaker na 3:30 w tłumie biegaczy był niedaleko za mną. Wszystko OK, tylko nie podobała mnie się na starcie imitacja wielkiego działa (tzw. Gruba Berta). Znający historię II wojny światowej wiedzą o co mnie chodzi.
Trasa maratonu zaczyna się po prawej stronie Koloni (patrząc od strony Renu). Po starcie wpada się na most i dalej cała trasa biegnie już po głównej, lewej stronie miasta.Wraz z maratończykami biegnie też sztafeta (4x). Oni biegną innym tempem, mają bowiem do przebiegnięcia tylko od 10 do 12 km. Każdy km trasy jest oznaczony czerwonym słupkiem, a na asfalcie jest też liczba w różowej tonacji. Co kilka km są stacje napojenia, piję na każdej stacji, ale niewiele, małymi łykami. Często można dostać cząstki banana, z tej możliwości też kilka razy skorzystałem.
W drugiej części trasy biorę izotoniki i 3x żel (sił ubywa, trzeba się doenegetyzować). Trasa maratonu jest często ustawiona na zasadzie: w tą i z powrotem. Dzięki temu po kilku km widziałem biegnącą szybciej czołówkę. Z przodu, oprócz wozu z czasem jechało też jako reklama nowoczesne sportowe BMW. O takim wozie tylko pomarzyć, ale nic to, trzeba biec dalej. Biegaczom umilają wysiłek liczne zespoły na trasie, głównie bębniarze (wybijają rytm biegu), są też nowoczesne zespoły i jedna orkiestra grająca coś tradycyjnego. Oczywiście na trasie jest wielu kibiców, a w niektórych miejscach tłumy, często wchodzą na trasę, zawężając pole biegu.
Mnie biegnie się dobrze, pierwsze 5 km czas ponad 24 min, pierwsza dziesiątka ponad 48 min., a na połówce mam ok. 1:43. Ale prawdziwy maraton rozpoczyna się w drugiej części. Cały czas liczyłem dokąd wytrwam, kiedy zmęczony przejdę do chwilowego marszu. Ale pomimo że w drugiej części biegłem wolniej, nie stanąłem ani razu. Tak więc ten maraton mogę zaliczyć do przebiegniętych, a nie ukończonych. Zainteresowani wiedzą o jaką różnicę mnie chodzi.Jak to zwykle u mnie bywa na ostatnich 2 km zrywa się u mnie duch walki.
Biegnę szybciej, nikt mnie już nie wyprzedza. Finisz maratonu jest niedaleko do monumentalnej katedry kolońskiej. Doping niesamowity mnie się też udziela, jeszcze na czerwonym dywanie tuż przed metą wyprzedzam konkurenta. To się nazywa walczyć do końca. Po biegu już tylko przyjemności , ale i trochę bólu. Po medal (taki sobie), trzeba iść spory kawałek (dobrze pomyślane, aby biegacze nie stali w miejscu a powoli ruszali się). Dalej jest część żywnościowa, takiej "wyżerki" po maratonie to dawno nie widziałem, chyba dlatego że jednym ze sponsorów jest REWE (sieć lepszych gatunkowo marketów)
Nawet hot doga można było dostać, i oczywiście piwo , bezalkoholowe ale i alkoholowe też (jakie zimne, smakuje wybornie, wypiłem 2 szklanki). Dwa razy łapie mnie skurcz raz w prawą, drugi raz w lewą łydkę. Wychodzę z części żywnościowej, udaję się po swoje rzeczy do przebrania się i po prysznic. Niemieckie maratony (ten już był dla mnie piąty) mają to do siebie, że zawsze można wziąć prysznic. Dobrze żeby organizatorzy maratonów Polsce kupili ten przykład, a nie tylko podwyższali ceny wpisowego.
Moja statystyka:
czas netto : 3:39:00
miejsce w klasyfikacji generalnej: 1223
miejsce w kat. M55 60 : 60
Po maratonie w drodze na dworzec udaję się na chwilę do katedry, aby w chwili zadumy podziękować losowi za to, że wszystko się dobrze potoczyło.
Polecam ten maraton, b. dobra organizacja, łatwy dojazd z Polski, z Europy również, słowem same plusy. Gdzie następny maraton, myślę o Afryce, a czas pokaże czy plany się zrealizują.
Relację przygotował na świeżo w czasie jazdy pociągiem Andrzej Wojakowski
Kolonia ,7.10.2018 |
| | Autor: emka64, 2018-10-16, 20:59 napisał/-a: Graty.
Też lubię niemieckie maratony, mają fajną atmosferę. | |
|
| |
|