2015-04-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Porażka nadzwyczajna, nietypowa przyczyna- MARATON ŁÓDZKI. (czytano: 1104 razy)
Ostatnio DOZnałem przykrości nadzwyczajnej. Rzecz wydarzyła się podczas mego startu w MARATONIE ŁÓDZKIM. Na wstępie powiem,że profil trasy i ogólna atmosfera może sprzyjać życiówkom, zaś końcowa krętanina - plątanina może rozszarpać człowieka wewnętrznie, wbrew formule DBAM O ZDROWIE. A o właściwy kierunek niekoniecznie dbają organizatorzy. Czy oni nie mogą do pani nędzy uprościć tego fragmentu? Czy Łódź taka mała? Czy brakuje im pomysłu? Czy szukają ubawu w skali czarnego humoru? O co k.... chodzi ?
Przed wyjazdem byłem nastawiony aby pobiec sobie w zdrowym nominalnym czasie t < 3h30min. Jak na początek sezonu dobre założenie. Jednak całokształt czynników sprawił,że biegłem z większą werwą niż spodziewana przed startem. Na miesiąc przed startem miałem ponad 330km wybiegania, po 14km najczęściej i dwa razy po 35km. Przed startem zjadłem słoik 0,7l surowego mięsa mielonego, z dodatkiem cebulki i pieprzu, osolonego, udało się dowieźć względnie świeże ze względu na niską temperaturę. Do mięsa dołożyłem trochę "koksu" hehe, 2 drażetki BODY MAX ma się rozumieć, którym faszerowałem się również na kilka dni przed startem. Do tego magnez również. Witaminy i minerały zapiłem sokiem wielowarzywnym. Do tego nawodniłem się napojem 4MOVIE.
Ustawiłem się tak na granicy stref czasowym 3h30min i 4h. Ruszyłem spokojnie zgodnie z doświadczeniem wskazującym na oszczędność sił i dalsze rozbujanie się. Dokonałem wielu wyprzedzeń na trasie, zarówno grupki jak też pojedyńcze osoby wyprzedzałem. Tak ok. 8k powiedziałem sobie: no i takim tempem dalej i starczy, noga się kręci ponad marzenia, ale nie szaleć, powyprzedzałem dużo już i starczy na razie...Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dalej była pokusa o kolejne wyprzedzenia. Bowiem bez "przygazowania do dechy" ale tak płynnie, swobodnie...
Szczególnie świetnie czułem się na "deptaku" na ul.....
Miałem na myśli również program " Gołębie serce Mike"a Tysona" biegnąc wśród tych wysokich budynków, takie skojarzenie jak Tyson na początku programu również widnieje wśród takiego otoczenia...I takie szczęście ogarnęło mnie.
A teraz międzyczasy zapodaję:
s=10km, t~ 41min
s=21km, t~ 1h26min
S=30km, t ~2h6min
s=31,9km , t~2h12min
s= 38,8km, t`2h48min
I ten ostatni pomiar był zadatkiem na 3h11min nawet a może nawet na życiówkę. Tak czułem się na poprzednich fragmentach.
I na 39km niewłaściwy skręt uczyniłem, nie tym pasem chyba..Jak zorientowałem się,że biegnę nie tak, to już nastąpiła demobilizacja i "świński trucht" w związku z tym.
Jedna dziewczyna spotkana później też stwierdziła,że ma taki sam problem. Pośmieliśmy się,że wpisowe płacimy i wymagamy a tu kicha. I finisz: 3h57min. O 7km za dużo pobiegłem.
Czy oni do diabła nie mogą tego uprościć,tej końcówki, jakieś wydłużenie, inne prostsze nawroty ?
Ale ja się zrehabilituje,ja się odbiję mam potencjał w końcu.. 2 maja PÓŁMARATON WĘGORZEWO, 10 maja MARATON LUBACZÓW - JAVORIV, ten polsko - ukraiński, nie ma lipy. NIE MA LIPY! Stać mnie na to, mam siłę!
A nazajutrz po PÓŁMARATONIE WĘGORZEWO planuję PÓŁMARATON GRUDZIĄDZ-RULEWO. Stać mnie na to, mam siłę!
Do rejestru startów nie wpisuję Łodzi.
Hehe...Pocieszył mnie mój kolega, który nie biega, ale co tam..Rzekł tak: " w łodzi deski krzywa i za to w Łodzi trasa kreta."
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |