2018-10-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| dwa wielkie małe debiuty (czytano: 1801 razy)
dwa wielkie małe debiuty
Miał być jesienny maraton, w Katowicach. Nie było. Coś się dzieje w prawym kolanie, nie chciałem ryzykować biegu na środkach przeciwbólowych. To nie miało sensu. Ale przecież w kraju biegają kolejne maratony. Trudno, będę tylko wirtualnym obserwatorem. Będę kibicował znajomym.
W ostatnią niedzielę biegł Poznań. Tam debiutowałem w maratonie 6 lat temu, tam biegłem w zeszłym roku. Dla mnie miasto biegowo ważne.
W tym roku patrzyłem na ten maraton z racji dwóch debiutów znanych mi dwóch biegaczek.
Andżelika
Andżelika to biegaczka bardzo rozpoznawalna w kujawsko-pomorskim, biegowym światku. Kiedy ja wchodziłem w ten świat Andżelika była już w czołówce nie tylko swojej kategorii wiekowej. Widywałem ją niejednokrotnie na podium.
Osobiście poznaliśmy się przy okazji wspólnego wyjazdu do Warszawy. Ja jechałem na pierwszy Orlen, Andżelika była osobą, którą kolega chciał zabrać ze sobą. Ponad 3-godzinna podróż była okazją do poznania się od także pozasportowej strony. To wtedy, w czasie tej podróży zapytałem Andżelikę (startowała na 10 km), kiedy biegnie swój pierwszy maraton. I padła odpowiedź, która mnie bardzo zaskoczyła – „Jeszcze za młoda jestem”. W światku, gdzie tyle beztroski, czasem szpanu, ktoś rezolutnie mówi, że jest za młody. Wyjątkowy rozsądek, świadome bieganie.
Potem spotykaliśmy się na biegach, zamienialiśmy kilka słów. Potem Andżelika zgłosiła się po pomoc w sprawach podatkowych, bo wiedziała czym się zajmuję. Działalność była charytatywna, więc ja tez zadziałałem charytatywnie.
Z fejsbukowych postów Andżeliki płynęły informacje o wielu sukcesach, także w półmaratonach. Ciągle jednak brakowało tego królewskiego dystansu. Aż przyszedł kwiecień tego roku. Zapisałem się na Orlen. Nie wiedziałem, że Andżelika też. Zobaczyłem ją na trasie, kiedy biegliśmy w przeciwnych kierunkach. Biegła tym swoim niesamowicie długim krokiem.
Po powrocie do domu sprawdzam jaki wynik zrobiła. Nie ma jej, DNF. Napisałem do niej, zapytałem co się stało. Biegła z choroba gardła. Na trasie stwierdziła, że nie ma to sensu. Kto z nas podjąłby taka decyzję?
Kiedy zbliżał się start maratonu z Poznania sprawdziłem, kto znajomy startuje. Na liście Andżelika.
Paulina
W zeszłym roku pojechałem na półmaraton do Okonka. Bieg w godzinach popołudniowych. Liczyłem, że będzie już trochę chłodniej, ale nic z tego. Bieg w Okonku to 4 okrążenia. Po pierwszym okrążeniu zobaczyłem przed sobą biegaczkę z bukłakiem na plecach. Miałem do niej trochę straty, ale lubię w czasie biegu uczepić się kogoś wzrokiem. Jeśli ta osoba biegnie równym tempem, to motywuje mnie to do powolnego skracania dystansu.
W połowie drugiego okrążenia biegliśmy już razem. Bieg z nami jeszcze jeden biegacz, ale dziwnie biegł. Raz nas zostawiał, potem zwalniał. My równym tempem. Czasem w czasie biegu wystarczy 100-200 metrów wspólnego biegu i bez słów wiadomo, że walczymy razem.
Jeszcze do połowy 3 okrążenia to ona dyktowała tempo, później już ja kontrolowałem, czy nie za szybko dla niej. Dobiegliśmy do mety prawie razem.
Na mecie na moją towarzyszkę z trasy czekał mąż. I wtedy to ona poprosiła mnie o wspólne zdjęcie. I wtedy też powiedziała mi, że to był jej debiut w półmaratonie. Czas około 1:55. Tak zadebiutowała Paulina.
Potem czy ona mnie, czy ja ją, już nie pamiętam, odnaleźliśmy się na fejsbuku. Czasem jakieś kilka słów. Spotkaliśmy się na jednym z półmaratonów, potem w Chodzieży. A nasza korespondencja zrobiła się trochę aktywniejsza, bo Paulina miała dylemat – kiedy pobiec swój pierwszy maraton. Skłaniała się bardziej ku wiośnie przyszłego roku. Opowiadała mi bardzo technicznie o swoim bieganiu. Dla mnie to trochę nieznany mi świat. Te wszystkie rytmy, interwały raczej wyczuwam, niż stosuję się do nich rygorystycznie. A Paulina wszystko analizowała. Tyle, że maraton to nie tylko nogi, to także głowa. Chyba najbardziej głowa.
Osiągane przez Paulinę w kolejnych biegach wyniki mówiły mi jedno – ona jest gotowa na maraton w okolicach 4:00. Czy ja ją przekonałem, czy i bez moich rad pobiegłaby, nie wiem.
Paulina zapisała się na Poznań.
Poznań, 14.10.2018
Już przed godz. 9 sprawdziłem jak będzie można sprawdzać wyniki on line. Pod tym względem byłem do tego maratonu przygotowany.
Pierwsza wyruszyła na trasę Andżelika. Pierwsze 5 km w tempie 3:46. Jakiś kosmos!. Chyba wie co robi, przecież to taka rozsądna biegaczka. Paulina na otwarcie 5:41 na km. Tak planowała, chociaż ja sugerowałem wolniejszy bieg. Ja jednak biegam negative split, Paulina nie.
Dalej emocje rosły. Andżelika kolejne 5 km znowu w tempie 3:46, a Paulina 2 sekundy szybciej. Pomyślałem, że obie mają wszystko pod kontrolą. Następne 5 km Andżelika tempem sekundę szybszym, a Paulina aż o 3.
Śledzenie biegu też może być emocjonujące. Grafika pokazywała w którym miejscu obie dziewczyny są na trasie. To ta sama trasa, którą biegłem rok wcześniej, więc wyobraźnia dużo podpowiadała.
I Andżelika, i Paulina cały czas utrzymywały swoje tempa. Dopiero od 30 km Andżelika lekko zwolniła, ale, jak mi później napisała, do mety biegła już sama. Na mecie pokazała piękny, samotny finisz. W prawdziwym debiucie maratońskim pobiegła w czasie 2:41:58. Można śmiało powiedzieć, że już tym biegiem wtargnęła do czołówki polskich maratonek.
A Paulina? Kiedy Andżelika już cieszyła się z sukcesu, wstawiała swoje pierwsze maratońskie zdjęcie na fejsbuka, Paulina miała do mety jakieś 15 km. Biegła ciągle równym tempem, które wskazywał na czas na mecie poniżej 4 godzin. Ostatnie dwie piątki pobiegła wolniej i prognoza z maty na na 40 km pokazywała już czas końcowy 4:02. Odrobić 2 minuty na 2 km? Zrobiło mi się Pauliny trochę żal, zwątpiłem. Ale nie Paulina! Tym co zrobiła na tych dwóch ostatnich kilometrach pokazała jaką jest wojowniczką. Czas na mecie 3:59:33!
Te dwie dziewczyny nie wiedziały nic o sobie, do dzisiaj się nie znają. Obie sprawiły mi radość, chociaż żadna w ich bieganiu moja zasługa. Każda z nich pobiegła na 100% swoich możliwości, każda walczyła do końca. Obie były szczęśliwe na mecie. Tak szczęśliwe, że nawet w odległej Bydgoszczy to czułem.
Oprócz tego jest jeszcze coś, co je łączy. Obie są niewysokiego wzrostu. W czasie podróży do Warszawy zapytałem Andżelikę o jej wzrost i dowiedziałem się, że to wie tylko ona i jej mama i nikt więcej się nie dowie, nawet jej przyszły mąż. Pauliny nawet nie zapytałem, żeby nie łamać tajemnicy międzygalaktycznej. I nie muszę wiedzieć ile te Wielkie Małe Biegaczki maja wzrostu. Podziwiam obie za rozsądne podejście do biegania, za walkę na trasie, której uczyć się od nich mogę także ja.
Kiedy już emocje trochę opadły pomyślałem o czymś jeszcze. O czymś co dla biegania nie ma znaczenia, ale robi je czymś jeszcze bardziej pociągającym. Pomyślałem o urodzie moich dwóch biegowych, bardzo młodych koleżanek. Bo dziewczyny są naprawdę wyjątkowej urody.
I dlatego powiem Wam, koledzy biegacze, że
miałem szczęście…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu sojer (2018-10-18,23:25): Ten czas dałby w tym roku mistrzostwo Polski... andbo (2018-10-25,21:24): Grzegorzu powoli stajesz się trenerem mentalnym! kasjer (2018-10-26,09:10): cos jakby :)
|