Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 


Rapa Nui Marathon - trzeci koniec świata

Koniec roku to tradycyjnie idealny czas na wszelkiego rodzaju podsumowania. Zarówno te ogólne, służbowe - jak i te bardziej osobiste. Dla mnie rok 2017 był w kategoriach biegowych rokiem wyjątkowym. Wyjątkowym z dwóch powodów: pierwszym jest liczba maratonów, które w tym sezonie pobiegłem, a drugim - ich lokalizacje.

Jeszcze w 2013 roku byłem głęboko przekonany, że z bieganiem maratonów skończyłem już na dobre. Mając wtedy na koncie 38 ukończonych maratonów byłem mocno znudzony trasami, miastami, wyzwaniami. Od 2006 roku nie wystartowałem w żadnym maratonie, i ani trochę za nimi nie tęskniłem. Nie było to zmęczenie spowodowane przetrenowaniem ani nasyceniem startami - zawsze należałem do tych biegaczy, którzy raczej na treningi chodzą od przypadku do przypadku, więc nie w tym tkwił problem. Czułem przez kilka lat, że się nabiegałem - i tyle...


Maraton w Tajlandii

Ostatnim moim przebiegniętym maratonem był maraton w Splicie (Chorwacja, kwiecień 2006). Pamiętam, że bardzo ciężko go przeżyłem - doczołgałem się do mety z czasem 04:48:15, będąc przedostatnim zawodnikiem imprezy. Pierwszy kilometr tego pamiętnego maratonu pobiegłem w czasie 4:15 i... i mimo to byłem ostatni. Kawalkada pojazdów, karetki, policja, straż pożarna - wszyscy na sygnale, jechali za mną aż do 7 kilometra, gdzie udało mi się dogonić w końcu dwóch innych biegaczy. Wszystko to zaorało mi psyche tak mocno, że na wiele lat straciłem animusz do biegowych podróży. To był mój pierwszy zagraniczny start i wszystko wskazywało na to, że od razu ostatni :-)

Niemniej po kilku latach odpoczynku, pewnego wrześniowego wieczora zadzwonił do mnie mój przyjaciel, Krzysiek Mazur, i spytał czy nie chciałbym pojechać z nim na maraton na Antarktydzie. Ot tak, po prostu. Na koniec świata. Zaskoczyłem wtedy sam siebie, i pojechałem. W pół roku dzielącego mnie od wyjazdu udało mi się na tyle przygotować do startu, że jako 40-latek z konkretną nadwagą, niebiegający od 6 lat, ukończyłem ten maraton, i nawet mi się spodobało. Po powrocie do Polski, niejako z rozpędu pobiegłem od razu w Dębnie, a potem, jesienią w Krynicy-Zdrój oraz w Poznaniu. Cztery maratony w sezonie - jak na mnie, całkiem sporo.

Kolejny sezon był słabszy - dwa maratony w 2015 roku (Maraton Warszawski i Silesia Marathon). Wydawało mi się, że ponownie kończę z bieganiem, ale 2016 przyniósł wyjazd na maraton w Iranie (Shiraz), i dwa miesiące później razem z Piotrkiem Suchenią - Spitzbergen Marathon. Ziarno podróżnicze zasiano :-)


Maraton w Atenach

Razem ze Sławkiem Smolińskim i Sebastianem Kosobudzkim zaczęliśmy coraz więcej myśleć o formule naszych maratońskich wyjazdów. Wkręciliśmy się wspólnie, więc rok zakończył się jeszcze startem w Palermo Marathon (Sycylia) - okazało się, że zgrana grupa to podstawa, takie samonapędzające się Perpetuum Mobile. Łącznie było w sezonie pięć startów maratońskich, w tym w końcu złamane 4 godziny - 03:43:11 w Palermo.

