2013-10-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 40 BMW Berlin Maraton (czytano: 1519 razy)
Zostałem maratończykiem… - jednym z ziarenek które brały udział w biegu o rekord świata w Maratonie w 40 BMW Berlin Maratonie!
40 BMW Berlin Maraton ukończony, ukończony w czasie lepszym niż się spodziewałem – 4:23:16. Mój nowy rekord życiowy ;) – bo pierwszy…
Maraton w Berlinie jest jednym z największych na świecie. W tym roku wystartowało ponad 41.120 osób ze 126 państw. Ukończyło 36.544 osoby w tym aż 1201 Polaków .
Samego udziału i atmosfery biegu nie da się opisać… Trzeba tam być i to przeżyć. Przez 42,195 km biegaczom towarzyszyli kibice na trasie, ponad 90 różnego rodzaju kapel i to „morze” ludzi którzy przemieszczają się do przodu, żeby pokonać maratoński dystans.
Dla mnie był to debiut i nie wiedziałem czy dam radę. Od roku przygotowania – start w różnych biegach od 5 , 10, do 25 km. Z pewnej perspektywy widzę że przebiegnięcie półmaratonu wcale nie daje gwarancji ukończenia królewskiego dystansu. Ale po kolei.
Piątek zwiedzanie Berlina i po południu odbiór numeru startowego na ogromnych targach sportowych. Mnóstwo uczestników z całego świata i długa kolejka po odbiór pakietu startowego. W sobotę rano bieg śniadaniowy ok. 5,5 km – z metą na Stadionie Olimpijskim zakończona wspólnym regeneracyjnym śniadaniem.
D Day… 29.09.2013 r. niedziela - rano pobudka, a raczej nieprzespana noc, lekkie śniadanko w hotelu, który dostosował się do potrzeb maratończyków – śniadanie było wydawane wcześniej niż zawsze, potem wspólna podróż metrem wraz z innymi na miejsce startu, szybkie przebranie się i każdy udał się do swojej strefy startu, rozgrzewka przy muzyce i oczekiwanie… 3..2..1.. Start, żółte baloniki, pierwsi ruszyli, a ja czekam, czekam, czekam i dopiero linię startu przekroczyliśmy po ok. 24 min od startu najlepszych. Od pierwszych kilometrów sporo ludzi, machają kibicują i podnoszą człowieka na duchu. Trzeba było pilnować tempa biegu, bo euforia była tak ogromna, że co chwilę przyspieszałem. Przygotowanie trasy przez organizatorów świetne, punkty z wodą i jedzeniem, obsługa potrafiąca w jakiś magiczny sposób w błyskawicznym tempie rozdysponować wodę, banany, jabłka, herbatę i izotoniki i to dla takiej ilości osób – istny rekord Guinessa…
19 km kolejna osoba zasłabła…
21 km ktoś z tłumu ma napisaną karteczkę że właśnie został pobity rekord świata. A ja na razie przebiegłem połowę dystansu…
Ok. 30 km zaczął mnie łapać drobny skurcz łydki i od razu pojawiły się myśli, czy przypadkiem to nie będzie tylko preludium do spotkania się z tzw. „ścianą”. Ściany na szczęście nie spotkałem, skurcz udało się rozciągnąć, ale maraton rzeczywiście zaczyna się dopiero po 30 km. Od tego momentu sporo osób miało problemy, ale dzięki wsparciu kibiców dzielnie walczyło ze sobą i dystansem…
Ja wyszedłem z założenia, że i tak tego biegu nie wygram (patrząc na mnie na pewno na maratończyka nie wyglądam), a chcę go tylko ukończyć w przyzwoitym czasie i „świetnie się bawić” postanowiłem przybijać sobie „piątki” z kibicami biegając z jednej strony trasy na drugą, pozując do prawie wszystkich napotkanych paparazzi na trasie. Pewnie to i zaokrąglenia GPS spowodowały, że przebiegłem prawie 1,5 km więcej, niż atest trasy ale się opłacało… Wrażenia niesamowite. 40 km i moment kiedy w oddali wyłania się Brama Brandenburska dodawał każdemu z biegaczy niesamowitych sił. Nikt już nie szedł. Każdy starał się z siebie dać wszystko na tej końcówce, przyspieszyć i wyprzedzić chociaż jeszcze kilka osób… I ten niesamowity doping, jak by się było zwycięzcą, a nie kimś w połowie stawki. Przeżycie nieprawdopodobne - 42 km i 195 m - ręce w górze w geście triumfu zwycięstwo!!! Pokonałem maraton, stałem się maratończykiem jednym z 0,01 % całej populacji, osobą, która na tyle zamroczona została endorfinami, że postanowiła sprawdzić jak to jest na tym 42195m. Jest super. Trzeba to po prostu przeżyć.
Wspólnie z Arkiem staliśmy się częścią historii maratonu – maleńkimi ziarenkami w całej stawce - po pierwsze braliśmy udział w 40 jubileuszowym BMW Maratonie w Berlinie, po drugie w biegu w którym braliśmy udział ustanowiony został nowy rekord świata 2:03:23- Wilson Kipsang – (przypomnę, że ja w tym momencie byłem na ok. 21 km …). To tak jakby w wielkim finale Ligi Mistrzów wejść na boisko chociaż na kilka minut… marzenie, ale to marzenie stało się rzeczywistością! Biegliśmy w jednym biegu w którym został ustanowiony rekord świata. Biegliśmy z rekordzistami świata… No i jeszcze na koniec napić się piwa (bezalkoholowego) na trawniku u Angeli Merkel bezcenne…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |