2016-10-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Niewolnik kilometrów (czytano: 2190 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: jacekbedkowski.pl/Niewolnik_kilometrow
Niewolnik kilometrów
Wszystkie zdjęcia pod linkiem powyżej
Taubertal 100 - Ultra-Marathon 50 km (Niemcy) - moja relacja z biegu.
Już od 3 tygodni jestem „niewolnikiem kilometrów”, a to wszystko dlatego, że w ramach treningów koncentruję się przede wszystkim na ilości. Nie jest łatwo, ale pot wylany na treningach musi przynieść efekt później. Na tym etapie biegam pond 200 km tygodniowo, a kolejne 3 tygodnie to jeszcze więcej „km”. Docelowo będę robił od 230 do 250 km w tygodniu. To wszystko po to aby jak najlepiej przygotować się do mistrzostw świata.
W ramach treningów zaplanowałem kilka sprawdzianów mojej formy i procesu treningowego. Dwa tygodnie temu (18-09-2016) w Łowiczu bardzo dobrze pobiegłem półmaraton. Czas 1:19:35 pozwalał myśleć o dobrym wyniku w kolejnym starcie. Na 1 października zaplanowałem start na 50 km w ramach imprezy Taubertal 100. Głównym dystansem jest 100 km, ja jednak zdecydowałem się na 50 km. Jest to bieg liniowy. Wszyscy zaczynamy o 6 rano w miejscowości Rothenburg (Niemcy). Meta dla mnie była zlokalizowana w Bad Mergentheim. Tego dnia miałem się z kim ścigać bo to Taubertal Valley przyjechali czołowi niemieccy ultrasi. To tylko dobrze dla mnie bo trzeba się sprawdzać w mocnej obsadzie.
Foto: trasa biegu (www.taubertal100.com)
Już kilka dni przed biegiem sprawdziłem wszystko, mianowicie jak dostać się na miejsce, trasę, co będzie na punktach. Sprawdziłem również wyniki z poprzednich lat i okazało się, że na 50 km zawodnicy nie biegali tak szybko. Pojawiła się myśl aby poprawić rekord trasy (3:34h) ustanowiony w 2015 roku. Zobaczyłem jednak na liście startowej bardzo szybkich ultra biegaczy. Jak się okazało (dowiedziałem się już po biegu) trener kardy niemieckich ultramaratończyków zebrał swoich reprezentantów na wewnętrzny sprawdzian aby ustalić ostateczny skład reprezentacji na listopadowe Mistrzostwa Świata zarówno na 50 km (Doha, Katar) jak i 100 km (Los Alcazares, Hiszpania). Większość z nich maraton biega po 2:30h, 50 km od 2:55 do 3:05h dlatego nie miałem szans na dobre miejsce. Dodatkowo nie przewidziano nagród w kategoriach wiekowych tylko „top 3 open”. Nie było to jednak ważne, bo dla mnie najistotniejszym punktem był czas zawodów.
Cały czas trenuje i nie robiłem sobie żadnej przerwy, dlatego wiedziałem, że nogi będą zmęczone i musiałem to uwzględnić w przygotowaniu strategii na bieg. Jednego byłem pewien, że dam z siebie wszystko i tego, że pobiegnę „negative split”.
Foto: Rothenburg stare miasto (www.taubertal100.com)
Sam bieg ma dość nietypowy początek. Już o 5 rano wszyscy zbierają się przed hotelem (biuro zawodów) oddalonym o ponad 2 km od startu i dokładnie o 5:40 wyruszają wspólnie niosąc pochodnie przez stare miasto. Na koniec zbierają się przed bramą miasta i tam rycerz w pełnym rynsztunku oficjalnie wita biegaczy i życzy powodzenia. Coś pięknego i na długo pozostanie mi w pamięci.
Foto: wspólny bieg na start (www.taubertal100.com)
Na koniec czekało nas jeszcze strome 400 m zejście z pochodniami na ”ostry” start już na szlaku.
Od samego początku poszedłem mocno, żeby nie przebijać się przez wolniej biegnących setkowiczów i znalazłem się na 8 miejscu. Tak mi się wydawało, że 2-3 osoby mogą biec dłuższy dystans, ale ja zakodowałem sobie miejsce nr. 8. Już na 1 km uformowała się stawka biegu i mogłem skoncentrować się na bieganiu. Od 1 km biegłem sam i delektowałem się chłodnym porankiem. Było dość niska temperatura, ale to akurat lubię. Pierwszych 7 zawodników szybko mi odjechało, ale wiedziałem na co ich stać, dlatego nie forsowałem tempa. Robiłem spokojnie swoje i pilnowałem się aby nie biec za szybko. Pojawił się jednak mały problem. Na 3 km zaczął bolec mnie brzuch. Nie miałem za wiele możliwości bo byłem sam (brak serwisu), dlatego liczyłem na to, że to tylko chwilowy problem. Ostatecznie na 8 km zmuszony byłem udać się w krzaczki. Troszkę straciłem, ale z bolącym brzuchem ryzykowałem jeszcze więcej.
Zanim się zorientowałem byłem już na 10 km a zegarek pokazał 44:20 min. Było dobrze i mogłem powoli zacząć przyśpieszać. Moje szczęście trwało jednak tylko 7 km kiedy ponownie zaczęły się problemy z żołądkiem. Starałem się myśleć o wszystkim, żeby tylko zapomnieć o bólu. Udało mi się dotrwać w dość dobrej kondycji do 20 km w czasie 1:26:10 (drugie 10 km w 41:50). Te ostatnie kilometry pokonywałem dość dobrze i byłem bardzo zadowolony z kolejnego między czasu.
Brzuch ostatecznie wygrał ze mną na 23 km i kolejna wizyta w „krzaczkach”. To mi pomogło i pozbyłem się wszystkiego co zalegało. Od teraz mogłem skupić się na bieganiu. Zrobiłem się troszkę głodny co oznaczało jedno. Moje problemy żołądkowe ograniczą się do uczucia głodu. Cieszyłem się, że mam to za sobą i mogę biec dalej. Był już piękny chłodny poranek i super widoki.
Złapałem sobie czas na 25 km, żeby mieć świadomość jak mi idzie. Było bardzo dobrze. Zegarek pokazał 1:47:10 co oznaczało dużą szansę na poprawienie rekordu trasy i mojego najlepszego wyniku. Wiedziałem, że dam rade utrzymać tempo biegu bo czułem się już bardzo dobrze. Nie czułem oznak zmęczenia i mogłem realizować założenia.
30 km to czas 2:07:30 czyli równo 4:15 min/km. Praktycznie od 27 km starałem się bardzo mocno aby podkręcać tempo biegu i udało się. Te 4:15 min/km bardziej pomogło mi mentalnie. Wiedziałem, że jest duże prawdopodobieństwo na złamanie 3h w maratonie po drodze, a to przekładało się na dobry końcowy wynik.
Od 30 do 40 km czekałem na „ścianę”, „kryzys” i się nie doczekałem. Myślałem, że może mnie coś złapie, podetnie skrzydła. Tworzyłem sobie w głowie scenariusze, jak odcina mi „zasilanie” ale nic takiego nie miało miejsca. Liczyłem, że będę na 40 km w 2:50h ale udało się urwać kilka sekund i tutaj. Ostatecznie czas na tym punkcie 2:48:50 (ostatnie 10 km w 41:20 min) i byłem bardzo zadowolony.
Teraz czekałem już tylko na znacznik maratonu. Ten zobaczyłem po 2:57:20 i mogłem zabrać się za długi finish. Jak by nie było maraton już zaliczyłem i było super. Nie miałem żadnych problemów na trasie (poza krzaczkami) i mogłem „finiszować”. Wiedziałem, że podkręciłem tempo biegu, ale nie liczyłem jak szybko biegnę. Wiedziałem tylko jedno. Jest szansa złamać 3:30h. To był mój cel na ostatnie 6 km. Już nic innego się nie liczyło. Przez cały dystans biegłem sam i cały czas przyśpieszałembyło jasne, że raczej nie dogonię tych przede mną, a za mną raczej nikt gonił. Pozostała kwestia jak szybko dolecę do mety.
Kiedy byłem 2 km przed metą wbiegłem do parku i nie wiem dlaczego poczułem, że będą tu problemy. Myślałem o nogach, brzuchu, a nawet o tym, że zejdę z trasy. Nie spodziewałem się jednak że na krętych ścieżkach pogubię się z trasą. Na szczęście straciłem dosłownie 10-20 sekund, ale zdenerwowałem się mocno i zacząłem się śpieszyć. Już po chwili widziałem ostatni zakręt i mogłem spokojnie wbiegać na metę. Przez te całe zawirowania nie zerkałem na zegarek. Zatrzymałem go za metą i lekki szok. Zobaczyłem tylko 3:28... i byłem bardzo szczęśliwy. Jak się okazało ostatnie 10 km zrobiłem w 40:02. Biegłem szybko, ale aż tak tej szybkości nie czułem.
Na mecie zasłużony posiłek, bo zgłodniałem mocno. Jadłem chyba z 15 min. Arbuzy, pomarańcze, jabłka, piwo bezalkoholowe. Oj poszło tego na mnie sporo. Jeszcze raz upewniłem się jaki miałem czas: 3:28:52 i do tego 5 miejsce. Biegli też koledzy z ASICS Frontrunner (Niemcy). To był taki International ASICS FrontRunner Team, dwaj zawodnicy z Niemiec (miejsce 1 i 3) i ja z Polski na 5 miejscu.
1. Niels Bubel (3:07:52)
3. Carsten Stegner (3:13:41)
5. Jacek Bedkowski (3:28:52)
Foto: razem z Carsten już po biegu.
Cieszę się przede wszystkim z bardzo dobrego biegu. Taktycznie rozegrałem to zgodnie z założeniem i każde 10 km biegłem szybciej. Maraton w 2:57h. Dodatkowo poprawiłem poprzedni rekord trasy tak jak zakładałem. Mój wynik na 50 km też, poprawiłem się o ponad 9 min. Nie jest to oficjalna życiówka, bo trasa nie ma atestu (bieg liniowy). Nie miałem żadnych kryzysów i co najważniejsze wszystko idzie w dobrą stronę z treningami. Szybkość troszkę uciekła czego mogłem się spodziewać. Nie mniej jednak praca na treningach oddaje.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu robaczek277 (2016-10-18,01:34): Na zdjęciu artykuł z Nowego Łowiczanina zbyfek (2016-10-18,13:03): Ostatnie 4 dni przed Frankfurtem biegaj 10km przed startem dzień wolny,dotyczy 100km które masz w listopadzie,lepiej być niedotrenowanym niż przetrenowanym.Pozdrawiam! robaczek277 (2016-10-18,16:15): @zbigniewwalo1
Bardzo dziekuje za porade, ale na tym etapie przygotowan bede trzymal sie mojego planu, nie bede kombinowal. Na Frankfurt jade z marszu, czyli przerwy nie robie bo tam mam pobiec 3h a przed setka w listopadzie to juz inna bajka. Tam oczywiscie bede robil luzowanie wczenisniej i odpowiednio zmniejszal "km" aby pobiec na swiezosci. zbyfek (2016-10-19,18:15): Frankfurt maraton 3,10,pobiegniesz szybciej jesteś ugotowany.Mistrz polski na 20km,miesiąc przed mistrzostwami w maratonie nigdy nie został mistrzem w maratonie,statystyka 12 lat lata osiemdziesiąte.:) robaczek277 (2016-10-20,02:56): No ale ja na treningach biegajac 40 km robie je w tempie szybszym niz 3:10h maraton to jak mam sie zajechac, nie rozumiem ? Ostatni trening 40 km zrobilem tak, pierwsze 20 km w 1:33h a drugie 20 km w 1:26h. zbyfek (2016-10-20,16:31): Ile razy robisz 40km w miesiącu w czasach które podałeś.:) robaczek277 (2016-10-20,16:39): raz w tygodniu zbyfek (2016-10-20,19:57): Na jaki wynik robisz trening do 100km.Na jednym treningu robisz objętośc i trening pułapu tlenowego,karygodny błąd. babcia123 (2016-10-20,20:58): Bardzo trafny komentarz Zbigniewie. Może byś się zajął trenowaniem Jacka? robaczek277 (2016-10-20,22:12): Ale ja nie robie