Aż nadszedł obecny sezon, który właśnie podsumowuję, czyli 2017. Wyszło... 10 maratonów, i to jakich! Sezon legendarny, z rodzaju tych, których już nigdy więcej się ani nie pobije, ani nie powtórzy:

2017 styczeń - Gran Canaria Maraton (Wyspy Kanaryjskie, Ocean Atlantycki)
2017 marzec - Vodafone Malta Marathon (Malta, Morze Śródziemne)
2017 kwiecień - 44. Maraton Dębno (Polska)
2017 czerwiec - Rapa Nui Marathon (Chile, Ocean Spokojny)
2017 lipiec - Mauritius Marathon (Ocean Indyjski)
2017 wrzesień - 39. PZU Maraton Warszawski (Polska)
2017 październik - 9. PKO Silesia Marathon (Polska)
2017 październik - 35. Toruń Maraton (Polska)
2017 listopad - Athens Marathon (Grecja, Morze Śródziemne)
2017 grudzień - Phuketon Marathon (Tajlandia, Ocean Indyjski)


Finisz na Stadionie Śląskim podczas Silesia Marathon

Podróże kształcą, ale nie ma co ukrywać, że ten rodzaj kształcenia dużo kosztuje :-) Dlatego wątpię, by kiedyś jeszcze udało mi się zaliczyć jednego roku tak wspaniałe wyjazdy. Chociaż kto wie, kto wie - burza mózgów ciągle trwa, i pewien pomysł kiełkuje... ale to temat na inną opowieść, za kilka miesięcy...

Pod względem turystycznym zawsze staramy się spędzić w odwiedzanym kraju trochę więcej czasu niż weekend. Trudno zrobić inaczej, gdy zdamy sobie sprawę że w niektóre z tych miejsc nigdy więcej już nie wrócimy. Bieganie maratonów daje wspaniały impuls podróżniczy, który mówi nam "jedź, nie zastanawiaj się, następna okazja dopiero za rok!". I rzeczywiście to pomaga. Każdy maraton ma swój termin, który nie poczeka, nie można więc przekładać planowania wyjazdu na później, na przyszły tydzień, na kolejny miesiąc. Narzucony termin pozwala się zmobilizować, kupić bilet, zapisać się i jechać. Czasem trzeba sprzedać przysłowiową lodówkę, ale "co się zobaczy, to się nieodzobaczy"!


Maraton na Mauritiusie

Oceniając turystycznie moje tegoroczne wyjazdy, najwyższą notę wystawię Wyspie Wielkanocnej, Rapa Nui. Ale trudno o inny wybór, bo jest to prawdziwy "trzeci" koniec świata, który dla mnie był o tyle jeszcze większym przeżyciem, że pojechaliśmy tam wraz z żoną sami, bez znajomych, od A do Z przygotowując wyjazd samodzielnie. Drugie miejsce dla Grecji, którą zawsze chciałem odwiedzić (tydzień zwiedzania Peloponezu, w tym Sparty, Delf, Olimpii), trzecie miejsce Tajlandia (choć nie Phuket, w którym był maraton, bo akurat to okazało się wyjątkowo brzydkim miejscem). Największym przegranym zaś Mauritius, który okazał się mocno inną wyspą niż moje wyobrażenia.

A organizacyjnie?

Pewnie wielu zaskoczę, być może wielu jednak zgodzi się ze mną. Najlepiej zorganizowanym maratonem w którym w tym roku brałem udział okazał się Maraton Warszawski Marka Troniny. Drugie miejsce dla Katowic, trzecie dla Aten, czwarte - tuż za podium - dla Dębna. Okazuje się, że maratony zagraniczne organizacyjnie ustępują, w mojej ocenie, naszym krajowym imprezom. Ale nadrabiają tym, że są - zagranicznymi :-)

Jaki będzie sezon 2018? Jeżeli uda się to, co planujemy, będzie niezwykły. Podróżniczy!



Komentarze czytelników - 16podyskutuj o tym 
 

witas

Autor: witas, 2017-12-28, 16:24 napisał/-a:
Jak to nie naplułeś, jak naplułeś. Jak nic.
Na pewno także jesteś przeciwnikiem "dobrej zmiany" i zmiany nazw ulic na "Lecha i Marii".
Bez kozery obraziłeś uczucia biegowe, jak i przy okazji także religijne.
Bo przecież bieganie to religia ...

 

Jarek42

Autor: Jarek42, 2017-12-28, 16:53 napisał/-a:
Jaka łatwość oceniania. Jestem pod wrażeniem. Tylko co ma propozycja nocnych biegów do opluwania?
Wytłumacz mi to waść.

 

pawelzylicz

Autor: pawelzylicz, 2017-12-28, 19:41 napisał/-a:
Super! Aż zazdroszczę tyle wyjazdów. Moim marzeniem jest przebiec maraton za granicą, a są dwa o których marzę, Roma i Praga :) Mam nadzieję, że marzenie się spełni, na razie biegałem tylko w Polsce, ale i tak bardzo mnie cieszą starty w naszym kraju :)

 

yarkon

Autor: yarkon, 2017-12-28, 21:59 napisał/-a:
Dobry wieczór/Dzień dobry Wszystkim :)
Loguję się po raz pierwszy od blisko..
Od kiedy biegam;)

Czołem Michał:)
Miło było poznać osobiście na starcie w Atenach.
Cieszę się, że zrealizowałeś biegowy wyjazd do Tajlandii.
Gratuluję listy tegorocznych maratonów.
Pozdrowienia z Opola

 

trojmar

Autor: trojmar, 2017-12-29, 10:22 napisał/-a:
Cześć.

Ja też zasmakowałem już w zagranicznych maratonach. Faktycznie z organizacją często polskie maratony są lepsze ale swoje już znamy i dlatego lubię biegi zagraniczne.
Pozwolę sobie polecić kilka z nich:
1. Barcelona - to nr jeden - kibice na każdym metrze z 42km tego fantastycznego miasta
2. Praga - cudowne miasto ale tak zakręcona trasa, że życiówka odpada
3. Frankfurt - zdecydowanie najlepszy na życiówkę - wyprzedza Berlin ze względu na niższą ilość uczestników
4. Madryt- fantastyczny ale prawie górski
5. Berlin - warto być jednym z prawie 50 tysięcy biegaczy.

Było jeszcze kilka innych ale ta piątka dla mnie najlepsza.

Teraz wybieram się na pierwszy start poza kontynentem - Marrakesz czeka :-)

P.S.
Kilka filmowych relacji z biegów zagranicznych naszej Rybnickiej Grupy Biegowej znajdziecie na Youtube

 

Admin

Autor: Admin, 2017-12-29, 10:30 napisał/-a:
Marrakesz - obowiązkowo za rok muszę się wybrać!

 

Arti

Autor: Arti, 2017-12-29, 10:53 napisał/-a:
Marrakech ogarnąłem , fajne miejsce. Płaski maraton ale wyszedł mega upał. W nocy i do południa zimno ale w dniu maratonu i czasami popołudniu od 25-35 C.
Nie ma depozytu ale skoro ciepło to na start weź coś do wyrzucenia bo za metą będzie opalanie.

I przede wszystkim pyszności kulinarne. Polecam móżdżek na legendarnym ryneczku w centrum oraz osławiony tadżin. A zupka warzywna za 2 zł wtedy na polskie tak wspaniała,że można zajadać ją 2 razy dziennie. Jak pójdziecie większą ekipą to kelnerzy z knajpek na straganie będą wydzierać sobie was z rąk i oferować przekąski oraz wodę na darmo dla całej ekipy.

Polecam ;)

 

trojmar

Autor: trojmar, 2017-12-29, 14:31 napisał/-a:
za rok to już 2018 :-)

 

henry

Autor: henry, 2017-12-29, 15:22 napisał/-a:
W tych miejscach już byłem poza Madrytem, ale chcę jechać na Gren Canaria 21 stycznia , jeśli ktoś jedzie proszę o kontakt.

 

Kamus

Autor: Kamus, 2017-12-30, 19:05 napisał/-a:
Dzisiaj 10km i jutro planuję 10 km no to wstawię będzie podsumowanie sezonu :)

Pozdrawiam

 

 Ostatnio zalogowani
Andrzej_777
21:30
maratonczyk
21:20
ula_s
21:04
Marco7776
21:03
ronan51
21:02
Stonechip
20:57
stanlej
20:51
Wojciech
20:28
MariuszS10
20:27
schlanda
20:20
ab
19:39
chris_cros
19:28
Komancz
19:17
CZARNA STRZAŁA
18:38
Bibol
18:16
Pawel63
18:00
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |