2016-06-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 1000 km w 2016 (czytano: 722 razy)
Duma! Je¶li rok temu tysięczny kilometr biegiem przekroczyłem 22 sierpnia, to w tym roku stało się to już 26 czerwca. Po burzy biegaj±c sobie z kumplem po Żoliboru, wzdłuż Wisły, po Pragach, ¦ródmie¶ciu i Powi¶lu. Były mosty, były ¶cieżki istniej±ce tylko na mapie, były remonty zmuszaj±ce do nadłożenia drogi. Ale przede wszystkim były endorfiny. I tak wczoraj potruchtali¶y sobie 20km. I moja bańka 1000 km pękła. Duma!
W tym tysi±cu kilometrów jest tyle wspomnień i przeżyć. Jest napotkany po drodze jeżyk we Wrocławiu podczas niedawnego półmaratonu nocnego. Jest upadek na trzynastym kilometrze podczas połówki na Kanarach zim±. Jest bieganie w deszczu i ¶niegu. Jest bieganie w niemiłosiernym gor±cu powyżej 30 stopni. S± endorfiny. Nie ma urazów. Jest Maraton w Pyongyangu. S± życiówki na maraton, półmaraton, dychę i pi±tkę. Jest widok na morze i bieganie po starożytnych uliczkach. S± pozytywnie naładowane grupy biegowe w Warszawie i pięknie zakręceni biegacze zewsz±d. S± znajomi, którzy pierwszy raz przekonali się do biegania w tłumie, i bardzo się to spodobało. S± zawodnicy o wiele szybsi, ale i ludzie, od których nigdy nie oczekiwałem, że to ja będę od nich szybszy. Spotkałem gwiazdy atletyki po drodze, Irenę Szewińsk± i Roberta Lewandowskiego. Nie ma kontuzji. Nie ma łez. Chłopaki nie płacz±. No, chyba, że ze szczę¶cia na mecie maratonu.
A to dopiero połowa roku.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |