2019-11-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Ścieżka marzeń (czytano: 606 razy)
Przyjechałam do Walencji tylko na 2 dni, właściwie był to taki przystanek w drodze do Lizbony, ale mimo to, w planie musiało się znaleźć poranne bieganie. Nie jest łatwo zebrać się na trening,kiedy za oknem całkiem ciemno, towarzyszki podroży jeszcze śpią, a nogi jeszcze nie odpoczęły po całodziennym zwiedzaniu miasta.
Mieszkałam w Ciutat Vella (Stare Miasto) otoczonym dawnym korytem rzeki, gdzie obecnie znajdują się tereny rekreacyjne. Kiedy tylko dotarłam do zielonej enklawy, znalazłam się na ścieżce pełnej biegaczy, tak jakbym wbiegła na trasę jakiegoś biegu… niesamowite, bo za plecami miałam puste ulice, a tu zupełna odmiana. Na początku co chwilę zwalniałam, bo coś nowego mnie zaskakiwało. To była biegowa ścieżka marzeń: oznaczenia trasy tylko dla biegaczy z atestowanym asfaltem, tabliczki z pomiarami co 100 metrów, ledowe światła, które oświetlają drogę od zmroku, po obu stronach mnóstwo miejsc rozgrzewkowych, mini siłownie i bieżnie, a nawet kraniki z wodą…
Gdzie ja jestem?
Jestem w Ciudad del Running, czyli mieście dla biegaczy, które pod tą nazwą reklamuje swoją wspaniałą inicjatywę aktywności biegowych. Mówi się, że to miasto żyje bieganiem cały rok, kalendarz imprez biegowych zapełniony jest po brzegi. Słyszałam o maratonie w Walencji i jego bardzo dobrych recenzjach, nie przypuszczałam jednak, że w tym miejscu dzieje się o wiele więcej, a bieganie jest promowane jako aktywność ruchowa dla każdego. Wśród porannych biegaczy widziałam bardzo wiele starszych osób, rodziców z wózkami, a także niepełnosprawnych, których wózki pchane były przez biegnących kolegów, jaka wspaniała inicjatywa!
Z tego co rozeznałam jest tu 10 głównych tras, zróżnicowanych pod kątem długości i nawierzchni, ja przebiegłam trasą wytyczoną w Ogrodach Turii, a później przeszłam jeszcze kilka kilometrów innego odcinka, aż do Oceanarium. Widać, że tu bieganie jest codziennym rytuałem w większości biega się po płaskiej nawierzchni, co sprzyja też życiówkom, ostatnie rekordy jakie padły w Walencji, to min, rekord świata kobiet w półmaratonie (Joyciline Jepkosgei 1:04:51) ustanowiony w 2017 roku, za pobicie rekordu trasy oferowane są tu zawrotne premie finansowe. Jeszcze w tym roku 1 grudnia odbędzie się maraton, na który zostało sprzedanych 25 000 pakietów, a lista oczekujących jest już dawno zamknięta. Udział w takiej imprezie, w takim miejscu musi być wyjątkowym przeżyciem. Wrócę do Walencji na pewno!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2019-11-21,09:40): Ja chcę mieszkać w Ciudad del Running!!! :) aspirka (2019-11-21,10:42): Paulo, może kiedyś doczekamy się podobnej inicjatywy u nas! Przynajmniej by biegacze i rowerzyści mieli własne ścieżki... aspirka (2019-11-21,12:05): Obserwuję teraz przygotowania miasta do maratonu. Cóż tam się nie dzieje, wszyscy biorą w tym udział: https://www.facebook.com/ComerciosCentroValencia/photos/rpp.323577481036208/2709960415731224/?type=3&theater DamianSz (2019-11-23,16:25): Ja w tym roku z liczną ekipą z Tychów ( 50 os) zaliczyłem Ateny. W przyszłym roku większość ma w planach wyjazd właśnie do Walecji. Ja się jeszcze waham. Bardziej kusi mnie kameralny maraton w Serbii w Nowym Sadzie. aspirka (2019-11-24,11:54): Damian, wybór jest zawsze trudny, tyle imprez na świecie. Na pewno jeśli nie lubisz tłumów, to Serbia będzie idealna, tam chyba tylko 2000 uczestników.
|