2013-11-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| THE NORTH FACE LAVAREDO ULTRA TRIAL i BIEG 24 GODZINNY (czytano: 1868 razy)
Postanowiłem przekroczyć kolejną barierę swojego biegania, czyli pobiec bieg powyżej 100 km, najlepiej w górach. Wybór padł na „The North Face Lavaredo Ultra Trial” w Dolomitach na dystansie 120 km. Dodatkową zachętą dla mnie są 4 punkty kwalifikacyjne do „Ultra–Trail Du Mont-Blanc”(tyle mi brakuje). Jedzie ze mną Krzysiek i Zbyszek z klubu, którzy biegną Cortina Trial, czyli bieg towarzyszący na dystansie 46 km. Do Cortiny d’ Ampezzo przyjechaliśmy we wtorek rano chcąc załapać parę dni aklimatyzacji i zaliczyć parę via ferrat. Wysoko w górach zima. Jednej ferraty nawet nie przeszliśmy, bo… była zasypana śniegiem. W czwartek, gdy schodzimy z górskiej wyprawy, zaczyna mocno padać śnieg i robi się nieciekawie. Start jest w piątek o 22.00 , a ok. 15-tej dowiadujemy się, że ze względu na ciężkie warunki w górach (śnieg), bieg zostaje skrócony do 85 kilometrów, a i pułap wysokości zostaje obniżony. Startujemy w sobotę o godz. 10. To bardzo zła wiadomość dla mnie, uchodzi ze mnie powietrze i adrenalina, ale cóż, najważniejsze jednak bezpieczeństwo. Startujemy z Cortiny przy pięknej słonecznej pogodzie. Biegnę bardzo spokojnie, nie wkładam całego serca, bo jestem bardzo zawiedziony i brakuje mi motywacji, ale wszystko to rekompensuje baśniowy urok Dolomitów. Uroda jezior, lasy tak piękne jak u nas w Beskidach, zapierające dech w piersiach panoramy. Nie będę się wdawał w szczegóły, po prostu trasa jest przepiękna. Trochę gorzej się biegnie gdy zapada noc. Szczególnie pamiętam końcowy długi zbieg do Cortiny. W końcu meta i moja ekipa z Oświęcimia, która mimo późnej nocy wita mnie na mecie. Jestem im bardzo wdzięczny.
Bardzo bym chciał, by organizatorzy naszych górskich ultra brali dobre wzorce od swoich zachodnich kolegów i w ustalaniu limitów czasowych i w zaopatrzeniu punktów odżywczych. Tam naprawdę najważniejszy jest biegacz, zarówno ten z czołówki jak i ten, który walczy o zmieszczenie się w limicie. Na pewno jeszcze tu wrócę, by przebiec pełny dystans North Face Lavaredo Ultra Trial – 120 km.
Następna okazja do przekroczenia 100 km to bieg 24-godzinny. Przymierzałem się do niego od paru lat, ale albo nie pasował termin, albo nie byłem przygotowany. W tym roku 19 października w Katowicach, Dolina 3 Stawów. Zapisany, zapłacony, klamka zapadła! O przygotowaniach nie będę nic pisał, wszystko i tak za mało jak na taki dystans. Większość zawodników to moi znajomi, środowisko ultra biegaczy w Polsce nie jest za wielkie. Biegnie Kóla ( to nie błąd-tę ksywkę tak się pisze), który trzy tygodnie temu skończył Spartatlon na 16 miejscu.
Mój plan jest prosty – nie zrobić sobie krzywdy. Po prostu nie będę szedł w „trupa”. O godz. 10.00 startujemy. Ciekawe, jak będę wyglądał za 24 godziny. Zaczynam spokojnie, pokonujemy 2,5 kilometrową pętle. Biega mi się rewelacyjnie, pilnuję się tylko, by nie biec za szybko. Co parę okrążeni siadam na parę minut i jem, bufet zaopatrzony jest bardzo dobrze, mam i swoje ulubione smakołyki. I klepię sobie te swoje kółeczka. Atmosfera jest wyborna, na kolejnych mijankach wymieniamy z kolegami uwagi, nakręcamy się. Pogoda bardzo sprzyja jest w miarę ciepło i nie pada! Wspomaga mnie jak zwykle moja kochana Gosia. Zapada zmrok, powoli pojawia się zmęczenie. Zakładam słuchawki i puszczam najnowszą płytę Black Sabbath. Wierzcie mi dostaję takiego pozytywnego kopa, że słyszę od współtowarzyszy, że zapieprzam jakbym miał motorek w….. Potem Deep Purple, Dire Street i nagle o godz. 2 czuję, że muszę się chwilę zdrzemnąć, bo padnę na pysk. Idę spać do samochodu. Budzę się po 2,5 godz. Przebieram się w suche ciuchy i zaczynam znowu biegać. Wschodzi słońce, a my biegamy, biegamy…
Zbliża się godz. 10.00. Koniec! Nabiegałem 133,800 km. Pewnie mogło być więcej, ale na pewno nie czułbym się tak dobrze jak teraz. Plan wykonany, wiem już co to bieg 24-godzinny, teraz mogę myśleć jak poprawić wynik. Mój plan na przyszły rok 160 kilometrów!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora DamianSz (2013-11-08,07:17): Robisz postępy Andrzejku ;-) Pamiętam jak kilka lat temu w Kaliszu nie mogłeś zaliczyć 100 km, a teraz przesunąłes ganicę na 160-siąt km. Im starszy tym lepszy. Powodzenia. Moniq (2013-11-30,20:16): GRATKI ANDRZUŚ!
|