2016-03-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nietypowy trening (czytano: 1073 razy)
Zainspirowany treningiem Janka postanowiłem także spróbować takiego treningu. Janek wymyślił, że można zrobić trening w drodze do pracy lub w drodze powrotnej.
Dziś spróbowałem tego drugiego.
Wybrałem dystans z Metra Wilanowska. Nie wiem ile to będzie kilometrów do domu i jaką trasa pobiegnę, ale chciałem zrobić taki trening. Trzeba było zabrać do pracy plecak, a w nim: buty do biegania oraz spodnie, bluzę i koszulkę.Po przebraniu się jadę metrem do Wilanowskiej. Wychodzę, a tu pada śnieg z deszczem, lekki wiatr i mało przyjemna pogoda. Jest po 19 - tej ciemno. Nastawiam zegarek i endomondo w komórce. Mogę już biec. GPS szybko pojawia się w zegarku - mogę startować. Biegnę w kurtce, czapce i rękawiczkach. Mijam ludzi spieszących do autobusów i do metra i po chwili jestem już sam - chodnik jest pusty. Nikt o tej porze nie spaceruje. Śnieg z deszczem i lekki wiatr sprawia, że zakładam kaptur.Mijam kałuże na chodnikach i przeskakuję na światłach, aby zdążyć jeszcze zanim się zmienią. W plecaku mam swoje rzeczy, buty, spodnie,koszulę i kurtkę. Ciężko biec z plecakiem, bo jest niewygodny. Nawet nie waży dużo - sam plecak ok. 4,5 kg, a razem w wszystkimi rzeczami, które mam na sobie ok. 9 kg. Jest to różnica jak dla mnie, bo nie biega się z takim obciążeniem na zawodach i treningu. Równam tempo i dochodzę do czasu poniżej 6 minut na km. Biegnę chyba najdłuższą ulicą Warszawy. Wokół pusto, nie ma spacerujących ludzi - to dobrze, bo droga jest pusta. Mijam ludzi tylko na przystankach - chowają się przed śniegiem z deszczem, który zacina pod kątem. Więcej jest tego śniegu niż deszczu. Chodniki są mokre, trzeba uważać aby omijać kałuże. Śnieg pojawia się na trawnikach, poboczach i drzewach, które w świetle latarni tworzą bajkowy obraz. Na 4 kilometrze postawiłem stopę na nierównym chodniku, druga stopa zahaczyła o kolejną płytkę i leżę. Upadając poleciałem na prawe kolano, łokieć i nadgarstki, tak szybko, że w ostatniej chwili zrobiłem skręt, który zamortyzował nieco upadek. Dopiero w domu zobaczyłem jak kolano jest zdarte. Biegnę dalej. Mokre spodnie suszą się w trakcie biegu, choć dalej pada i to coraz bardziej. Na szczęście biegnę wzdłuż ulicy, a wiatr jest z boku po prawej a drogą po lewej stronie suną samochody. Opady oczyszczają powietrze a wiatr nie pozwala aby spaliny z samochodów pojawiły się na mojej trasie. Często trafiam na zielone światło, a jak widzę je z daleka to przyspieszam. W ten sposób robię małe interwały - choć nie planowałem ich na tym treningu. Mijam kolejne kilometry, 6 , 7, 8. Wszędzie podobnie. Biegnę pustym chodnikiem i mijam ludzi na przystankach. Uważam na trasę. Czasami wpadam w kałuże, buty są już mokre, ale nie przeszkadza to w bieganiu. Często poprawiam czapkę i kaptur. Śnieg powoli zakrywa trawniki i robi się biało. Ulica i chodnik jest tylko mokry. Po pewnym czasie chodnik się kończy i nie ma gdzie biec. Wybieram pobocze ale muszę uważać na samochody. następnym razem muszę pobiec na drugą stronę drogi. Tam jest chodnik. Mam 10 km i wiem, że do domu będę miał już dużo bliżej. Pojawiają się już znane mi miejsca w których trenuję. Wyliczam kilometry i wiem, że tym tempem spokojnie ukończę ten trening. Zanim wystartowałem, czułem w nogach moje 18 km z poprzedniego dnia i 10 km z soboty. Taka dawka dzień po dniu nie zdarza mi się często. Po niemal godzinie biegu organizm jest rozgrzany, oddech równy a nogi pracują bez przyspieszeń. Przeskakuję kolejne światła, mam 12 km. Śnieg z deszczem coraz bardziej zacina. Zmienia się wiatr i teraz mam wiatr w oczy. Równym tempem biegnę dalej. Pojawia się śnieg na chodnikach. Jest coraz zimniej, ale coraz bliżej domu. Kolejny skręt, kawałek prostej znowu skręt i już koniec trasy. Wyszło tylko nieco więcej niż 16 km. Następnym razem zacznę trening z samej pracy. Dojdzie jeszcze kilka kilometrów, dzięki temu może wyjdzie nawet półmaraton?
Zaplanowany trening ukończyłem, tak jak założyłem sobie wcześniej. Gdybym wiedział, jaka będzie pogoda - pewnie bym trening przełożył na inny dzień. Teraz po tym treningu każda pogoda jest dobra na trening i pogodą się nie wykręcę przed samym sobą. Wieczorowa pora i niezbyt przyjemna aura daje pustą trasę, która jest tylko dla mnie. Przyroda w zmieniającej się aurze, tworzy nam czasem przepiękne obrazy, które trzeba tylko dostrzec.
Systematyczność treningu rzecz święta, więc brzydka pogoda nie jest powodem aby zrezygnować z treningu.
I o tym będę pamiętał na kolejnym długim wybieganiu!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Inek (2016-03-23,09:52): Duże brawa!
|