objetoscie na jednym treningu, napisalem ze raz na tydzien biegam 40 km w jednej jednostce. Moje ostatnie tygodnie wygladaja tak: pn 30 km, wt rano 25 km a wieczorem 15 km, sroda 35 km, czwartek rano 30 km a wieczorem 15 km, piatek 35 km, sobota 40 km, niedziela 20 km. robaczek277 (2016-10-20,22:20): Setke chce pobiec szybciej niz na wiosne czyli ponizej 7:45h robaczek277 (2016-10-20,22:22): @babcia123 juz kiedys pytalem czy mi pomoze i nie dostalem zadnej odpowiedzi. Jak do tej pory to pan Zbyszek tylko krytykuje to co robie. robaczek277 (2016-10-20,22:52): Panie Zbyszku Zerknalem na wszystkie Pana wpisy w tym roku i na poczatku jak pobieglem 50km z marszu robiac dzien wczesniej 20 km to mnie Pan skrytykowal. Pozniej jak pobieglem polmaraton w 1.18h z mrszu to napisal pan ze jak nic nie popsuje to pobiegne maraton w 2.45 a ja 2 tyg po setce ktora pobieglem w 7.45h czyli duzo szybciej niz zakladalem, to maraton zrobilem w 2.46h i to na zmeczeniu w trudnych warunkach. Czyli nie tak zke mi poszlo, ale Pan oczywiscie napisal ze jakbym z Panem trenowal to biegal bym 2.38h maraton i setke w 7.05. No ja tak szybko progresu nie robie ale caly rok sie poprawiam. Duzo tej krytyki od Pano choc nie ma Pan wiedzy jak trenuje i jak znosze treningi. Taka ocena na podstawie 1 czy 2 relacji z biegow to troszke dziwna. Ja nie jestem eksertem ale wydaje mi sie ze trzeba poznac zawodnika i to dobrze zeby mu doradzac. babcia123 (2016-10-20,23:03): panie zbyszku po pana komentarzach widze ze ma pan papiery na b.d trenera marnuje sie pan wtym koszalinie dam propozycje na trenera kadry po wyborach w pzla a jacek w 2016 r nie robi zadnych postepow tylko sie cofa ??? ale jak pan wezmie pod swoje skrzydla to nie bedzie biegal tylko fruwal robaczek277 (2016-10-20,23:12): @babcia123 moze i z km jakie robie na treningach powinienem miec lepsze wyniki czyli cofam sie ale z drugiej strony poprawilem sie na kazdym dystansie od 10 km do 100 km. 10 km z 39.25 na 37.51, polmaraton z 1.25.12 na 1.18.08, maraton z 3.03.11 na 2.46.42, 50 km z 3.38.20 na 3.28.52, setka z 8.42.12 na 7.45.25. To ja zycze kazdemu amatorowi takie cofania sie babcia123 (2016-10-20,23:18): itak trzymaj daj bozia zdrowie kazdemu takiej progresji obserwoje cie i widze co zrobiles w tym roku to kosmos tak trzymaj musisz miec dobrego doradzce tylko pozazdroscic moze kiedys poprosze cie o jego telefon robaczek277 (2016-10-20,23:23): @babcia123 Pan Zbyszek podal telefon na swojej wizytowce to moze do niego. zbyfek (2016-10-21,11:20): Jacek zapytaj swojego trenera ile trzeba czasu żeby wyjść z przetrenowania.Powodzenia. robaczek277 (2016-10-21,13:20): Nie wiem ile czasu potrzeba zeby wyjsc z przetrenowania bo nie doswiadczylem takiego stanu. Po setce na 100% bede odpoczywal bo sezon mam bardzo dlugi ale caly czas dobrze mi sie biega to chyba nie mam oznak przetrenowania. Juz to jakis czas temu pisalem, ze nie wszyscy jestesmy tacy sami i co dla jednych jest trudne do zrealizwania dla drugich jest latwe. Ja malymi krokami staram sie poprawic wyniki i ciesze sie bardzo bo caly rok wszystko robie spokojnie i poprawiam zyciowki. Moze nie tak szybko jak by wynikalo z treningow ale progres jest. Dziekuje za komentarze, ale jednak zostane przy tym co mam zaplanowane. zbyfek (2016-10-27,19:50): ok
|