2017-10-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Mam coś z psa. (czytano: 568 razy)
Odkąd zacząłem biegać z Norkiem, to zauważam coraz więcej podobieństw między nim a mną.
Wprawdzie różnimy się diametralnie - no bo cztery łapy biegające a nie dwie nogi, i takie tam inne - to jednak wiele nas łączy, i nie mam tu na myśli smyczy albo linki z karabińczykami.
On uwielbia biegać a i ja lubię, choć często się do tego zmuszam. Obydwaj cieszymy się dwa razy: raz, gdy wybiegamy z domu, drugi raz, gdy dobiegamy do domu. Ja wiem ile kilometrów przed nami a on biegnie w ciemno ale bliskość domu wyczuwa prawie bezbłędnie.
W czasie wspólnej gonitwy zdaża się, że on zmienia tempo na szybsze a ja wówczas staram się nie ociągać – bo to obecnie jedyny mój motywator do tego typu treningu. Innym razem ja go podciągam i zachęcam do przyspieszenia, gdy coś mu nie pasuje i gdy zwalnia.
On ciągle się rozgląda i węszy, ja nie jestem inny, też wypatruję zmian w wielokrotnie widzianym krajobrazie. Gdy się przeciskamy przez zarośla i między drzewami, to on śledzi tropy zwierząt a ja wypatruję łagodnych przejść i liczę na znalezienie poroża, bo już dwa razy napotkałem, podkowy nie wspomnę. Ciekawe, że skubaniec momentalnie reaguje na moje wskazówki: w lewo, w prawo - właśnie w gąszczu a na szerszej drodze bardziej się ociąga. I mnie zdaża się powąchiwać, bo zawsze są jakieś ciekawe zapachy, o czym już kiedyś pisałem.
Choć jest dosyć łagodnym psem - pomijając próby rządzenia w domu – to zaczyna nie znosić szczekających na nas psów. Ja już od dawna mam z nimi na pieńku.
Obydwaj też mamy ochotę pogonić kota naszemu kotu. On to nieraz robi a ja nad sobą panuję. Za to kot potrafi odgryźć się i jemu i mnie.
Boję się przejeżdżających samochodów ale nie panikuję i nie okazuję tego. O też się boi ale u niego widać zaniepokojenie.
Największy problem jest z jego sikaniem, bo przecież wszystkie ścieżki i wszystkie drzewa są już jego i musi je oznakować. Skąd on bierze tyle płynu? Zawsze, gdy mu nie pozwolę na zakręcenie się przy drzewie, to patrzy na mnie tak, jakby chciał powiedzieć: O co chodzi? Spokojnie, przecież ja dwa razy cię dogonię i przegonię. Oczywiście oddaje mocz też ze zwykłej potrzeby fizjologicznej. Przyznam, że i mi się zdaża to robić – mam na myśli zwykłą potrzebę, bo zdaję sobie sprawę, że cały ten teren nie należy do mnie, choćbym nie wiem ile nasikał.
Obydwaj przesiadujemy na kanapie. Ja mu – do czasu - nie pozwalałem a on mi nieraz chce zabronić. Idziemy wówczas na kompromis: on na swoje posłanie, ja na kanapę, a potem ja do swego pokoju a on na kanapę.
Lubimy spać i jesteśmy bardzo czujni, nie lubimy też, gdy nas ktoś budzi. On wówczas drze pysk a ja w takich sytuacjach milczę. Gdybym miał się zrywać na równe nogi jak on, to już dawno dostałbym zawału albo innego wylewu.
Lubimy też drób, ja raz na tydzień a on, gdy zobaczy u sąsiada albo – nie daj boże – na naszej granicy.
Od kiedy mam biegającego psa, to więcej jeżdżę samochodem, a to dlatego, że nie chcę pieska ciągać po asfalcie ani po błotnistych ścieżkach w czasie deszczu, więc dla odmiany jeździmy w bardziej przyjazne miejsca – górskie, leśne, z mniej błotnistą nawierzchnią. Dzisiaj, po dwóch kilometrach, byliśmy na nieznanej Norkowi trasie. Dziwne było to, że on na każdej krzyżówce wiedział (telepatia?) którędy mamy biec. Raz musiałem go zatrzymać, bo nie miałem pewności, czy podążał dobrze i po krótkim zastanowieniu skręciłem w lewo w dół (on chciał prosto w dół), co okazało się moim błędem, w wyniku którego nadrobiliśmy trzy kilometry. Ale za to Norek ma nowy rekord – 15 km.
A co mam z psa? Przyjemność!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2017-10-28,08:17): Ciekawe, czy psy się upodabniaja do nas czy my do nich? :) Niemniej związek z czworonogami może być głęboki i chyba coraz bardziej uzależnia:) Hung (2017-10-28,11:22): Pawle, psy są cwane i potrafią się przypodob(ać)nić. A my często wybieramy je pod swój "rozmiar". Peepuck (2017-10-28,21:33): Super! Oprócz oczywistych przyjemności i zalet wynikających z biegania psem jest jeszcze jedna ukryta, którą warto wspomnieć. Pies biega naturalnym fartlekiem a to niesamowicie dobrze robiąca dla nas jednostka treningowa. Ja jestem osobiście przekonany, że bieganie z psiakami miało ogromny wpływ na moje łamanie trójki w maratonie. Pozdrawiam Hung (2017-10-29,00:46): Peepuck, to prawda, piesek zmienia tempo, co powoduje, że znowu trochę trenuję a nie tylko biegam wycieczkowo.
|