2014-02-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieganie spontaniczne? (czytano: 1710 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://biegiemw40.pl/bieganie/spontaniczne-bieganie/
Na otwarcie parafrazując powiedzenie Forresta napiszę „Poznasz głupiego po biegach jego”. I chyba jest w tym sporo racji. Co najbardziej lubimy w bieganiu? O jest wiele rzeczy. Ja np lubię chwile wyciszenia, kiedy mogę sobie poprzebywać sam na sam ze sobą. Lubię endorfinki w czasie i po bieganiu. Lubię zdziwione miny spotkanych ludzi kiedy biegam w upale, ulewie czy mrozie. I za masę innych rzeczy jeszcze to bieganie lubię. Ale uwielbiam bieganie za to że jest takie spontaniczne i i tak niekonwencjonalne. To jeden z tych sportów który możemy uprawiać o każdej porze roku, dnia i nocy, wtedy kiedy mamy na to ochotę.
Biegowi znajomi pieszczotliwie określają mnie i kilka osób z którymi zdarzy mi się pobiegać (Krystian, Sylwek, Janek – pozdrawiam chłopaki) jako Czuby ze Skarlandu. Cóż chyba mogę śmiało napisać że jestem liderem jeśli chodzi o niekonwencjonalne, spontaniczne i pewnie czasem głupie bieganie. Nie trzymam się żadnych planów treningowych bo ciężko byłoby mi chyba utrzymać rygor jednostek, ja po prostu sobie biegam. A dziwne i nierozsądne biegania w mojej karierze biegowej? Kilka przykładów.
- Bieganie w 36 st upałach czy -22 st mrozach (czekałem na ostrą zimę bo uwielbiam biegać w niskiej temp) to raczej normalka i każdy z nas to kiedyś przerabiał. W ulewie, zamieci śnieżnej też nie robi wrażenia. Nie biegałem w burzę, ale tu akurat odpuszczę, raz wpakowałem się na rowerze w centrum burzy – cóż nie było fajnie, za to jasno i dość energetycznie …
- Bieg na totalnym kacu w biegu na 10 km i otarcie się o życiówkę – niezapomniane wrażenia i ostatni tego typu wyczyn w życiu.
- Po 11 miesiącach biegania przebiegłem 401 km w ciągu miesiąca zwiększając o 200% miesięczne wybieganie – uuu – totalna głupota.
- Samo bieganie z pękniętą łąkotką też jest dość nierozsądne choć z tego co wiem szeroko stosowane i nie jestem w tym odosobniony.
- Zorganizowanie sobie rywalizacji 7×21 km (7 dni z rzędu bieg powyżej 21 km) – choć też nierozsądne – dało mi naprawdę sporo radości i satysfakcji. Poznałem bardziej siebie, popracowałem nad motywacją i silna wolą – naprawdę odkrywcza przygoda. A przy tym dało nikł pojęcie o tym co można czuć porywając się na takie akcje. Przecież są tacy którzy biegają przez cały rok maratony dzień w dzień. Olbrzymi szacunek.
- Ustawienie sobie 2ch startów na 10 km z dnia na dzień przy czym pierwszy miał być biegiem po życiówkę. I był. Najkrótsza życiówka jaką miałem – następnego dnia złamałem nowy rekord o ponad 30 sek i upragnione 40 minut na 10km. Szaleństwo.
- Przebiegnięcie 30 km rano i wyjście na wieczór tylko na 2,6 km tylko po to … bo brakowało mi tych 2,6 km do zamknięcia 5000 km. Po co czekać dłużej do kolejnego biegu, przecież można tak fajny jubileusz przywitać wcześniej.
- Ale dzisiejsza noc była hardkorowa nawet jak dla mnie. Wróciłem do domu o 2 w nocy, (no po tym poście rodzice już z pewnością nie będą chcieli zostać z dzieciakami) stwierdziłem że bez sensu się kłaść i wstawać o 6 rano żeby zrobić niedzielne wybieganie. Ok przyznaję, że wypiłem kilka piw ale w czasie 7 godzin to żadna libacja. A nie wyszedłbym biegać gdym nie był w 100% pewnym swoich reakcji. Tym bardziej że trochę ślisko było – ale buciki które właśnie testuję spisały się wyśmienicie. Te granice rozsądku choć zatarte to jednak są. Więc ubrałem się i wyszedłem biegać. Wyszedłem bo miałem na to ochotę. Bo mogłem to zrobić – ot tak. Tak późno/wcześnie (zależy od pkt widzenia) jeszcze nie biegałem. Prawie 2 godziny nocnego biegania. Spokój, cisza, praktycznie zero samochodów. Przyzwyczajony jestem do zdziwionych spojrzeń ludzi. Ale te kilka twarzy ludzi w taksówkach wracających z imprez do domu – niezapomniany widok:) Jestem przekonany, że zastanawiali się czy ten koleś naprawdę tam biegł czy mi się wydawało. A przy tym całe to bieganie wprawiło mnie w naprawdę świetny nastrój. Czekam na ciepłe noce bo nie raz zamierzam to powtórzyć na dłuższych nieco dystansach:)
Żeby być dobrze zrozumianym, odbierajcie proszę ten tekstu jako przechwałek. Znam ludzi którzy biegają więcej, mocniej, szybciej i z którymi nigdy nie będę się w stanie zmierzyć. Zupełnie nie o to chodzi. Wiele z pkt które wymieniałem wyżej sam uważam za nierozsądne a wręcz głupie. I możecie to ocenić jak chcecie. Ale właśnie to jest moim zdaniem cudowne w bieganiu. Może być tak totalnie spontaniczne i nieograniczone. Nie ma zasad, reguł, wszystko jest ruchome. Sami określamy co możemy zrobić a czego nie. Co chcemy a na co nie mamy ochoty. Za to kocham bieganie – uwielbiam robić niekonwencjonalne rzeczy. No i jakość przecież trzeba sobie zapracować na przydomek Czuba ze Skarlandu:)
Może macie chęć podzielić się swoimi szaleństwami biegowymi? Śmiało. Jestem przekonany, że każdy z Was pobiegł kiedyś nierozsądnie, szalenie lub wręcz głupio. Jestem bardzo ciekawy:)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |