2019-11-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pierwsze spotkanie z rogainingiem (czytano: 1674 razy)
Nocny Marek to impreza, która od dawien dawna krążyła mi po głowie, ale jakoś nigdy nie przebiła się do ośrodka decyzyjnego, więc nie mogłem na nią trafić. W tym roku pewnie by było podobnie, ale nagle znajoma mnie sama z siebie zapytała, czy nie chcę tam wystartować, bo ona by chciała i szuka wsparcia/towarzystwa na trasie. Więc zapisałem się i 16.11 pojawiłem się na starcie, wespół z nią i około 80 innymi miłośnikami nocnych wędrówek po lesie.
Mapy rozdano nam około godzinę przed startem. Kupa punktów, po połowie na wschód i zachód od bazy. Dla nas obojga był to debiut na rogainingu, więc byliśmy bez doświadczenia w ogarnianiu trasy na dany czas. Założyliśmy średnią prędkość max. 6km/h i mozolnie ułożyliśmy dwa warianty trasy na ok. 40-45km (limit czasu 8h), jeden na wschód i jeden na zachód. W momencie startu (16:30) zdecydowaliśmy się ten drugi.
Początek, jak zawsze na BnO, łatwy, wielu ludzi obrało ten sam punkt na start. Dość szybko zaliczyliśmy pierwsze dziewięć PK (8F, 5F, 9B, 7C, 8A, 7A, 4A, 7F, 6A), spotykając po drodze dwa stada kopytnych, z minimalnymi, rodzącymi wątpliwości problemami od czasu do czasu, typu wybranie złej przecinki czy znalezienie w terenie drogi (asfaltowej!) niezaznaczonej na mapie, z którymi jednak szybko sobie radziliśmy. Niestety na dojściu do dziesiątego dla nas punktu (5B) obraliśmy (nieświadomie) nieco zły azymut, zbyt na północ, i przez to trafiliśmy na zły rów (pech chciał, że dwa rowy biegły równolegle w odległości kilkudziesięciu metrów od siebie). Przeszliśmy znaleziony rów trzykrotnie, w obu kierunkach, myśląc, że może po prostu przeoczyliśmy lampion, w nocy się może zdarzyć – ale bez efektu. Postanowiliśmy odpuścić ten punkt (plus rogainingu – można bezkarnie omijać niektóre PK) i polecieć dalej, na 3F.
Z tracka wiem, że byliśmy bardziej na północ, niż myśleliśmy, przez to trafienie do kolejnego punktu zajęło nam znowu więcej czasu, niż powinno. Po prostu zła lokalizacja, zła identyfikacja skrzyżowania, zejście ze stoku złym wariantem – i tak powstała kolejna strata. Na szczęście w końcu się zlokalizowaliśmy, pobiegliśmy kilkaset metrów na południe i wypatrzyliśmy lampion. Wtedy, biorąc pod uwagę warunki czasowe, postanowiliśmy mocno uprościć dalszy plan – zamiast lecieć przez Dębogórski Młyn i Zaborze zdecydowaliśmy się zaliczyć punkt 15A, ulokowany gdzieś na granicy znanego (wg mapy) świata, a potem wracać bezpiecznie wśród już zaliczonych punktów, zaliczając trzy ostatnie.
Dojście do 15A, z zaliczeniem po drodze 5A, było łatwe, ale dość monotonne, bo przebiegi były długie i zdecydowanie drogowe. Czy raczej ‘przechody’ – znajoma się okazała dużo mniej biegająca, niż myśleliśmy, i ogromną większość trasy przemaszerowaliśmy. Dzięki temu można było na spokojnie się nagadać i nacieszyć nocnym lasem. A raz nawet minęliśmy dzika. :)
Kolejne odcinki też raczej nam nie sprawiły problemu. Szybko znaleźliśmy 7B, trochę mniej sprawnie także 3A, odpuściliśmy jednak (mimo woli) 4D, który chcieliśmy zaliczyć między nimi – bo znowu ścieżki w terenie nie zgadzały się z mapą i znienacka znaleźliśmy się przy łąkach, na skraju których był 3A, nie mijając po drodze skrzyżowania, na którym planowaliśmy odbić na północ do 4D. Cóż... Czas i tak naglił.
Z 3A zostało nam wrócić do mety. Ok. 6km, mieliśmy godzinę Niby na spokojnie, ale woleliśmy pobiegać, na ile się dało – niestety pojawiły się kontuzjoidalne bóle u znajomej, dlatego dużo tego biegu nie było. Na szczęście się udało, na metę dotarliśmy 4 minuty przed limitem, z uzbieranymi 94 punktami przeliczeniowymi. Ustalone przed startem warianty przewidywały ok. 140-150 punktów. Różnica spora.
Moje wrażenia postartowe są mieszane – z jednej strony super impreza, fajne towarzystwo, pogoda dobra i spoko wynik, ale jednak rogaining mnie nie oczarował, np. jakoś brakowało mi trochę możliwości odliczania PK do mety. Jako że nocne BnO są specyficzne, to może dzienny zrobiłby dużo lepsze wrażenie – dlatego dam mu kolejną szansę, gdy się nadarzy okazja. Tymczasem szykuję się na jeszcze dwa tradycyjne BnO w tym roku, w tym jeden nocny (Wilga Orient i Nocna Masakra), i może jeden krótki BnO w ramach GP Poznania, na Dziewiczej Górze. Z pewnością będą to kolejne fantastyczne chwile, na łonie natury, wśród świetnych, podobnie zakręconych ludzi.
PS. Mapa trasy ze śladem: http://sledzgps.pl/events/replay2/165
Mój ślad się niestety urwał po jakichś 2,5h...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |